https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wszedł między filipińskie kije

Jacek Kiełpiński
Jak zareagowaliby Anglicy na wieść o tym, że do ich kraju przyjechał, powiedzmy, Wietnamczyk z zamiarem nauczania gry w piłkę nożną? Byłoby sporo śmiechu. Jędrzej Przeniosło był w podobnej sytuacji. Jednak wyszedł z niej zwycięsko.

Jak zareagowaliby Anglicy na wieść o tym, że do ich kraju przyjechał, powiedzmy, Wietnamczyk z zamiarem nauczania gry w piłkę nożną? Byłoby sporo śmiechu. Jędrzej Przeniosło był w podobnej sytuacji. Jednak wyszedł z niej zwycięsko.

<!** Image 2 align=right alt="Image 36457" sub="Pierwsza walka Jędrzeja Przeniosło (z prawej) podczas turnieju szkół Arnis w Manili. Dwie walki wygrał, jedną przegrał. Podczas trzech dwuminutowych rund zawodnicy okładali się kijami z potworną szybkością. ">- Jadąc na Filipiny zdawałem sobie sprawę, że przyjdzie mi często udowadniać skuteczność krav magi. Tam sztuki walki są tak popularne jak w Polsce piłka nożna. Tylko że u nas przeważa bierne zainteresowanie tą dyscypliną, a tam autentycznie co drugi coś konkretnego ćwiczy. A tym czymś najczęściej jest arnis, czyli walka krótkimi kijami - Jędrzej Przeniosło, nauczyciel historii i judo z Bydgoszczy, prowadzący tu, a także w Toruniu, sekcje Krav Maga, przez 9 miesięcy uczył Filipińczyków izraelskiej sztuki walki.

Oczy dookoła głowy

Do testowania szczupłego, raczej drobnego Polaka wzięło się kilku zapaśników. - Miałem szczęście, że na dzień dobry nie wyskoczył ktoś z kijami, bo arnis to nie przelewki. Zapaśnicy, choć potwornie silni, byli do opanowania. Judo ćwiczę od 25 lat, mam doświadczenie i sukcesy w kategorii „open”, gdzie walczyłem z cięższymi i większymi ode mnie. Do tego dodaję charakterystyczne dla krav maga dźwignie na nogi i palce - prezentuje trener. - Po kilku próbach doszliśmy z zadziornymi Filipińczykami do porozumienia. Mogłem zająć się treningami. Ale oczy dookoła głowy musiałem mieć zawsze.

Prawo ulicy

Filipiny to kraj, w którym przestępczość jest na poziomie nieznanym w Europie. Rodzice odwożą dzieci do szkół i przywożą. Obawiają się porwań. - Okazuje się, że tam kidnaping to jak u nas kradzież torebki na ulicy - tłumaczy Jędrzej Przeniosło. - Rodzice dostają list od porywaczy, w którym podana jest kwota i miejsce jej przekazania. Jeżeli zwlekają, przychodzi paczka, a w niej ręka dziecka. Dlaczego nie informuje się policji? Ludzie mówią, że jest ona zbyt skorumpowana. Prywatnie Filipińczycy są przesympatycznymi ludźmi. Katolicy, nieźle pijący cholernie mocne trunki, gościnni aż do przesady. Jednak na ulicach panują inne prawa, lepiej ich nie poznawać na własnej skórze.

Jakim cudem trener krav maga, który stopnie instruktorskie zdobywał podczas dwóch wyjazdów do Izraela w latach 1999 i 2000, trafił rok temu na Filipiny? - Propozycję złożył mi Eyal Yanilov, prezydent International Krav Maga Federation. Była ona dość kontrowersyjna i do... odrzucenia, bo za treningi przez 6 dni w tygodniu zaproponowano mi tysiąc dolarów miesięcznie. To niewielkie pieniądze za naprawdę nielichą harówę. Jednak przeważyła chęć poznania arnis. Pomyślałem, że spróbuję znaleźć tam mistrza i nauczyć się walki kijami.

Znalazł mistrza szczególnego, takiego, który rzadko za nauczanie się bierze. - Nikt raczej nie wierzył, że Fill Bueno będzie mnie uczył. Ja też nabrałem wątpliwości, bo przez pierwszy tydzień przekonał mnie głównie do tego, że jest nielichym gadułą - wspomina Jędrzej Przeniosło. - Oglądał treningi prowadzone przeze mnie, a potem opowiadał o arnis. Miałem go dość. Szlifowałem angielski i tyle. Aż pewnego dnia orzekł, że możemy zaczynać.

