Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiejskie kuszenie mieszczucha

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Czego mieszczuchy szukają na wsi? Spokoju, świeżego powietrza, rano mleka prosto od krowy, a wieczorem - miejsca na ognisko. Trzysta gospodarstw agroturystycznych z regionu walczy o klientów, ale tylko niektóre zarabiają.

Czego mieszczuchy szukają na wsi? Spokoju, świeżego powietrza, rano mleka prosto od krowy, a wieczorem - miejsca na ognisko. Trzysta gospodarstw agroturystycznych z regionu walczy o klientów, ale tylko niektóre zarabiają.

<!** Image 5 alt="Image 155205" sub="Za spokojnie na wsi? Zbigniew Wysocki, gospodarz z Wielkiego Pułkowa zafunduje mieszczuchowi taką przejażdżkę bryczką po okolicy, że wrażeń mu nie zabraknie. Uwaga, trzęsie! Fot. Grzegorz Olkowski">- „Jadą! Jadą!” krzyczeliśmy, wyglądając przez okno. A zaraz potem: „O, Boże! Jadą jeepami!” - wspomina Barbara Wysocka letni dzień sprzed 10 lat. Pamięta, co sobie wtedy myślała. Że oni tacy miastowi, takimi wozami pod ich skromny dom zajeżdżają. I że pewnie cała ta agroturystyka to nie dla niej.

To się nazywa dywersyfikacja

Gospodarstwo agroturystyczne „U Zbycha” w Wielkim Pułkowie (gmina Dębowa Łąka) wystartowało w 2000 r. Pierwsi goście Barbary i Zbigniewa Wysockich przyjechali tu z Torunia, zainteresowani ogłoszeniem w prasie. Kelner, przedsiębiorca branży kwiatowej, mężczyzna z pralni chemicznej i tak dalej. Faktycznie, przyjechali jeepami. - Odprężyć się przez weekend. Alkoholowo, ale bardzo miło - wspomina pani Barbara.

<!** reklama>Pomysł z goszczeniem mieszczuchów podsunęli im ludzie z ośrodka doradztwa rolniczego. Jak zawsze chodziło o to, co by tu jeszcze zrobić, żeby trochę zarobić. Pani Barbara doskonale wie, co oznacza termin dywersyfikacja dochodów. Oznacza życie z uprawy zboża, chowu świń, hodowli leszczyny, hurtowej sprzedaży bazi, trzymania ryb w stawach i tak dalej. - Nie nastawiać się na jeden, tylko na kilka sposobów zarobkowania. Agroturystyka to dla nas zajęcie dodatkowe - mówi.

<!** Image 3 alt="Image 155205" sub="Michał Igielski, zięć państwa Wysockich, chętnie podejmuje się roli przewodnika po okolicznych stawach Fot. Grzegorz Olkowski">Nocleg w jednym z trzech pokoi kosztuje u nich 25-30 zł od osoby. Stawki negocjują indywidualnie. W zależności, m.in., od długości pobytu i liczby gości. Szczególnie kuszą wędkarzy, bo na swoim kawałku lasu mają też stawy. Pełne ryb. Tu właśnie miejscowe koło wędkarskie co roku organizuje zawody. - Nasze rekordy to 6-kilogramowy szczupak i 5-kilogramowy karp. Zdarzają się też piękne amury - zachwala pan Zbigniew. - A obok, w lesie, już zatrzęsienie maślaków.

Wytrzęsieni po okolicy

Próbujemy smalcu ze skwarkami, zagryzając ogórkami. Mniam. - Mogłaby pani hurtowo sprzedawać - podlizujemy się gospodyni, smarując kolejne kromki. - Nie mogłabym - jasno stawia sprawę pani Barbara. - Tak jak nie mogę prowadzić kuchni dla turystów. Sanepid ma swoje wymagania...

<!** Image 2 alt="Image 155205" sub="Od domowego smalcu pani Barbary trudno się oderwać.
Na zdjęciu gospodyni z mężem i wnukiem Filipkiem. Fot. Grzegorz Olkowski">Owe wymagania to temat rzeka, którego nie sposób uniknąć w żadnym z agrogospodarstw. Po co sanepidowi zaświadczenie, że woda z wodociągów jest zdatna do picia, skoro wcześniej sam ją bada? Co robić, gdy goście domagają się maty w łazience (groźba poślizgu!), a sanepid widzi w niej zarazki? I tak dalej, i tak dalej. Wysoccy poprzestają więc na domowym smalcu i jajecznicy, do której wymierny wkład wnoszą własne nioski.

