Czy firma Jagr obiecała ludziom podwyżki, jeśli będą głosować na wskazanego przez nią kandydata? Andrzej Łażewski, wójt gminy Warlubie, twierdzi, że tak.
<!** Image 2 align=right alt="Image 37895" sub="Niedzielne wybory samorządowe dla wielu włodarzy okazały się porażką, w tym również dla wójta Warlubia">Andrzej Łażewski przegrał niedzielne wybory samorządowe. Po szesnastu latach będzie musiał rozstać się z fotelem wójta gminy Warlubie. Jego miejsce zajmie 38-letni Krzysztof Michalak. Zdobył 1241 głosów. O 133 więcej niż Andrzej Łażewski.
- Wynik mógłby być inny, gdyby nie postawa firmy Jagr. Wiem, że jej szefowie mocno zaangażowali się w poparcie mojego rywala - twierdzi Andrzej Łażewski.
Zdaniem wójta, w Jagrze urządzano spotkania, na których dyrekcja nakazywała, aby pracownicy głosowali na jego konkurenta.
- Mało tego, ludziom obiecywano też podwyżki w przypadku, gdy wygra Krzysztof Michalak. Pierwszy raz spotykam się z tak skandalicznymi praktykami - oburza się wójt Warlubia.
<!** reklama left>Jagr to jeden z największych w regionie producent masła i smalcu. Zatrudnia 320 osób, z czego większość to mieszkańcy gminy Warlubie. Czy faktycznie Andrzejowi Łażewskiemu zabrakły 133 głosy do wygranej za sprawą poczynań firmy?
- To absurd - ripostuje Andrzej Wyżlic, dyrektor zakładu. - Ja i mój szef jesteśmy mieszkańcami Grudziądza i nie interesują nas wybory w Warlubiu. W ogóle trzymamy się z daleka od polityki. Nie organizowaliśmy żadnych spotkań wyborczych na terenie zakładu. Nie mówiliśmy też pracownikom, że mają głosować na pana Michalaka, kusząc ich podwyżkami. Jestem zdziwiony zarzutami wójta. Mamy tu inne sprawy na głowie niż wybory samorządowe. Musimy dbać o rozwój zakładu, żeby ludzie mieli pracę, a nie bawić się w polityczne przepychanki - dodaje dyrektor Jagru.
Andrzej Łażewski mówi, że jest rozczarowany postawą firmy.
- Tym bardziej, że przez wiele lat współpraca między nami układała się poprawnie - argumentuje.
Zarzutami zdziwiony jest jego zwycięski rywal z wyborów.
- Nie organizowałem spotkań na terenie firmy - przekonuje Krzysztof Michalak. - Ograniczyłem się jedynie do wywieszenia swojego plakatu w dyżurce. Rozmawiałem też kilka dni przed wyborami z pracownikami, ale przed jej siedzibą, prosząc, aby oddali na mnie swój głos. Rozumiem, że pan Łażewski jest rozgoryczony z powodu porażki, ale posuwa się w swoich oskarżeniach za daleko - dodaje.
Ordynacja wyborcza nie precyzuje czy obiecywanie korzyści majątkowych za oddanie głosu jest karalne. Mowa jedynie o odpowiedzialności za podobne praktyki podczas zbierania podpisów na listach wyborczych. Między innymi dlatego Andrzej Łażewski nie będzie skarżył firmy do sądu.
- Poza tym, nie chcę szkodzić pracownikom firmy, którzy mnie o tym powiadomili. Mogliby stracić pracę. Uważam jednak, że Jagr zachował się bardzo nieetycznie - zaznacza.