Michał Winiarski, wicemistrz świata z Japonii z końca roku 2006, wychowanek bydgoskiego Chemika, swój pierwszy sezon we włoskiej Serie A zakończył dwa tygodnie temu. W najbliższy poniedziałek musi stawić się na zgrupowaniu reprezentacji przed Ligą Światową. W miniony weekend odwiedził rodziców w Bydgoszczy, a w niedzielę po wyjeździe, wraz z żoną Dagmarą, odwiedził grób Arka Gołasia...
<!** Image 2 align=right alt="Image 52502" sub="Kibice z Bydgoszczy i regionu Michała Winiarskiego będą mogli obejrzeć">No to jak się żyje i gra tam, we Włoszech?
Świetnie! Klub jest profesjonalnie prowadzony, nie muszę się o nic martwić, tylko trenować i grać! Wybraliśmy sobie mieszkanie z kilku ofert, mamy do dyspozycji samochód. Bardzo szybko się zaaklimatyzowaliśmy. Poznaliśmy wspaniałych życzliwych ludzi. Mamy już swoje miejsca, gdzie najchętniej chodzimy w wolnym czasie. A ja przy okazji wyjazdów na ligowe mecze poznałem też troszkę więcej kraju.
A jak się chowa syn Oliwier? Żona Dagmara urodziła go tuż przed półfinałowym meczem MŚ z Rosjanami, więc może ma już zadatki na siatkarza?
Ma dopiero pół roczku, więc nie wiem, co z niego wyrośnie. Jeszcze nawet nie siedzi. a co dopiero skakać (śmiech). Nie był też z żoną na żadnym meczu obejrzeć tatusia w akcji, bo za głośno w hali.
Od dwóch tygodni masz wolne...
Właśnie, tyle wolnego, w sumie trzy tygodnie, to ja już nie miałem dawno. Aż się dziwnie czuję...
Trentino, grając z Cuneo, odpadło w I rundzie play off...
W sezonie zasadniczym szło nam różnie, ale szykowaliśmy się specjalnie na play off. Przegraliśmy z nimi 1:2, ale każdy mecz kończył się tie-breakami. Już w pierwszym meczu, na ich parkiecie, mogliśmy wygrać. Szkoda, bo było nas stać na więcej.
W fazie ćwiercfinałowej miałeś świetne statystyki, w większości rankingów byłeś w pierwszej trójce. I zaliczyłeś najwięcej asów, bo pięć...
<!** reklama left>Tak wyszło, i cieszę się z tego bardzo. Nie mogę powiedzieć, że mam pewne miejsce w wyjściowej szóstce, bo na to trzeba cały czas pracować, ale czuje się dobrze w tym zespole. A grając z najlepszymi i przeciwko najlepszym można się tylko rozwijać. Ani przez moment nie żałuję , że tu trafiłem. Mam jeszcze do wypełnienia rok kontraktu i zamierzam maksymalnie to wykorzystać. A co dalej? Zobaczymy...
Już niedługo startuje Liga Światowa, na początku czerwca znowu pojawisz się w Bydgoszczy. Nie musicie się martwić o finał, który rozegrany zostanie w katowickim „Spodku”, więc pewnie zagracie na luzie, dla kibiców?
Tak właśnie chyba będzie. Nie musimy się szarpać, ale nie możemy zagrać poniżej pewnego poziomu. Zapowiada się, że trybuny podczas naszych meczów znowu będą pełne, a to zobowiązuje.
Miałeś okazję śledzić, jak idzie bydgoskiej drużynie w PLS?
Jestem na bieżąco z tym co się dzieje w bydgoskiej siatkówce, choćby przez ojca (Jerzy Winiarski jest wiceprezesem BKSCh Delekty - przyp. Fa). Mam też u siebie we Włoszech cyfrowy Polsat, więc jak tylko mam czas i jest coś do oglądania z siatkówki polskiej, to nie przepuszczę.
A sam finał PLS? W rywalizacji Bełchatowa z Jastrzębiem jest 2-2. Kto według Ciebie zostanie mistrzem? Pewnie bliższa sercu Skra?
Niekoniecznie. W tym roku finał jest naprawdę pasjonujący i trudno wskazać mistrza. Mam wrażenie, że w piątek, mimo iż mecz jest w Bełchatowie, zadecyduje jak zawsze w takim momencie dyspozycja dnia.
Czy po roku pobytu we Włoszech mógłbyś już porównać ligę polską i włoską?
Według fachowców włoska liga jest najlepszą na świecie, ale polska - mająca tylu wicemistrzów świata i uczestników mundialu - też się rozwija. W Serie A jest tak, że każdy może wygrać z każdym, czyli pierwszy zespół z czternastym, i odwrotnie. Ale przegrać też. W polskiej lidze może jeszcze nie, ale poziom z roku na rok się podnosi. W PLS już jest ciekawie, a może być jeszcze ciekawiej. Jestem tego pewien.