Praktycznie każdego dnia stajemy w obliczu nieszczęść, dotykających kogoś bliskiego czy obcego, komu trzeba pomóc finansowo. Dziś zbieramy pieniądze najczęściej na ciężko chore dzieci i Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, rzadziej na pogorzelców, ofiary wypadków, już tylko od wielkiego dzwonu na budowę studni w Afryce czy ofiary trzęsienia ziemi np. w Nepalu. Jeszcze rzadziej rzucamy drobne monety żebrzącym cudzoziemkom - obowiązkowo z dzieckiem na ręku - czy różnym obwiesiom bądź naciągaczom, wyciągającym plastykowe kubki. Nie ma już zbiórek na cele publiczne, bo klapa paru podobnych przedsięwzięć przekonała, że z naszą ofiarnością jest źle. To nie tylko efekt coraz mniejszej empatii we współczesnym świecie, ale także różnych przekrętów przy okazji poprzednich zbiórek.
Obyczaj przeprowadzania publicznych kwest był dla mieszkańców dużej części naszego regionu w początkach XX wieku obcy. Pod zaborem pruskim działalności charytatywnej w zasadzie nie prowadzono, bowiem o wszystko i wszystkich dbało wówczas państwo. Nie finansowało ono jednak działań środowiska polskiej mniejszości. Dlatego Polacy w Bydgoszczy i Toruniu ze swoich składek musieli budować swoje domy zebrań, kościoły, teatry i utrzymywać organizacje patriotyczne.

Sytuacja uległa zmianie w trakcie I wojny światowej. To wówczas nawet najbogatsze państwo w Europie - Niemcy miało kłopoty z dźwignięciem ciężaru utrzymania armii i społeczeństwa. Rozpoczęto przeprowadzanie zbiórek najpierw na ofiary wojny - sieroty i inwalidów, potem na wyżywienie dla uboższych, ciepłą odzież na zimę, na rannych żołnierzy… Polscy mieszkańcy Pomorza i Kujaw swoich marek i fenigów nie szczędzili zarówno na cele narodowe, jak i państwowe.
Po odrodzeniu się Rzeczypospolitej i przejściu Bydgoszczy oraz Torunia pod jej administrację zimą 1920 roku, w biednym państwie jeszcze bardziej potrzebny był solidaryzm społeczny. Od razu ruszyły wielkie akcje zbiórkowe na plebiscyt na Górnym Śląsku, na powstańców śląskich, na obrońców Lwowa, na plebiscyt na Warmii i Mazurach, na plebiscyt w sprawie przyłączenia Wileńszczyzny do Polski. Prasa odnotowywała wówczas akty niesłychanej ofiarności, np. ranni i chorzy żołnierze w liczbie 1007, leżący w szpitalu wojskowym w Bydgoszczy, postanowili należne im na „polepszenie wiktu podczas świąt Bożego Narodzenia 1920 roku 30 marek na osobę przekazać na rzecz plebiscytu na Górnym Śląsku” Jeszcze dodatkowo latem tego roku zbierano na żołnierzy walczących na froncie wojny z bolszewikami, na przesiedleńców uciekających z objętych wojną terenów, a jednocześnie na bezdomnych, bezrobotnych, wdowy i sieroty, inwalidów wojennych, powstańców wielkopolskich, rodaków wracających na Pomorze po wysiedleniu z Niemiec, ofiary wybuchu wulkanu w... Japonii i jeszcze inne cele, jak budowa pomników wybitnych Polaków.
Zobacz też
Toruń na rowerach ZDJĘCIA
Uczą, bawią, badają. Na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrod...
Oprócz zbiórek prowadzonych na ulicach, najczęściej w niedzielne popołudnia, w czym celowały powstające jak grzyby po deszczu towarzystwa dobroczynne, organizowano także zabawy połączone z loteriami fantowymi, zwane wentami, z których środki szły na tzw. szlachetne cele, np. na Gwiazdkę dla ubogich. Rocznie organizacje charytatywne w międzywojennym Toruniu zbierały nawet po około 100 tys. zł.
