MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wśród serdecznych przyjaciół parkomaty bydgoszczan zjadły

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jarosław Reszka Filip Kowalkowski
Parę lat temu dorabiałem do dziennikarskiej wierszówki w Kujawsko-Pomorskiej Szkole Wyższej. Zajęcia prowadziłem w budynku przy Piotrowskiego, za którym wprawdzie był parking, lecz wyłącznie dla krewnych i znajomych królika czy raczej króliczej pary.

Nie zaliczałem się do wybrańców, a tym bardziej nie zaliczali się moi studenci. Gdy w soboty moje ćwiczenia zaczynały się o ósmej rano, musiałem więc być przygotowany na szybką akcję ratunkową. Studenci, by nie topić ciężko zarobionych dutków w brzuchach parkomatów, stawiali swe auta na zewnętrznym parkingu pobliskiego Focus Malla. Do środka wjechać nie mogli, bo galerię otwierano o dziewiątej, więc przestawić auto ruszali dopiero na pierwszej przerwie.

Często jednak tak się składało, że nim pierwsza przerwa nastąpiła, pod galerią już srożyli się strażnicy. Kto ich pierwszy wywąchał, wpadał na zajęcia z okrzykiem: ratuj się, kto może! Co ja, biedny nauczyciel, miałem robić? By nie stracić sympatii studentów, którzy mnie przecież utrzymywali, natychmiast zwalniałem zagrożonych szybką śmiercią finansową, a ci biegli do aut i uciekali przed czarnymi uniformami. Albo, gdy na ucieczkę było za późno, próbowali je zbajerować - co od czasu do czasu udawało się, zwłaszcza dziewczynom.

Gotyku na dotyk Bydgoszcz już sobie nie sprawi, ale może mieć na dotyk niemiecką secesję i w dodatku parkomaty, których w weekendy nie trzeba dotykać. - Jarosław Reszka

Dlaczego opowiadam dziś tę historię z myszką? Otóż już wtedy publicznie zastanawiano się w Bydgoszczy, czy strefa płatnego parkowania powinna funkcjonować w soboty. Przed opłatami, które tego dnia mogły przekroczyć 15 złotych, bronili się też studenci Wyższej Szkoły Gospodarki, uciekając na parking przy Multikinie - przynajmniej dopóki Multikino, w trosce o miejsce dla kinomanów, nie postawiło własnych parkomatów i ochroniarzy, mających oko na parkingowych oszustów.

Podobna zabawa w policjantów i złodziei co sobotę trwa właściwie w całym śródmieściu i dotyczy nie tylko studentów. Z darmowego azylu, nie tylko zresztą w soboty, cwaniacy korzystają na przykład na sporym parkingu Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego przy pl. Kościeleckich. Jest to parking przeznaczony dla pracowników uczelni i studentów, ale tylko teoretycznie. Część innych kierowców zorientowała się, że portierom nie płaci się za „solówki” w obronie parkingu przed obcymi, więc stają na nim bez skrupułów.

Lata mijały, a dyskusja nad zniesieniem opłat parkingowych w soboty utknęła w martwym punkcie. Jeśli dobrze pamiętam, parę miesięcy temu ratusz zadeklarował przynajmniej tyle, że zorientuje się, jaką wyrwę w budżecie spowodowałaby taka zmiana. Do jakich wniosków doszli urzędnicy? Do żadnych.

Przed tygodniem „Express Bydgoski” postanowił podkręcić tempo rozmyślań nad wolną sobotą dla parkomatów. W Zarządzie Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej zadaliśmy fundamentalne, moim zdaniem, pytania. Po pierwsze: ile miejsc parkingowych pozostaje pustych w soboty oraz przez ile godzin? Po drugie: jak wysokie są wpływy dla miasta z sobotnich opłat parkingowych i ile wynosi czysty zysk, po odjęciu wynagrodzeń obsługi strefy płatnego parkowania?

Gdyby miejscy urzędnicy kiedykolwiek poważnie przymierzali się do zniesienia opłat tego dnia, to od takich właśnie wyliczeń powinni rozpocząć pracę. Tydzień temu dowiedzieliśmy się, że takich danych ZDMiKP nie ma. Wniosek: mimo obietnic, nikt nad tym poważnie się nie pochylił. Nasz reporter otrzymał zapewnienie, że teraz taka symulacja zostanie przeprowadzona. Ile może to zająć czasu? Moim zdaniem, nie więcej niż kilka godzin.

Parkomaty to maszynki ze sztuczną inteligencją, których elektronowe mózgi połączone są z mózgiem naczelnym - komputerem w centrali strefy. Otrzymanie raportu zbiorczego z każdej soboty w ostatnim czasie i uśrednienie wyników tych raportów to dla komputera bułka z masłem. W imieniu wszystkich uciśnionych opłatami za parkowanie podczas sobotnich wypraw do centrum pytam zatem raz jeszcze: o jakiego rzędu kwocie rozmawiamy? I czy jest to kwota, dla której warto psuć mieszkańcom humor w weekendy, a sklepikarzom, restauratorom, fryzjerom i innym zainteresowanym branżom psuć interes?

Bardzo ostatnio lubimy w Bydgoszczy manifestować swe metropolitalne aspiracje. Ratusz, zdawałoby się, wiedzie w tym prym. Pokażmy zatem, że bliżej jest nam do Warszawy, Krakowa, Gdańska i Łodzi niż, powiedzmy, do Torunia. Cztery pierwsze z wymienionych miast zniosły sobotnie opłaty parkingowe, mimo że na pewno mogłyby zarobić na nich więcej niż Bydgoszcz. Toruń, podobnie jak my, utrzymuje płatne soboty. Argumentuje ów fakt tarasowaniem zwartej, niezbyt rozległej starówki przez tabuny aut nawet przy płatnych parkingach. Może stwarza to szansę, by także w turystyce zdobyć pewien atut? Gotyku na dotyk Bydgoszcz już sobie nie sprawi, ale może mieć na dotyk niemiecką secesję i w dodatku parkomaty, których w weekendy nie trzeba dotykać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!