https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie sprzątanie w "žJuraszu" [MAGAZYN]

Grażyna Ostropolska
W ubiegłym tygodniu władze UMK odwołały ze stanowiska dyrektora Jarosława Kozerę, a teraz intratne posady traci czternastu menedżerów klinik Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 w Bydgoszczy. - Czas najwyższy! - cieszą się lekarze i pielęgniarki.

W ubiegłym tygodniu władze UMK odwołały ze stanowiska dyrektora Jarosława Kozerę, a teraz intratne posady traci czternastu menedżerów klinik Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 w Bydgoszczy. - Czas najwyższy! - cieszą się lekarze i pielęgniarki.
<!** Image 5 align=none alt="Image 219725" sub="Fot.: Dariusz Bloch">
Nie kryją, że część menedżerów mocno zalazła im za skórę. - Chyba już sama nazwa „menedżer” podziałała na niektórych jak sodówka, bo poczuli się niczym udzielni książęta. Niszczyli ludzi, dezorganizowali pochopnym działaniem pracę klinik - wyliczają wady tych, którzy się im narazili.

<!** reklama>

Głosy tych, którym żal zwalnianych, należą do mniejszości:  - Sam zamysł powołania menedżerów, którzy odciążą szefów klinik od papierkowej roboty oraz kontroli nad wydatkami, był słuszny, więc warto się zastanowić, czy nie wylewamy dziecka z kąpielą - sugerują.

- Idea może była piękna, ale ją wykrzywiono - uważają szpitalni związkowcy. To w dużej części ich zasługa, że

szpitalna miotła zawróciła

i teraz pracę tracą ci, którzy wcześniej... innych zwalniali na potęgę. - Robili czystki w ramach tzw. oszczędności, które przyniosły szpitalowi więcej szkody niż korzyści - przekonują nasi rozmówcy. Pamiętają, jak się wykluł pomysł powołania menedżerów.

- W 2010 r. dyrektor Kozera zaproponował, by pielęgniarki oddziałowe zaczęły kontrolować nadmierne wydatki klinik i szpitalne związki przyklasnęły tej idei - słyszymy. Nadano wtedy oddziałowym tytuły „kierowników ds. pielęgniarstwa” i przez półtora roku pozwolono im działać w charakterze menedżerów.

- I nagle w 2012 r. dyrektor zdecydował o rozdzieleniu funkcji. Miałyśmy wybrać - pozostać oddziałową, czy stać się menedżerem. Większość wybrała swój zawód, bo czuła się przede wszystkim pielęgniarką i tylko parę osób z grona zastępców oddziałowych zdecydowało inaczej - słyszymy. W sumie szpital zatrudnił 14 menedżerów klinik, w tym znaczną część spoza szpitala.

- Przyznano im wysokie, kilkutysięczne apanaże i kwartalną premię, ale i tak większość powierzonych im obowiązków nadal wykonywały oddziałowe - twierdzą związkowi działacze.

- Dzięki nam na samych zakupach leków i drobnego sprzętu szpital oszczędził 10 mln zł - chwaliły się w mediach szpitalne menedżerki. Wspominały o magazynowych zapasach, których nikt wcześniej nie kontrolował, bo w jednej klinice był nadmiar sprzętu, a w innych go brakowało. - Niepotrzebne były zakupy, tylko przesunięcie zapasów - tłumaczyły dziennikarzom.

- To były pozorne oszczędności, bo wyrządziły nam więcej szkody niż korzyści - twierdzą oddziałowe.Opowiadają historie od których

włos jeży się na głowie.

- Jest piątek, godzina 14.00. Przychodzi do mnie pielęgniarka i mówi, że ma 40 pacjentów na oddziale i nie może żadnemu podłączyć kroplówki, bo nie ma ani jednego aparatu. Takiego zwykłego, który kosztuje 1,20 zł. Przed nami weekend, biegam od kliniki do kliniki i błagam, by choć jeden mi pożyczono, ale wszędzie są braki. Magazyny oczyszczono z zapasów, a z nowych zakupów zrezygnowano. Puszczają mi nerwy, bo od czego jest menedżer! Robię mu awanturę i wtedy on organizuje mi na weekend... 20 aparatów. To kropla w morzu potrzeb, bo my zużywamy ich dziennie 40. Mam losować, komu podłączyć? „Przecież to stwarza zagrożenie dla ludzkiego zdrowia i życia, tu powinien wejść prokurator”, krzyczę - relacjonuje oddziałowa jednej z klinik. Kończy się na tym, że menedżer się obraża i pisze na nią skargę do dyrektora.