„U Zbycha” przez dekadę gościły już setki mieszczuchów. Przypadkowi goście, zmierzający krajową „piętnastką” na Mazury, którzy zauważyli reklamę przy drodze. Zachęceni przez znajomych warszawiacy, Ślązacy i torunianie. Motocykliści, grupowo objeżdżający Polskę. Cykliści, rodzinnie lub samotnie pokonujący kolejne kilometry. Niemcy, Holendrzy, Belgowie, Francuzi. Albo tylko nocowali, albo gościli dłużej. Zainteresowani zawsze mogli liczyć na to, że gospodarz wystrzęsie ich po okolicy bryczką, zaprzężoną w dwa dorodne gniadosze.

<!** Image 4 alt="Image 155205" sub="Przestrzeń, świeże powietrze, spokój i... pan Jan z Gdańska
nie chce już wracać do domu Fot. Grzegorz Olkowski">Pani Barbara wszystkich wspomina dobrze. Nawet tego wojskowego, co to się przespał i rano uciekł, serdecznie pozdrawia. - Widocznie miał chłop kłopoty finansowe - podsumowuje. Każdego, kto miał chęć pogadać, z przyjemnością wysłuchali. A mieszczuchy na urlopie, gdy już złapią odpowiedni rytm (spokojny), lubią się pozwierzać. Zwykle opowiadają o dzieciach, chorobach i zawiedzionych miłościach. O pracy jakoś mniej, bo zwolnionym z obowiązków przypominają się inne dziedziny życia.

Kto się do prowadzenia agroturystyki nie nadaje? - Ten, kto nie lubi gości - najkrócej rzecz ujmuje gospodyni. - My zawsze prowadziliśmy dom otwarty. Bez gości po miesiącu nam się ckni. Mamy też to szczęście, że córka z zięciem mają podobne podejście do życia. Lubią ludzi i gwar w domu im nie przeszkadza.

Patent z Kijaszkowa

Teren pogórkowaty, lasy piękne, a jezioro czyste. Zbigniew Krzemieński 10 lat życia poświęcił pracy w tutejszym ośrodku wypoczynkowym toruńskiej Elany. Gdy zakład kupił Roman Karkosik, ośrodek w Kijaszkowie miał zostać sprzedany. Chętnych jednak jakoś nie znaleziono i dziś straszy pustkami. Żal, ale co robić?

<!** Image 8 alt="Image 155211" sub="Cisza, spokój, natura
- Countrowe Gospodarstwo
w gminie Dobrcz kusi letników od kilku lat.
O klientów trzeba się jednak nieustannie troszczyć
i starać, bo wymagania co roku rosną. Fot. Dariusz Bloch">Dla pana Zbigniewa czas nie zatrzymał się w miejscu. Nie zamierza też tracić werwy, choć dopadła go choroba. To stwardnienie rozsiane posadziło go na wózku. - Ale czy to oznacza, że nie mam już nic do roboty? - pyta i zaraz sam sobie odpowiada. - Agroturystykę prowadzę drugi rok. Patent mam taki: dla zamożniejszych i bardziej wymagających nocleg w pokojach na górze (40 zł za noc). Dla młodych i szukających taniego lokum - przyczepy kempingowe nad jeziorem.

60-arowa działka stromo opada do lustra wody. Bokiem gospodarze ustawili przyczepy (15 zł za noc od osoby; prąd i dostęp do prysznica), a u góry - coś na kształt tarasu. Tu można posiedzieć przy stolikach, pod dachem. - Bogaci tu nie przyjeżdżają - mówi pan Zbigniew. - Ale jeżeli ktoś ma mało pieniędzy, taki kemping mu pasuje. Obok jest sklepik geesowski. Kupi bułki, ser, pomidory. Cały pobyt tanio mu wyjdzie, więc chwali sobie. A najważniejsze, że do mnie wraca.

<!** Image 7 alt="Image 155205" sub="Konie to żelazny punkt oferty gospodyni Marioli Hirsch. Przyciągają nie tylko dzieci. Fot. Dariusz Bloch">Plany wraz z żoną Elżbietą mają ambitne. Po pierwsze, wyremontować domek gospodarczy. Urządzić tam dwa dodatkowe pokoje dla gości, salę z kominkiem i pokój gier z bilardem. W piwnicy natomiast gospodarz planuje ustawić sprzęty, które już posiada: siłownię, bieżnię etc. - To będzie taki gabinet ćwiczeń dla mnie i dla innych niepełnosprawnych gości. Mało kto o takich osobach myśli, ale ja akurat mam pojęcie, czego potrzebują - zapewnia.

Kto nocuje u Krzemieńskich w domu, poczęstowany zostanie warzywami z własnej uprawy, świeżymi jajkami i mlekiem. Pewien też być może serdecznego przyjęcia, bo oboje gospodarze po prostu lubią ludzi. - Dla męża turystyka to jest całe życie - mówi pani Elżbieta.

Zaskoczyć gościa

Nie wystarczy dnia, by dokładnie przejrzeć całą bazę gospodarstw agroturystycznych regionu. Blisko 300 ujęto w portalu „Agroturystyka - wieś kujawsko-pomorska zaprasza!”, przygotowanym przez Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego. Oferty są na każdą kieszeń: od 15 do 115 zł za dobę od osoby. Wyróżniają się te, które znalazły oryginalny pomysł na siebie.

<!** Image 6 alt="Image 155205" sub="Weekend ze świnką? Tylko na wsi. Na zdjęciu minizoo
w Dobrczu - atrakcja przede wszystkim dla dzieci.
Fot. Dariusz Bloch">W gąszczu typowych (co nie znaczy niemających wzięcia) ofert typu: „Dom na wsi, w pobliżu las i staw, możliwość wędkowania” znaleźć można takie perełki jak Chlebowe Gospodarstwo „Kromeczka” w gminie Dobrcz koło Bydgoszczy. Urszula i Marcin Melowie prowadzą je od 4 lat. Organizują warsztaty pieczenia chleba i pokazy rękodzielnicze. Kuszą łowiskiem, stawami i szlakami, które od wsi Gądecz wiodą Doliną Dolnej Wisły i przez Nadwiślański Park Krajobrazowy. - Niestety, obecnie mamy martwy sezon, bo remontujemy gospodarstwo - rozkłada ręce gospodyni.

Ciekawie jest za to po sąsiedzku w Countrowym Gospodarstwie Marioli Hirsch. Minizoo ze świnkami, kaczuszkami i królikami szczególnie podoba się najmłodszym. Gospodyni oferuje noclegi w cenie 25 zł za dobę, domowe jedzenie, jazdę konną i atrakcje dla wędkarzy. - Lipiec był słaby. Ludzie w te upały wybierali morze. Może w sierpniu będę miała trochę gości? - zastanawia się.

Zaskoczyć mieszczucha potrafią też w Borach Tucholskich i na Pojezierzu Brodnickim. Tu agroturystyka ma chyba najstarsze tradycje w regionie.

W „Dobrej Chacie” Anetty Jędrzejewskiej w Ludwichowie (powiat tucholski) na gości z miasta czekają nie tylko kozy, konie i inne zwierzęta w mini zoo, ale i ryby w stawie, rezerwat cisów i jezioro po sąsiedzku. Dla dzieci - plac zabaw, dla starszych - wypożyczalnia rowerów, grill i możliwość podglądania życia wsi. Cena jest odpowiednia do oferty - od 30 do 100 zł za nocleg.

Na wiele liczyć można też w gospodarstwie Czesławy i Jana Kłodzińskich w Wymysłowie (również okolice Tucholi). Gospodarze kuszą plażą, kąpieliskiem, rybami, siłownią, basenem, kortem tenisowym i wieloma innymi atrakcjami. To, rzec można, prawdziwa kraina wypoczynku. Komu mało, nieopodal ma wioskę indiańską i stadninę. Takie gospodarstwa z wyższej półki zapewniają mieszczuchom też Internet, nie zapominają o miejscach do garażowania aut.

Europa to zna i lubi

Według różnych statystyk, od 10 do 30 procent gospodarstw w Unii Europejskiej czerpie dochody z agroturystyki. Szacuje się, że dochody pochodzące z agroturystyki stanowią około 15 proc. udziału całego unijnego rynku turystycznego. Kraje takie jak Szwajcaria lub Austria to prawdziwi liderzy. Tu oferta od lat jest szeroka i systematycznie wzbogacana. Bo wymagania turystów, we wszystkich zresztą krajach, rosną.

Wyraźnie widać dwa agroturystyczne trendy. Jeden to wypoczynek na wsi, z wieloma atrakcjami, ale i wygodami. Gość z miasta, znudzony tłokiem nadmorskich kurortów, szuka odmiany. Chętnie pozna uroki życia na wsi, lecz liczy na podstawowy komfort. Chce mieć do dyspozycji pokój z TV i dostępem do sieci, łazienkę z prysznicem i przynajmniej aneks kuchenny. Z przyjemnością raczyć się będzie kulinarnymi wyrobami gospodarzy, ale oczekuje też sklepu w pobliżu.

Trend drugi to tak zwana moda na wiejskie stodoły. Tę opcję wybierają mieszczuchy marzące o chwilowej przynajmniej ucieczce od cywilizacji. Stodoły oferują jedynie proste łóżka polowe oraz dostęp do łazienki. Wielu gospodarzy przekształca też stare obory na pomieszczenia noclegowe, w których śpi się na sianie.

Niezależnie od typu agrogospodarstwa, potrzebne są na nie nakłady. Również w Polsce korzystać można z unijnych dotacji. - Nie ma tygodnia, by nie dzwonił jakiś prywatny pośrednik, oferując przygotowanie wniosku. Tymczasem za darmo pomagają w tych sprawach ośrodki doradztwa rolniczego - podpowiada Barbara Wysocka z Wielkiego Pułkowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!