MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wrześniowa reduta Włóki

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Samotnie siedząc na drzewie, polski żołnierz we wrześniu 1939 roku powstrzymał atak całego oddziału Wehrmachtu. Czy nazywał się Jan Mecer? Jeśli tak, to kim był i skąd pochodził? Czy nie jest to tylko legenda?

Samotnie siedząc na drzewie, polski żołnierz we wrześniu 1939 roku powstrzymał atak całego oddziału Wehrmachtu. Czy nazywał się Jan Mecer? Jeśli tak, to kim był i skąd pochodził? Czy nie jest to tylko legenda?

<!** Image 2 align=right alt="Image 23702" >Nadal widać efekty tak powszechnych w PRL-u wypaczeń i przeinaczeń polskiej historii. Miejsc wartych szczególnej pamięci przybywa, gdyż odsłaniane są nieznane, bądź utajnione wcześniej fakty z XX-wiecznej historii naszych ziem. Dla odmiany, gdzieniegdzie, między innymi w Bydgoszczy, można trafić jeszcze na relikty przeszłości, jak tablice ku czci Związku Młodzieży Polskiej czy dla uczczenia miejsca postoju wojsk Armii Czerwonej i NKWD w 1945 r.

Przykładem PRL-owskiej polityki kształtowania wiedzy o przeszłości jest obelisk ustawiony we wsi Włóki koło Koronowa.

Za co ta wdzięczność?

Miejscowi do pomnika przywykli, przyjezdni z reguły nie zwracają na niego uwagi. Monument znajduje się przy szosie gdańskiej, w miejscu gdzie krzyżuje się ona z drogą z Koronowa do Fordonu. Na wysokim cokole dumnie stoi żołnierz odziany w mundur wojsk II RP. W dłoniach trzyma wieniec laurowy i sztandar z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. „Bohaterom walk o niepodległość w latach 1939-1945 - wdzięczni rodacy gm. Dobrcz w czerwcu 1947 r.” - taki widnieje pod nim podpis.

Długo można by spekulować, co chciano w ten sposób uczcić.

Rzecz w tym, że kiedy wznoszono pomnik, dwa lata po wojnie, prawdy napisać nie było wolno. Wymyślono więc okrągłą, nic niemówiącą formułkę. W tamtych czasach zresztą każda gmina i wieś miały obowiązek uczcić pamięć ofiar II wojny światowej. Odpowiadało to i mieszkańcom, dając im poczucie docenienia poniesionych strat, jak i władzom, które mogły w ten sposób mnożyć liczbę ofiar.

- Pytałem starszych mieszkańców Włók, co im się kojarzy z tym pomnikiem - mówi bydgoski historyk Robert Grochowski, który na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego przygotowuje rozprawę doktorską, poświęconą przebiegowi kampanii polskiej 1939 roku w naszym regionie. - Odpowiedzi były różne. Według najbardziej rozpowszechnionej wersji, upamiętnia on polskiego żołnierza, który w pierwszych dniach wojny samotnie, strzelając z drzewa, powstrzymał na cały dzień atak wojsk niemieckich (!). Słyszałem jednak i to, że chodzi o jakieś walki w czasie wojny albo też wyrażenie wdzięczności Armii Czerwonej za wyzwolenie.

Dowódca wszedł na drzewo

Według oficjalnego informatora gminy Dobrcz z 2005 roku, we Włókach „doszło do zaciętych walk pomiędzy bandami hitlerowskimi a batalionem Wojska Polskiego. Szczególnie krwawe walki toczyły się na linii Trzeciewiec - Włóki. Poległo wielu żołnierzy polskich. Dokładna liczba ofiar nie została ustalona. Poległych grzebano w rowach strzeleckich na terenie wiosek Włóki i Trzeciewiec. W 1947 r. ekshumowano łącznie 43 ciała żołnierzy. Pochowano je przed pomnikiem u zbiegu szos Gdańskiej i Włóki - Koronowo”.

W innym miejscu spotkać można informację: „Na początku II wojny światowej, 9 października 1939 roku, wojska niemieckie rozstrzelały w Dobrczu około 800 osób. Nie zdołano ustalić imiennej listy rozstrzelanych. Zwłoki zostały spalone przez hitlerowców”.

Skąd miałoby się wziąć aż tyle ofiar, kim byli rozstrzelani i jak określono ich liczbę, nie wiadomo. To już klasyka PRL-owskiego traktowania najnowszych dziejów. Nic dziwnego, że dopiero po wielu latach okazało się na przykład, że w samej Bydgoszczy w okresie II wojny zginęła ledwie czwarta część mieszkańców z liczby podanej oficjalnie w latach czterdziestych.