- Skargi i donosy to ulubione zajęcie części menedżerów - twierdzą nasi rozmówcy i wymieniają nazwiska tych najbardziej znienawidzonych. - O tym, jak niszczyli ludzi, można przeczytać na forach internetowych pod publikacjami o szpitalu - podpowiadają.

Kolejna historia dotycząca uniwersyteckiej kliniki też jest wstrząsająca. - Mam dyżur na oddziale, gdzie większość pacjentów ma pampersy, a menedżer wręcza mi trzy pary rękawiczek.

Szlag mnie trafia. „Mamy g... spod tyłka pacjenta gołymi rękami sprzątać?”, pytam menedżera, a ten odpowiada, że nic na to nie poradzi, bo taki założono limit - słyszymy od innej oddziałowej. Podobnie bywa ze strzykawkami jednorazowego użytku, cewnikami oraz paskami do mierzenia poziomu cukru, które raz są, a raz ich nie ma.

- To stresuje, bo za każdym razem, gdy brakuje nam tych pasków albo aparatów do kroplówek, ocieramy się o prokuratora - pielęgniarki powtarzają te słowa jak mantrę.

- Informowaliśmy o tych brakach dyrekcję, ale nie było reakcji - mówią związkowcy, bo to oni wysłuchują najwięcej skarg od bezradnych lub zastraszonych pracowników.

O tym, że na jednym z oddziałów, który przynosi szpitalowi spory zysk,

rozwalone łóżka wiąże się bandażami,

jest w „Juraszu” głośno. - Zanim położy się chorego do łóżka, trzeba je jakoś powiązać, by się nie rozsypało, więc na każdego pacjenta, choć on tego nie potrzebuje, wypisuje się bandaże. Gdy trzeba go zbadać lub np. przewieźć na badanie RTG, rozwiązujemy stary bandaż i  zakładamy nowy, czasem kilka razy dziennie. Tak jest co najmniej od dwóch lat i gdyby ktoś policzył koszty, doszedłby do wniosku, że rachunek za bandaże przewyższa koszt zakupu nowego łóżka - słyszymy od pielęgniarek.

- To wstyd, żeby takie rzeczy działy się w klinice uniwersyteckiej - oceniają pacjenci i zła sława szpitala daleko się niesie.

- Dawniej o zaopatrzenie dbali zastępcy oddziałowych, ale dyrektor Kozera zlikwidował te stanowiska, bo uważał, że ich zadania przejmą menedżerowie, a ci, zamiast radzić się oddziałowych, bo te najlepiej znają szpitalne potrzeby, zaczęli z nimi walczyć. Zaczęły się donosy, wnioski o zwolnienie lub obniżenie pracownikom pensji  - twierdzą związkowi aktywiści.

W sierpniu menedżerowie zasugerowali, żeby oddziałowe zmieniły grafik dyżurów pielęgniarek. - Chcieli, żeby dyżury w nocy, w weekendy i święta przydzielać tylko pielęgniarkom kontraktowym, bo one nie nie mają za to dodatków.

Uznałyśmy, że to dyskryminacja etatowych pracowników i nie możemy się na to godzić - słyszymy od oddziałowych. To oraz rozbicie Kliniki Medycyny Ratunkowej, z której zostali zwolnieni lub odeszli (na znak solidarności ze zwolnionymi m.in. doktor Wieczorek) prawie wszyscy pracownicy, przelało czarę goryczy.

- Na tym, co się stało w KMR, również zaważyła negatywna rola menedżera - pani B., skonfliktowanej z personelem i kierownikiem kliniki  - twierdzą związkowcy i przyznają, że o kwalifikacjach i sposobie traktowania ludzi przez tę panią mają jak najgorsze zdanie. - Jest arogancka i lubi poniżać ludzi - oceniają.

Doktor Przemysław Paciorek, który latem odszedł z „Jurasza”, potwierdza te zarzuty. - Menedżer B. kompletnie nie nadawała się do pracy z ludźmi. Odniosłem wrażenie, że ma machiaweliczną osobowość, bo cieszy się ludzkim nieszczęściem - ocenia.

