Z projektem ustawy wystąpiło Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Zakłada on, że wstęp do wszystkich parków narodowych będzie płatny. Obecnie biletowane są wszystkie wejścia w 11 parkach narodowych. W pięciu pozostałych (w tym w Borach Tucholskich) pobiera się opłaty na części tras.
Wysokie kary dla gapowiczów
Dodatkowo płatne będzie fotografowanie oraz filmowanie. Bardzo wysoka ma być kara za brak biletu lub dokumentu uprawniającego do ulgi. Wynosić ma 50-krotność ceny biletu (albo 40-krotność w przypadku braku dokumentu).
Zwolnieni z opłat będą tylko mieszkańcy gmin położonych w granicach parku, ale już nie ci z gmin sąsiadujących z parkiem (boleśnie dotknie to zwłaszcza mieszkańców Warszawy, Poznania i Krakowa).
Opłaty wyrównają szanse
Andrzej Ciężki, wicedyrektor Parku Narodowego Bory Tucholskie, podkreśla, że projekt jest dopiero na etapie konsultacji, ale nie kryje, że cieszy się poparciem środowiska pracowników parków: - Generalnie pomysł odbieramy pozytywnie, bo podniesiony zostanie prestiż parków narodowych. Ustawa ustawą, ale poczekajmy na rozporządzenia wykonawcze.
Wszystkie parki występują w ustawie jako jeden podmiot, a zebrane pieniądze mają trafiać do jednego funduszu. Dla zarządzających Borami Tucholskimi to dobra informacja: - Charakter Parku Tatrzańskiego i naszego jest zupełnie inny – mówi Andrzej Ciężki. - Przede wszystkim parki mają różną kondycję finansową. Park Tatrzański ma nieporównywalnie większe od nas dochody z turystyki leśnej, a działalność trzeba prowadzić i w jednym i w drugim. Jeśli dobrze rozumiem intencję ustawodawcy, to chodzi między innymi o wyrównanie tych możliwości. Zwłaszcza zabiegi ochrony czynnej są kosztochłonne.
Nikt nie będzie ścigał za telefon
Czy nowe opłaty nie wpłyną na zmniejszenie liczby odwiedzających? - Odpłatność za wejście do parku jest cały czas – podkreśla wicedyrektor PNBT. - Było zaledwie kilka tras wolnych od opłat, które w myśl projektu ustawy, również miałyby być biletowane.
A co z opłatą za fotografowanie w sytuacji, gdy każdy ma w kieszeni smartfon? - Nikt nie będzie uganiał się za ludźmi robiącymi zdjęcia komórką – uspokaja Andrzej Ciężki. - Chodzi raczej o komercyjne filmowanie.
