Przypomnijmy, w rozstrzygniętym parę tygodni temu konkursie ofert na ośrodki, które będą realizowały miejski program refundacji in vitro, wygrały dwa: Klinika Zdrówko z podbydgoskiego Niemcza oraz Gameta-Szpital ze Rzgowa pod Łodzią. Potencjalne uczestniczki programu dziwiły się, dlaczego nie wybrano żadnej z klinik w Bydgoszczy.
Wątpliwości co do takiego rozstrzygnięcia pojawiły się też po stronie przedstawicieli Kliniki Leczenia Niepłodności Genesis z Bydgoszczy, która startowała w konkursie. Dr Karolina Wasilow w rozmowie z nami podzieliła się swoimi zastrzeżeniami co do składu komisji konkursowej, która rozpatrywała oferty i dokonała wyboru.
- Pojawiło się w niej czworo lekarzy, dwie położne i czworo urzędników. Żadna z tych osób nie zajmuje się pełnoprofilowym leczeniem niepłodności - mówiła nam.
Dodała również, że jeszcze przed ogłoszeniem konkursu ratusz za pośrednictwem Bydgoskiej Izby Lekarskiej zwrócił się do dr. hab. n. med. Marka Szymańskiego, dyrektora Centrum Medycznego kliniki Genesis, jedynego w województwie specjalisty w dziedzinie endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości, by zasiadł w komisji.
- Z oczywistych względów odmówił. Klinika miała zamiar wystartować w tym konkursie - mówiła dr Wasilow. - Byliśmy pewni, że w tej sytuacji ratusz poprosi o pomoc specjalistę w tej dziedzinie z innego województwa lub skorzysta z pomocy konsultanta krajowego. Nie zrobiono tego. Tymczasem w komisji zasiadły osoby pośrednio lub bezpośrednio związane z jedną z wybranych w toku konkursu klinik. To budzi ogromne wątpliwości, co do przejrzystości i uczciwości tego postępowania.
O odniesienie się do tych zastrzeżeń poprosiliśmy w ratuszu w miniony poniedziałek. W środę otrzymaliśmy odpowiedź. - Komisja konkursowa składała się między innymi ze specjalistów, wieloletnich praktyków z dziedziny położnictwa i ginekologii z dużą wiedzą merytoryczną, popartą zdobytymi tytułami naukowymi - pisze Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Rafała Bruskiego. - Członkowie komisji to osoby cenione w środowisku - dodaje.
- Nie jest prawdą, że ratusz za pośrednictwem Bydgoskiej Izby Lekarskiej komukolwiek proponował udział w komisji - pisze dalej rzeczniczka. - Miasto Bydgoszcz, stosując standardową procedurę na realizatorów programów polityki zdrowotnej, w każdym konkursie występuje do BIL z prośbą o wskazanie przedstawiciela Izby w komisji konkursowej. Wskazywanie nazwisk do komisji konkursowych jest wynikiem autonomicznych decyzji BIL. Ratusz jest informowany listownie o takim wskazaniu i nie ma żadnego wpływu na to wskazanie. Analogiczna procedura miała miejsce w przypadku programu in vitro dla miasta Bydgoszczy. Ratusz nie pośredniczy ani nie bierze, w żaden inny sposób, udziału we wskazaniu przedstawiciela Izby.
Poprosiliśmy także, by urząd miasta odniósł się do wątpliwości dotyczących obiektywizmu członków komisji.- Zewnętrzni członkowie komisji, zgodnie z regulaminem prac komisji, złożyli pisemne deklaracje bezstronności i poufności, potwierdzone własnoręcznym podpisem. Złożenie deklaracji miało miejsce przed otwarciem kopert z ofertami - tłumaczy Marta Stachowiak. - Jeden z członków komisji, z uwagi na brak takiego oświadczenia, został wyłączony z jej prac.
A dlaczego od wyniku konkursu nie wolno się odwoływać? - To powszechnie stosowana praktyka - odpowiada rzeczniczka. - Transparentność przeprowadzania konkursu wyboru najkorzystniejszych ofert była nadrzędnym celem prac komisji, a dla zainteresowanych in vitro mieszkańców Bydgoszczy oznacza to jak najszybsze uruchomienie procedury kwalifikacyjnej i skorzystanie z programu - kończy.
Zapisy do bydgoskiego programu refundacji in vitro zaczęły się w tym miesiącu. Jest rozpisany na lata 2019-2022. Rocznie ma kosztować 500 tys. zł, co w sumie daje 2 mln zł do zabezpieczenia w budżecie miasta. Program zakłada jednorazowe dofinansowanie na wykonanie zapłodnienia metodą in vitro w kwocie 5 tys. zł i jednorazowe dofinansowanie procedury adopcji zarodka w kwocie 2 tys. zł.