Obyczaj organizowania najbardziej dochodowych went z czasem zaczął budzić kontrowersje. W maju 1935 r. wypowiedział się w tej sprawie sam prymas, kardynał Adam Sapieha: „Używanie tańca jako środka propagandowego w dziedzinie dobroczynności chrześcijańskiej polega na zasadniczem nieporozumieniu. Do istotnych cech miłosierdzia chrześcijańskiego należy ofiara ze siebie, ze swego majątku lub czasu ze swej pracy, wywody i przyjemności na rzecz bliźniego. (...) nie powinno się wsparcia biednym wytańcowywać. To profanuje ofiary miłosierdzia chrześcijańskiego, które jest tak wzniosłe, że jej narówni z okruchami z tańcówek stawiać nie wolno”.
Comiesięczna wielka kwesta niedzielna na rzecz bezrobocia w dobie kryzysu gospodarczego odbywała się w Toruniu, począwszy od 4 października 1931 r. Osobliwością tamtych czasów były tzw. łańcuszki, czyli ogłoszenia prasowe typu: „Wpłaciłem na... (tu wymieniano konkretny cel) sumę 30 zł, wzywam do tego samego pana Iksińskiego”. Cóż takiemu wymienionemu pozostawało? Najwyżej mógł się „odkuć”, wskazując kolejną osobę.
Co wiesz o najważniejszych wydarzeniach w regionie? [QUIZ]
W ówczesnej prasie pomorskiej łatwo wyszukać można długie listy ofiarodawców (nikt wówczas nie znał jeszcze słowa „sponsor”) np. strojów do pierwszej komunii dla sierot po żołnierzach czy żywności dla tzw. internatów kresowych.
Dzięki masowym regularnym wpłatom większości społeczeństwa budowano szkoły i kościoły na wsi, otwierano czytelnie i biblioteki. Zbierano pieniądze podczas wesel, na imieninach, podczas koncertów i przedstawień teatralnych. Zwykle kupcy i przedsiębiorcy składali największe sumy, ale i nie brakowało biednych wdów czy nawet uczniów, którzy wrzucali do puszek po uciułane kilkadziesiąt groszy, uważając taki gest za całkowicie naturalny.
Przeczytaj: Państwowy grunt dla ojca Rydzyka z bonifikatą wojewody
Każdego roku w większych miastach organizowano tzw. tydzień lotniczy, podczas którego zbierano datki na Ligę Obrony Przeciwpowietrznej i Przeciwgazowej. Z kolei w latach 30. modne stało się zbieranie funduszy na zakup... kolonii zamorskich dla Polski.
Tuż przed II wojną kraj ogarnęła fala zbiórek na sprzęt wojskowy, na tzw. Fundusz Obrony Narodowej. Wystraszeni wizją wojny obywatele ochoczo oferowali oszczędności w gotówce, obce waluty, obligacje i kosztowności. Na próżno.
Rauty, bale, rejsy
Jedną z najgłośniejszych imprez charytatywnych w naszym regionie był organizowany rokrocznie w pierwszych dniach czerwca nocny rejs po Wiśle którymś z licznych tzw. statków salonowych, należących do Towarzystwa Żeglugowego „Vistula”. Rejs rozpoczynał się zwykle o godz. 21 i trwał do późnych godzin nocnych. Na pokładzie można było zagrać w ruletkę i black jacka, wziąć udział w tzw. kole szczęścia oraz loterii filmowej, obejrzeć przedstawienie kabaretowe oraz pokaz ogni sztucznych. Nic dziwnego, że na taki rejs stać było tylko najbardziej majętnych, a w czasie dobrej zabawy bywali oni zwykle bardzo hojni podczas przeprowadzanej na pokładzie kwesty na ubogich.
INFO Z POLSKI - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju