Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Współczują, ale nie pomogą

Hanna Walenczykowska
Hanna Walenczykowska
- Lek, który brałam, niestety przestaje już działać i będę musiała brać inny, jeszcze droższy - mówi pani Magdalena
- Lek, który brałam, niestety przestaje już działać i będę musiała brać inny, jeszcze droższy - mówi pani Magdalena
Nawet nieznaczne przekroczenie progu dochodowego uniemożliwia skorzystanie z jakiejkolwiek pomocy i to bez względu na to, czy jest się zdrowym, czy nieuleczalnie chorym.

Pani Magdalena od 19 lat choruje na stwardnienie rozsiane. Nie może już samodzielnie poruszać się po mieszkaniu, choć jej mąż Adam zrobił dla niej specjalne drewniane poręcze.
[break]
- Stan żony się pogorszył, prawa ręka odmawia posłuszeństwa - mówi pan Adam. - Nie mogę jej zostawić samej w domu, sprzątam, gotuję, piorę... Przeżyłem falę w wojsku, a teraz nie mogą sobie poradzić.

Pan Adam jest stolarzem, pracuje w firmie Pianpol.

- Nie jestem w niej długo, a mimo to, pani prezes rozumie moją sytuację. Ostatnio musieliśmy pojechać do Poznania po kolejną receptę. Nie miałem pieniędzy, na szczęście pani prezes mi pomogła. Za wszystko jestem jej bardzo wdzięczny - wyznaje pan Adam i dodaje, że może liczyć tylko na wsparcie kilkorga osób: teściów, najbliższej rodziny i przyjaciół. To oni pomogli rodzinie (jest jeszcze kilkunastoletni syn pani Magdaleny) przenieść się z mieszkania na 3 piętrze do lokalu położonego na parterze. Dzięki temu możliwe stało się wyjście pani Magdaleny z domu.

- Wożę żonę na rehabilitację - tłumaczy pan Adam. - Ale wózek, który mamy, jest zbyt duży. Trudno go złożyć i zapakować do samochodu. Magda nie może używać go w mieszkaniu, nie mieści się w korytarzu...

Kiedy stan pani Magdaleny się pogorszył, rodzinie zaczynało brakować pieniędzy (obecne dochody miesięczne to: 1.050 zł netto pensja pana Adama, 730 zł renta pani Magdaleny i 700 zł alimenty syna) musieli zacząć wybierać: leki czy jedzenie, książki do szkoły dla chłopca czy paliwo do auta po ty, by móc dojechać na rehabilitację lub do Poznania na konsultacje. Dlaczego Poznań? Dlatego, że w Bydgoszczy pani Magdalena nie zakwalifikowała się do specjalnego programu terapeutycznego. W Poznaniu została przyjęta i jest leczona interferonem beta. Kuracja jest jednak bardzo droga.
- Kilka dni temu byliśmy w Poznaniu, dostałam receptę na kolejne 10 zastrzyków - wyjaśnia pani Magdalena. - Lek, niestety, przestaje już działać i będę musiała brać inny, jeszcze droższy.

Ostatnia seria zastrzyków, iniekcja co drugi dzień, ale… nikt nie może ich zrobić, ponieważ bydgoszczanie otrzymali zlecenie na wykonanie usługi od lekarza prowadzącego prywatny gabinet.

- NFZ (co się z tym wiąże, również przychodnie) nie honoruje takich recept. Zgodnie z przepisami, za wykonanie iniekcji, pani Magdalena musi zapłacić.
Zdesperowane małżeństwo zwróciło się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy. I tam bydgoszczan spotkało rozczarowanie. Choć czuli wielką życzliwość pracowników MOPS, nie otrzymali oczekiwanej pomocy. Niestety, nieznacznie przekraczają tzw, kryterium dochodowe (ok. 450 zł na osobę). Ogólnopolskie przepisy są bardzo sztywne, państwo S. mogą bezpłatnie skorzystać tylko z... pomocy psychiatry.

Na szczęście są instytucje, których nie krępują niehumanitarne przepisy i które już zadeklarowały pomoc. Jednym z nich jest Stowarzyszenie Sue Ryder, które pomoże w rehabilitacji, przeprowadzi zbiórkę darów oraz postara się znaleźć mniejszy wózek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!