W szpitalu miejskim urodziły się pierwsze w tym roku bydgoskie trojaczki. Najwięcej takich porodów przyjmowanych jest w „Bizielu”.
Ostatniego dnia lipca w szpitalu miejskim przyszły na świat trojaczki: Hubert, Wojciech i Kacper. Dzieci swoje pierwsze dni spędziły w inkubatorach. Najmniejszy był Wojtek, ważył tylko 1850 gramów. Kacper po urodzeniu ważył 1920 gramów, a Hubert - 2030.
- Chciałbym bardzo podziękować pielęgniarkom z patologii ciąży i intensywnej terapii oraz profesorowi Mariuszowi Dubielowi, który Weronikę przez całą ciążę przeprowadził - mówi Dariusz Kaczka, szczęśliwy tata trojaczków. - Żona wróciła wcześniej do domu, ale dzieci musiały zostać. Jeszcze więc nie czuję się w pełni ojcem, bo nie mam synów przy sobie. W rodzinie panuje wielkie oczekiwanie.
<!** reklama>
W domu, w miejscowości Ruda (gmina Wyrzysk), na noworodki czekają już łóżeczka i wózki.
- Trudno nam będzie - mówi tata trojaczków. - Potrzebujemy pieluszek, mleka dla noworodków, śpioszków i ubranek. Jednego z synów, który jest najzdrowszy, chyba będziemy mogli odebrać już w sobotę. Pozostałych chłopców - jeśli wyniki badań będą dobre - w poniedziałek.
W szpitalu miejskim trojaczki urodziły się także rok temu. Najwięcej jednak tego typu porodów odbywa się w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. Biziela. W 2011 roku odebrano trzy, w 2010 dwa i w 2009 dwa.
Porodówka istnieje również w szpitalu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji przy ulicy Markwarta.
- Trojaczków nie moglibyśmy przyjąć, ponieważ musielibyśmy zająć wszystkie stanowiska intensywnej terapii - wyjaśnia Marek Lewandowski, dyrektor szpitala MSWiA. - U nas często rodzą się bliźnięta. Od początku roku mieliśmy 7 par.
Najstarsze bydgoskie trojaczki - Marcin, Jarosław i Wojciech Młodzikowscy - mają dziś 37 lat. Marcin jest urzędnikiem skarbowym, Jarosław oficerem policji, a Wojciech mechanikiem samochodowym.
- Było ciężko, bo mąż przez 43 lata pływał - mówi Renata Młodzikowska, mama pierwszych trojaczków. - Mamy też córkę. Musiałam więc sobie poradzić z czwórką dzieci i pracą zawodową.
Państwo Młodzikowscy wspominają, że 37 lat temu trudno było kupić dla chłopców nawet buty i przybory szkolne. Rodzicom pomagał prezydent Bydgoszczy i „Ilustrowany Kurier Polski”.