<!** reklama left>Skutek był taki, że po 3 tygodniach Polak wystąpił w pierwszym turnieju rozgrywanym pomiędzy szkołami arnis. Dwie walki wygrał, jedną przegrał. Podczas 3 dwuminutowych rund, które obejrzeliśmy na filmie przywiezionym przez Jędrzeja z Filipin, zawodnicy okładają się kijami z potworną szybkością. - Walczyłem jednym kijem. Punkty karne dostawałem głównie za uderzanie pięścią. Nie mogłem się powstrzymać - to nawyki z krav magi. Ale na turnieju arnis to niedopuszczalne - podobne błędy Jędrzej popełniał podczas turnieju międzynarodowego. Tam udało mu się wygrać trzy walki z Amerykanami, uległ za to dwóm Filipińczykom.

Po co w kraju, gdzie 50-latkowie z powodzeniem uprawiają sztuki walki, jeszcze kolejna jej odmiana? Odpowiedź okazuje się prosta - krav maga nie wymaga noszenia przy sobie drewnianych kijów. A na Filipinach jakiś czas temu wprowadzono zakaz obnoszenia się z nimi, bo zbyt często dochodziło do krwawych scen. Policja legitymuje osoby, które mają je w pokrowcu przewieszonym przez plecy. Jednak najczęściej okazuje się, że funkcjonariusze trafili na kolejnego mistrza arnis albo jego asystenta. A tym wolno nosić narodowy symbol siły i sprawności bojowej. - To często spotykane sceny. Można się przekonać, ilu w tym kraju jest mistrzów - opowiada Jędrzej. - Podobnie jest z nożami, kolejną miłością Filipińczyków. W arnis uczy się walki na noże. Powszechne są pojedynki do pierwszej krwi, organizowane w ten sposób, że lewe ręce walczących związuje się liną. Prosta sprawa, im lina krótsza, tym walka też... krótsza. Czasem trwa sekundy. Gdy zakazano noszenia noży, Filipińczycy uzbroili się w szpikulce do lodu. Ale za najgroźniejszy uznałbym inny ich wynalazek - niewielkie haczyki ukryte między palcami. Z pozoru niegroźne uderzenie otwartą ręką z tak zwanego „liścia” może być śmiertelne, bo napastnik celuje w tętnicę szyjną. Przed tym przestrzegał mnie często Fill Bueno, któremu taki haczyk rozerwał ucho.

Walka ostateczna

<!** Image 3 align=right alt="Image 36459" sub="Jedna z wielu pozycji wyjściowych stosowanych w arnis. Do ostatniej chwili przeciwnik nie wie, która ręka ruszy pierwsza.">Krav maga w wykonaniu bydgoszczanina zainteresowała filipińskich marines. Dwunastu żołnierzy trenowało na tyle pilnie, że spomiędzy nich dwóch mogło przystąpić do egzaminu instruktorskiego. Taki był cel pobytu Polaka - wyszkolić kilka osób, które mogłyby samodzielnie prowadzić treningi.

- Żołnierze i najbardziej zaangażowani cywile okazali się lepsi od tajniaków z tamtejszego biura ochrony rządu. Ci ostatni nie zdali egzaminu, który ostatecznie przeprowadził Tomasz Adamczyk, szef IKMF na Polskę. Dzięki temu wyjazdowi przekonałem się, że krav maga ciągle ewoluuje. Gdy pokazałem Ealowi, wielkiemu mistrzowi krav maga, co można wyczyniać filipińskimi kijkami, przyznał, że obrona nie byłaby łatwa. Najlepsi w Izraelu już kombinują jak można sobie poradzić z facetem machającym w ten sposób, ale ja na dziś uznaję, że najlepiej rzucić w nim czymkolwiek ciężkim i... w nogi. Zresztą takie postępowanie jest zgodne z filozofią krav maga - najlepszą obroną jest zawsze ucieczka. Walka, ale wtedy już ostateczna, jest wówczas, gdy na ucieczkę nie ma szans.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski