Po premierze spektaklu „Nordost”, który przygotował bydgoski Teatr Polski, należałoby usiąść w ciszy. Milczenie wystarczyłoby za recenzję.
<!** Image 2 align=right alt="Image 69396" sub="Forma bydgoskiego „Nordost” wpływa na odbiór spektaklu. Nie ma dekoracji, są jedynie trzy krzesła. Z nicości wyłania się trzymająca w napięciu historia. /Fot. Tadeusz Pawłowski">Ekipa dyrektora Pawła Łysaka realizuje właśnie projekt „Terroryzm: więźniowie rozpaczy”. „Nordost” to kolejny głos w dyskusji o przemocy, niezwykle donośny głos reżyserki Grażyny Kani, realizatorki „Motortown”, i aktorek Beaty Bandurskiej, Anity Sokołowskiej i Dominiki Biernat.
Centrum świata staje się oblężony przez terrorystów teatr na Dobrawce. Jest 23 października 2002 roku. Towarzyszymy trzem bohaterkom. Każda z nich przeżyła piekło, ale każda inaczej do niego weszła.
Rosjance Oldze drżą usta, gdy szepce o szczęściu u boku ukochanego męża, lekarka pogotowia Tamara, Łotyszka, ma twarz z kamienia, gdy wspomina zmarłego męża Nikołaja, samobójcę zniszczonego przez wojnę w Czeczenii, a Zura, Czeczenka, za śmierć małżonka Asłana chce się krwawo mścić. Olga długo odkładała pieniądze, aby pójść z rodziną na musical „Nordost”. - W którym dobro zwycięża, a zło przegrywa - ekscytuje się kobieta. Jej mała córeczka bardzo chce być tancerką. Tamara też wybiera się do teatru z mama i córką, ale w ostatniej chwili każe matce sprzedać bilety. Musi dyżurować. Zura to szahidka. Dziś zamierza wysadzić się w powietrze na scenie, o ile Putin nie wycofa wojsk z Czeczenii. Jest zapatrzona w przywódcę Mowsara Barajewa. Skanduje, że nie ma Boga prócz Allaha, szczyci się, że potrafi błyskawicznie złożyć dowolny karabin, ale wciąż łapczywie wypatruje przyjaznego gestu przywódcy. Walczy w niej kobieta z wojowniczką.
<!** reklama>Wieczorem Tamara jedzie karetką obok teatru. Dziwi się, bo na jego schodach widzi dziewczynkę podobną do swojej córki. Wydzwania do córki. Nikt nie odbiera. - Może śpi - ma nadzieję lekarka. - Przecież matka miała sprzedać bilety...
Spektakl. Ludzie zachwyceni. Obok aktorów w mundurach z pierwszej wojny światowej pojwiają się żołnierze we współczesnych uniformach. - Jakie to nowatorskie - zachwyca się Olga. Potem żałuje tych słów, myśli, jak głupia była. To nie aktorzy...
W jednej chwili uzbrojone czarne wdowy stają twarzą w twarz z bezbronnymi wdowami. Rozpoczyna się piekielne 57 godzin. Beata Bandurska genialnie gra emocjami, niezwykle sugestywną mimiką twarzy: od delikatnego uśmiechu, poprzez skrajną rozpacz. Aktorka gra kącikiem ust, brwiami, kosmykiem włosów. Znakomita kreacja. Anita Sokołowska, czyli Tamara, pokazała szaleństwo inne, bardziej trzymane w ryzach, ale równie porażające. Dominika Biernat jako Zura doskonale wykreowała studium kobiety wyklętej, odrzuconej przez muzułmańską rodzinę, zdradzoną przez wojskowego guru, która odkrywa, że wcale aż tak nie kocha śmierci.