Jeszcze jeden zapis z „Kroniki sołeckiej”: „Wiosną 1939 roku na terenie gromady Włóki stacjonuje Wojsko Polskie. Są to formacje z Białej Podlaskiej, z Łucka na Wołyniu. Kopie się wzdłuż szosy gdańskiej systemy rowów strzeleckich i rozciąga się zasieki z drutu kolczastego. 2 września doszło do bitwy na polach leżących po obu stronach szosy gdańskiej, na północ od szosy koronowskiej. Zacięty bój trwał od rana do późnych godzin popołudniowych. Celem strategicznym była „krzyżówka”. Szczególnych wyczynów męstwa dokonał jeden z dowódców oddziałów polskich. Ulokował się z karabinem maszynowym w koronie jednego z drzew przydrożnych na „krzyżówce” i położył celnymi strzałami nacierających Niemców. Bohater ten spoczywa przy drewnianym kościółku we Włókach”. I dopisek: „Był to prawdopodobnie Jan Mecer”.

Co tak naprawdę wydarzyło się w 1939 roku na cichych, obsianych dziś polach między Włókami a Trzeciewcem?

Przedmoście Bydgoskie było rozbudowanym systemem umocnień, naprędce budowanych latem 1939 roku. Część zachodnia obejmowała obszar od Kruszyna do Tryszczyna, wschodnia od Bożenkowa do Strzelec Dolnych. Pierwsza wysunięta linia obrony części wschodniej biegła od południowego skraju jeziora Borówno przez Kusowo i Włóki do Złej Wsi nad Wisłą. Umocnienia te w chwili wybuchu wojny pozostawały nieobsadzone.

1 i 2 września mieszkańcy gminy Dobrcz, w panice, spodziewając się zaciętych walk w tym rejonie, masowo ruszyli z dobytkiem w kierunku Bydgoszczy. Szosa gdańska zapchana była potokiem uciekinierów. Ewakuujący się na własną rękę mieli rację. Nad ranem 3 września do nielicznych osób pozostałych w swoich domostwach dotarli oficerowie Wojska Polskiego, nakazując ewakuację. W tym miejscu bowiem rozegrać się miała bitwa.

Niemcy znaleźli lukę

Jeszcze przed świtem na linię obronną w okolicach Włók dotarły mocno wykrwawione walkami z poprzedniego dnia oraz zmęczone całonocnym marszem oddziały 23. Pułku Piechoty ze składu 27. Dywizji Piechoty. Pułk ten do chwili wybuchu wojny stacjonował we Włodzimierzu Wołyńskim.

Około godziny 7 pojawiły się tu niemieckie oddziały rozpoznawcze. Dwie godziny później ruszyło pierwsze natarcie wzdłuż szosy gdańskiej, skierowane na skrzyżowanie we Włókach, które miało znaczenie strategiczne. Pierwszy atak został odparty. Ponowny, przeprowadzony około godziny 15, także. Ten drugi zadał jednak stronie polskiej bardzo poważne straty. Niestety, na dodatek okazało się, że Niemcy znaleźli lukę w obronie - przesmyk nad jeziorem w Borównie. Tamtędy przedostali się na tyły polskich oddziałów.

W tej sytuacji o godz. 16.30 zarządzono odwrót w kierunku Bydgoszczy. Pierwszy batalion wydostał się spod ognia i wycofał. Drugi ostrzeliwany był z trzech stron. To właśnie wówczas nastąpiło zdarzenie, o którym do dziś mówią mieszkańcy tych stron.

Nieznany z nazwiska polski żołnierz wszedł na drzewo z karabinem maszynowym i prowadził stamtąd ostrzał, póki nie został śmiertelnie trafiony przez Niemców. Akcja ta - ciągły, celny ogień, powstrzymała na jakiś czas natarcie i umożliwiła drugiemu batalionowi oderwanie się od nieprzyjaciela.

Niestety, nie udało się nigdy dokładnie ustalić, o które drzewo chodziło, w którym miejscu ta akcja miała miejsce, ani też, kto strzelał. Część świadków mówiła o drzewie przy szosie gdańskiej, odległym o 200 metrów na północ od pomnika, inni wskazywali na drzewo przy drodze do Koronowa.

Wszystkich, którzy mogliby udzielić jakichkolwiek informacji na temat wydarzeń we Włókach w pierwszych dniach II wojny proszę o kontakt - tel. 052 326-07-18.
<!** Image 3 align=middle alt="Image 23704" >

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski