Lokator wywiesił na balkonie baner wyborczy swojego faworyta. Spółdzielnia mieszkaniowa jest bezradna. W innej spółdzielni plakaty wyborcze zaczęły rozklejać... sprzątaczki.
Tegoroczna kampania wyborcza do parlamentu przebiega, jak na razie, spokojnie. - Nie mamy zgłoszeń przedwyborczych incydentów czy niszczenia materiałów wyborczych - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik bydgoskiej Straży Miejskiej. Spokój nie oznacza jednak braku problemów i niewyjaśnionych sytuacji.
Dzieje się tak w przypadku bloku Spółdzielni Mieszkaniowej „Budowlani” przy ulicy Przyjaznej 2. Nagle na jednym z balkonów pojawił się... baner wyborczy kandydata z listy SLD.
- Nie bardzo wiemy, co z tym zrobić - przyznaje Mirosław Brzemiński, szef administracji osiedla Wyżyny.
Za baner komitet wyborczy nie zapłacił. Administracja po otrzymaniu alarmującego sygnału o nielegalnej kampanii wyborczej rozpoczęła dochodzenie. - Ustaliliśmy, że mieszkanie stanowi odrębną własność, jest wykupione - mówi Brzemiński. - Zgodnie z prawem, w takiej sytuacji balkon razem z balustradą należą także do mieszkania. Z drugiej strony, mamy zakaz wieszania materiałów wyborczych na obiektach spółdzielni.
<!** Image 2 align=none alt="Image 179816" sub="Balkon z balustradą należą do mieszkania i jego właściciel może tam powiesić co chce, także baner wyborczy
Fot. Dariusz Bloch">
- Dostaliśmy anonimowe zgłoszenie o fakcie prowadzenia agitacji niezgodnie z regulaminem spółdzielni - przyznaje Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. - Przekazaliśmy sprawę spółdzielni, bo nie leży w naszych kompetencjach.
Spółdzielnia zażądała nawet opinii prawnej na ten temat. - Wynika z niej, że w praktyce możemy lokatora jedynie prosić o zdjęcie baneru - mówi Mirosław Brzemiński. - Oczywiście się nie zgodził.
W bydgoskiej delegaturze Krajowego Biura Wyborczego dowiedzieliśmy się, że darmowo można roznosić wyłącznie ulotki.
W Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej plakaty wyborcze pojawiły się prawie na wszystkich wejściach do klatek schodowych. - Rozlepiały to sprzątaczki na ścianach z zakazem plakatowania - opowiada Czytelniczka. - Powisiało trochę i ludzie zaczęli je zrywać. Dowiadywałam się, o co chodzi, okazuje się, że za plakat A4 spółdzielnia dostaje złotówkę, za mniejszy - 70 groszy. Przecież to gra niewarta świeczki...
- Nikogo nie faworyzujemy, ale chcieliśmy jakoś uregulować rozlepianie materiałów - mówi Tadeusz Stańczak, prezes spółdzielni. - Poprzednio był bałagan, kandydaci zalepiali siebie nawzajem. Teraz podpisujemy umowę z komitetem wyborczym i wywiązujemy się z niej.
W Administracji Domów Miejskich przyznają, że w przypadku wywieszania materiałów wyborczych w oknach mogą być bezradni. - To tak jak ozdoby na Boże Ciało - mówi Magdalena Marszałek, rzeczniczka ADM.
Bydgoski kandydat na posła (nazwisko do wiadomości redakcji) mówi: - Nie dajmy się zwariować. Mogę jako wolontariusz powiesić baner na swoim prywatnym płocie czy w oknie i komitet za to nie musi płacić.
<!** reklama>