„To smutne, że uświadamiam to sobie po 25 latach bycia księdzem. Kościół hierarchiczny to po prostu korporacja. Przykładem postawa abp Życińskiego, który broni swojego przyjaciela, nie patrząc na to, czy ten współpracował, czy nie. Nie zważając na dobro Kościoła kolega broni kolegę.”
<!** Image 2 align=right alt="Image 47136" >Po wielu miesiącach oczekiwań książka „Księża wobec bezpieki” trafiła do księgarń. Czy Ksiądz ma satysfakcję?
Oczywiście, bo to była gigantyczna praca i chyba najtrudniejsze wyzwanie w moim życiu. Mam satysfakcję również dlatego, że bardzo dużo ludzi w tej trudnej pracy mnie wspierało. Ale jest też i gorycz, bo liczyłem na merytoryczną dyskusję nad moją książką, a nastąpił ideologiczny atak. A przecież to nie jest książka przeciw Kościołowi. Nie koncentruję się jedynie na agentach w sutannach, opisuję ogromną liczbę pozytywnych przykładów, pokazuję dramaty księży, którzy mocowali się z SB i wychodzili z tej walki zwycięsko.
Kiedy Ksiądz pisał książkę, mówił, że czuje się jak saper na polu minowym, więc ten atak nie powinien chyba już tak zaskakiwać.
To, co się działo przez ostatnie półtora miesiąca, mogło zwiastować, że ataki na mnie po ukazaniu się książki będą jeszcze większe. Nie podejrzewałem jednak, że niektóre recenzje będą manipulowały treścią książki. A tak jest - i nie boję się tego powiedzieć - w przypadku recenzji wystawionej przez metropolitę lubelskiego Józefa Życińskiego, który pominął wątki mówiące o prześladowaniu Kościoła, a skoncentrował się na przypadku swojego bliskiego przyjaciela, który ukryty jest pod pseudonimem TW „Henryk”. Najgorsze jest to, że abp Życiński wmawia opinii społecznej, że ja tę osobę ujawniłem, co jest nieprawdą. Nie podałem żadnych szczegółów, o kogo chodzi. Natomiast, faktycznie, ten człowiek pełni ważne funkcje w Kościele powszechnym, dlatego poinformowałem nuncjusza papieskiego, o kogo chodzi. I nie jest to atak na urzędnika Stolicy Apostolskiej, jak twierdzi abp Życiński.
<!** reklama left>Co jest powodem tak ostrego ataku. Niechęć do lustracji?
Również, ale przede wszystkim to, że w Kościele wciąż działa zasada korporacjonizmu. To smutne, że uświadamiam to sobie po 25 latach bycia księdzem. Kościół hierarchiczny to po prostu korporacja. Przykładem postawa Życińskiego, który broni swojego przyjaciela, nie patrząc na to, czy ten współpracował, czy nie. Nie zważając na dobro Kościoła kolega broni kolegę.
Nie wszyscy jednak krytykują książkę, są i pozytywne recenzje.
To prawda, np. recenzje red. naczelnego „Więzi” Z. Nosowskiego czy ks. A. Bonieckiego, red. nacz. „Tygodnika Powszechnego”, którzy w sposób merytoryczny odnoszą się do plusów i minusów książki. Zadzwonił też do mnie kard. Macharski i podziękował za napisanie rzetelnego rozdziału o nim i to jest powód do satysfakcji.
Jednym z zarzutów, krytyków jest to, że podstawowymi materiałami źródłowymi są akta esbeckie. Między innymi materiały esbec-kie, ale jestem wobec nich krytyczny. Jest np. taki rozdział „Oporna współpraca”, w którym opisuję duchownych, którzy nie byli współpracownikami, choć zostali zarejestrowani przez SB. Chciałbym przypomnieć, że w trakcie prac nad książką, prosiłem wszystkich 39 księży, wobec których są zarzuty dotyczące współpracy, o wyjaśnienia. Takiej metody nie zastosowała żadna komisja, włącznie z komisją „Pamięć i troska”. Mówiąc obrazowo, wyciągam kasztany z ognia, dlatego, że inne komisje historyczne nie chcą tego robić.
