Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ważny jest każdy drobiazg

Marek Wojciekiewicz
Rozmowa z Arturem Terpiłowskim, kierownikiem brygady firmy Jardej, remontującej dach zabytkowego kościoła w Topolnie, niedaleko Świecia.

Rozmowa z Arturem Terpiłowskim, kierownikiem brygady firmy Jardej, remontującej dach zabytkowego kościoła w Topolnie, niedaleko Świecia.<!** Image 2 align=none alt="Image 225719" sub="Zachowanie takiego kilkudziesięciocentymetrowego fragmentu oryginalnego gzymsu to dodatkowe utrudnienie, jednak suma takich drobiazgów daje to, o co w renowacji zabytków chodzi najbardziej
/ Fot.: Marek Wojciekiewicz">

Remonty zabytkowych obiektów to specjalność waszej firmy, czy to tylko jednorazowe zlecenie?

Od trzech lat praca przy zabytkach stała się naszą specjalnością. Okazało się, że potrafimy to robić zgodnie z wymaganiami specjalistów od konserwacji zabytków. Mamy za sobą remonty kilku kościołów, między innymi, w toruńskim Kaszczorku, w Ciechocinku. W Świeciu przywróciliśmy do dawnej świetności elewację zabytkowego gmachu Zespołu Szkół Katolickich przy ulicy Sądowej.

Na czym polega specyfika przy remontach obiektów o wielowiekowej historii?

Jest to praca żmudna, a przez to też bardzo czasochłonna, tak najkrócej można to opisać. Decydujące tu jest oczekiwanie ze strony inwestora i konserwatora zabytków, którzy nadzorują całość prac. Wszystko zaczyna się w momencie, gdy poznajemy obiekt, który mamy remontować. Wykonywana jest szczegółowa dokładna dokumentacja i ocena, co ze starej substancji można pozostawić, a co trzeba zastąpić nową. W obiektach zabytkowych ważny jest każdy drobiazg, który może pozostać na swoim miejscu. Troska o to musi być naczelną zasadą każdego, kto w tej akcji bierze udział. Kilkucentymetrowy kawałek gzymsu, napis wyrżnięty na belce, lub jakiś inny element, muszą być traktowany bardzo poważnie. W naszym żargonie nazywamy te szczegóły „niemymi świadkami historii”. Osobny problem, to dobór odpowiednich materiałów, o tym też decyduje konserwator. Stosujemy zaprawy z najwyższej półki, inne do elewacji, inne do gzymsów a jeszcze inne do bardziej wyrafinowanych ozdób.

Czy w związku z tym na linii konserwatory - wykonawca często iskrzy ?

Oczywiście, zdarzają się jakieś drobne incydenty, jednak spotykamy się dość często, obchodzimy całą budowę i na bieżąco ustalamy sposób działania. Nieraz konieczny jest powrót do stanu sprzed poprzedniego remontu, wtedy konserwator pokazuje nam stare fotografie lub ryciny, na podstawie których ustalamy szczegóły. W Topolnie codziennie pojawia się też proboszcz, który czuwa, by nie przytrafiła się żadna fuszerka.

Czy macie poczucie jakiejś wyjątkowej misji, która została wam powierzona?

Na co dzień o tym nie rozmawiamy, to jest po prostu ciężka praca, jednak świadomość, że będzie oceniana przez długie dziesięciolecia, towarzyszy nam wszystkim. Staramy się robić wszystko tak, by jakiekolwiek poprawki nie były konieczne. Praca przy obiekcie sakralnym zobowiązuje też do powściągliwości co do języka, którym się ze sobą komunikujemy. Wiadomo, jednak, że w budowlance są momenty, w których dosadne określenie działa jak porządny łom, jednak staramy się nie stosować zbyt siarczystych zwrotów niepotrzebnie.<!** reklama>

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!