O menedżerach w „Juraszu” mówi tak: - Pomysł może był dobry, ale

nazwa nietrafiona,

bo kojarzyła się kierownikom klinik z wysłannikami dyrektora. Moim zdaniem, dyrektor Kozera niepotrzebnie skasował stanowiska zastępców oddziałowych, bo wystarczyło, by to im przyznał finansowy dodatek i powierzył obowiązki, które mają menedżerowie.

Zdaniem Paciorka, który pełnił w szpitalu funkcję dyrektora ds. lecznictwa, tylko czterech z... czternastu menedżerów sprawdziło się na tym stanowisku. - To były osoby, które wcześniej pracowały w „Juraszu”, utożsamiały się z nim, znały jego problemy i potrafiły tę wiedzę spożytkować - uważa i dodaje, że jeśli szpital tych pracowników zatrzyma, na pewno sprawdzą się jako analitycy.

„Nie możemy dłużej tolerować antyhumanitarnych działań dyrektora Kozery, niszczenia szpitala i załogi. W trosce o los naszej placówki prosimy o bardzo pilną interwencję pana ministra” - to fragment listu, który w czwartek 28 sierpnia związkowcy z „Jurasza” złożyli na ręce ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza (dzień wcześniej wysłali mu ten list pocztą elektroniczną wraz z kopiami skarg do władz UMK).

Godzinę później w gabinecie dyrektora Jarosława Kozery pojawili się: rektor UMK prof. Andrzej Tretyn oraz prorektor ds. Collegium Medicum prof. Jan Styczyński i wręczyli dyrektorowi wypowiedzenie umowy o pracę.

Od poniedziałku obowiązki dyrektora „Jurasza” pełni Jacek Kryś. Zaczął swoje rządy od likwidacji stanowisk menedżerów klinik i tak to tłumaczy: - Ta decyzja zapadła po szczegółowej analizie projektu restrukturyzacji szpitala, mającego na celu poprawę efektywności i ograniczenie kosztów szpitala, który to projekt nowy zarząd szpitala zamierza wprowadzać w życie.

- Część menedżerów, która zostanie w szpitalu, będzie przeniesiona do Działu Finansów i Analiz. Będą tam zajmować się rozliczaniem i analizą funkcjonowania poszczególnych klinik i zakładów - informuje rzeczniczka szpitala Marta Laska.

Prosimy ją o kontakt z menedżerami, którzy od poniedziałku są dla dziennikarzy nieuchwytni. - Nie ma takiej możliwości, bo nie mogę podawać numerów ich komórek - mówi pani rzecznik, ale przekazuje naszą prośbę o rozmowę pani B., menedżerce, której nazwisko najczęściej pojawia się na forach internetowych, w skargach do rektora UMK i w listach do naszej redakcji.

- Proszę mi przysłać pytania mailem - mówi pani B. Wysyłamy. Cytujemy zarzuty, które wysuwają pod jej adresem pielęgniarki i lekarze. Pani B. nie odpowiada.

Do tematu wrócimy. **


W Polsce obowiązuje system ordynatorski i „wrzucanie” menedżerów do szpitalnych klinik musi budzić kontrowersje, bo nie jesteśmy do tego przygotowani. Do izby lekarskiej wpływały liczne skargi na menedżerów z „Jurasza”, bo niektórych władza przerosła i ujawniły się ich paskudne charaktery.
Część z nich z satysfakcją i zaangażowaniem wypełniała restrykcyjne zlecenia dyrekcji, zdarzały się nawet osoby, które czerpały radość z wyrzucania ludzi z pracy. To jest przerażające, więc nie można mieć żalu do tych, którzy na stronach internetowych zamieszczają na temat niektórych menedżerów ostre komentarze.
Ja uważam, że to zło działo się za przyzwoleniem władz UMK. To smutne, bo renomę szpitala tworzą zgrane zespoły lekarsko-pielęgniarskie, które w „Juraszu” zniszczono.