Nie wszyscy podejrzani o współpracę odpowiedzieli na list Księdza.
Ci, którzy nie mają nic na sumieniu, nie mają się czego bać, np. biskup W. Zięba z Olsztyna odpisał na mój list, ale w jego przypadku od początku było wiadomo, że zebrane na niego akta są niewiarygodne, tzn., że jego współpraca nie jest potwierdzona. A abp Paetz mój list odesłał, nawet koperty nie otworzył. Nie odpowiedział mi również biskup Skworc z Tarnowa. To jest podejście typu: ja jestem generałem, ty tylko szeregowym, więc mogę cię totalnie lekceważyć.
A czy Ksiądz ma żal do kardynała Stanisława Dziwisza, który swoją postawą chyba nie ułatwiał pracy nad tą książką?
Gdyby kardynał Dziwisz posłuchał mnie rok temu, to nie byłoby afery z abp. St. Wielgusem. Ostrzegałem, że jest dużo dokumentów na temat arcybiskupa Wielgusa w Departamencie I w mikrofilmach. I o arcybiskupie Paetzu kardynałowi Dziwiszowi mówiłem 8 miesięcy temu. Nic się nie stało i od tej strony może nie mam żalu, ale dziwię się brakowi reakcji na pewne rzeczy.
Przez wiele lat w PRL był Ksiądz szykanowany, teraz też w pewnym sensie jest skazany na ostracyzm.
Zdaję sprawę z tego, że jestem przegrany. Bo wyrok, który ks. kard. Dziwisz ogłosił w październiku ub.r. w komunikacie kurii krakowskiej tak naprawdę skazał mnie na banicję. Napisano, że jestem niemiłosiernym oskarżycielem, że rozbiłem jedność Kościoła. Postawiono mi bardzo poważne zarzuty, których nie odwołano, dlatego np. nie mogę być zapraszany do wygłaszania rekolekcji. Tak naprawdę sprawa została rozstrzygnięta pół roku przed ukazaniem się książki. Mam jednak jeszcze nadzieję, że może takie nominacje jak ta biskupa Kazimierza Nycza spowodują, że przyjdzie nowe pokolenie, które inaczej spojrzy na drażliwe dla Kościoła sprawy.
Czy jest szansa na szybkie zakończenie procesu lustracji w polskim Kościele?
Uważam, że problem lustracji będzie się kisił jeszcze bardzo długo, bo w Episkopacie nie ma ciągle na ten temat zgody. I jeżeli na górze nie dojdzie do radykalnych zmian, to będziemy ciągle świadkami otwierania kolejnych teczek i będziemy przeżywali kolejne szoki. Wiem o kolejnych biskupach, którzy są zarejestrowani jako tajni współpracownicy. Oni nic nie robią, aby te sprawy wyjaśnić. Oczywiście, jest pozytywny przykład abp Józefa Michalika, który publicznie powiedział, że był zarejestrowany, złożył wyjaśnienia. I takiej postawy oczekuje się od biskupa. Praktyka jest inna, dlatego polski Kościół czekają kolejne wstrząsy.
Lustracja to nie tylko problem Kościoła, teczkami grają cywile, a zwłaszcza politycy.
Dlatego też lustrację trzeba przeprowadzić od początku do końca. Do ostatniej teczki. Dotyczyć to powinno wszystkich środowisk, Kościół jednak powinien rządzić się jeszcze surowszymi prawami niż świat cywilny. To oczywiste, że współpraca z SB dotyczy tylko niektórych księży, ale to jest tak jak z tym skandalem z nadużyciami seksualnymi w diecezji płockiej. Dotyczy pojedynczych księży, ale kiedy taką sprawę się ukrywa, to jak ujrzy światło dzienne, rzutuje na cały Kościół.
Jakie ksiądz ma plany?
Chcę zakończyć jak najszybciej prace nad suplementem do książki. Postawiono mi przecież publiczne zarzuty w sprawie akt abp. Paetza i bp. Skworca. Muszę więc opublikować wszystkie te akta. Choćby po to, aby społeczeństwo samo przeczytało i zobaczyło, kto ma rację w tym sporze.