Stanisław Prywiński, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Bydgoszczy

Komentarze 41

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

p
pacjentka
czy oddziałowe mają takie kompetencje,że zostawiają po nocce swoje podwładne,w celu przeprowadzenia wizyty pielęgniarskiej,kto tym pracownikom zwróci utracone minuty ?
m
mgr pielegniarstwa
babciu jak jesteś zmęczona pracą na oddziale to spier na emeryturę albo do przychodni udawać że pracujesz
P
PRACOWNICZKA SZ
Pielęgniarki,chcą być doceniane,brać czynny udział w konkursach na wymarzone stanowiska pielęgniarek oddziałowych,,ale po konkursie na pielęgniarkę naczelną mają niesmak,straciły zaufanie za dużo widziały ,mało kto będzie chciał się zmierzyć w konkursie w obawie ,że może być na podobnych zasadach jak na naczelą. pielęg.Trudno powiedzieć o pragnieniach wprost dlatego łatwiej napisać.Gdyby władze UMK,dostrzegły to to chętnych na podnoszenie kwalifikacji byłoby wiecej,chociażby na dobrym zarządzaniu w służbie zdrowia w UMK.Czy chcemy tak dużo?Chcemy się rozwijać też być zauważonymi,a w szpitalu jak ktoś zostanie oddziałową pielęgniarką to już na zawsze czyli do emerytury,to po co się rozwijać w Collegium Medicum jak nas już i tak nic nie czeka! A SZKODA .
z
związkowiec
Kto następny-miała być pielęgniarka naczelna,ale na razie jest.Dlaczego są jeszcze dwie naczelne w Juraszu utrzymywane z naszych podatków?
I
Ilona
Może będzie lepiej jak wszyscy się zmienią na stanowiskach kierowniczych.
z
związkowiec-członek
mimo ,że jestem w związkach to też uważam ,że są potrzebne zmiany na stanowiskach średniego szczebla,nie może być tak,żeby pielęgniarki pracowały jako oddziałowe całe życie zawodowe,a pielęgniarki całe życie zawodowe na jednym oddziale!potem mają problemy przystosować się do zmiany!Brawo dyrektorowi Prywińskiemu niech wraca do Jurasza i coś zrobił.
J
Joanna
Kto wie ile wówczas kierownicy d/s pielęgniarstwa zarabiali,gdy mieli łączone uposażenia oddziałowej plus menagera kliniki?Czy to były ogromne pieniądze?Dlaczego oddziałowe jeszcze pracują,dlaczego pielęgniarki nie mają równych szans?Dlaczego to idzie wszystko w pielęgniarki ,które są się kształcić
p
pracownik
A kiedy będzie odwołana Pielęgniarka Naczelna M.Z. z Jurasz.O odwołaniu było głośno,ale ucichło.Menadżerowie wszyscy nie otrzymali wypowiedzenia,dalej krzątają się po oddziałach!Nadal są dwie pielęgniarki Naczelne.Co dalej z konkursami na oddziałowe czy będą rzeczywiste!
c
czytelnik1
BRAWO, BRAWO
Pani B to wyjatkowo niekompetentna osoba. Zadufana w sobie, ultra egoistka. Nie ma bladego pojecia o funkcjonowaniu szpitala. Bardzo lansowal ja Kozera.
c
czytelniczka
Podobna sytuacja jest w szpitalu w Lubinie przy ul. Bema,całkiem zniszczą szpital
e
eb
to chyba wypowiedz jednej z pan menedzer.... :)
B
Bartłomiej
dlatego tak to teraz wygląda.
~Bywalec napisal(a):
----------------------

> Kapral Kryś i dr Paciorek - to teraz osoby, które ferują opinie, jak ma funkcjonować szpital Jurasza! Kpina staje się coraz większa. Diabły w ornat się ubrały i ogonami na msze dzwonią!
B
Bartłomiej
~pacjentka napisal(a):
----------------------

> przeczuwam,że Pan Przemysław ,będzie w RCO ,tam by pasował!
Z
Z RCO
~pacjentka napisal(a):
----------------------

> przeczuwam,że Pan Przemysław ,będzie w RCO ,tam by pasował!
n
nurse89
~wielkie sprzątanie napisal(a):
----------------------

> Trochę były dyr.miał rację,z tymi nockami i niedzielami dla pielęgniarek, bo to sa oszczędności.Takie podwyzki dla pielęgniarek i duże płace lekarzy mogą doprowadzić do prywatyzacji ,a tego to chyba nie chce personel medyczny.3000zł to stanowczo za dużo na podwyżki.

nie wiesz człowieku co mówisz. takie działanie miało na celu zmuszenie pielęgniarek etatowych do przechodzenia na kontrakty - bardzo nieopłacalne czyt. praca za pół darmo.
sam chcesz mieć za swoją pracę zapłacone pieniądze, które Ci się należą, pielęgniarki też chcą.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski