https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Walczą o życie, biorą grosze

Sławomir Bobbe
Młodzi wiekiem i stopniem strażacy rozglądają się za inną pracą - wstyd im przynosić do domu głodowe pensje.

Młodzi wiekiem i stopniem strażacy rozglądają się za inną pracą - wstyd im przynosić do domu głodowe pensje.

<!** Image 2 align=right alt="Image 72850" sub="W Bydgoszczy jest zaledwie 221 strażaków. Według unijnych norm, powinno ich być jeszcze raz tyle /Fot. Dariusz Bloch">- Trafiają do straży najlepsi z najlepszych. Nasze warunki - minimum średnie wykształcenie, prawo jazdy kategorii „C”, a najlepiej zaraz „E”, mile widziane uprawnienia ratownika medycznego, wysokogórskiego czy płetwonurka, zdane testy sprawnościowe oraz przejście przez sito komisji lekarskich - wylicza kapitan Jarosław Umiński, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy. - Po trzech miesiącach szkolenia strażak może wyjechać do pierwszych akcji bojowych.

Wypłata rozczarowała

Jego zapał ostudzi jednak pierwsze spojrzenie na swoje bankowe konto - „nowi” dostaną na rękę 1200 złotych, a bywa, że mniej.

<!** reklama>- „Starzy” zarabiają lepiej, ale oni żyją bardziej perspektywą wcześniejszej emerytury i pracy nie rzucą. Młodzi, zwłaszcza jeśli mają żony i dzieci, zastanawiają się, jak za takie pieniądze je utrzymają. Mówią o swoim rozczarowaniu, że owszem, wiedzieli, że kiepsko tu płacą, ale sądzili, że po roku, góra dwóch coś drgnie - mówi Jarosław Lisiecki, przewodniczący Związku Zawodowego Strażaków „Florian” w regionie. - Owszem, zawód ten cieszy się prestiżem, ale prestiżem rodziny się nie nakarmi - mówi związkowiec.

Unijne normy mówią o jednym strażaku na 1000 mieszkańców, tymczasem zawodowców w Bydgoszczy jest zaledwie 221, a powinno być 470. Do tego obsługują nie tylko teren miasta, ale całego powiatu grodzkiego. Trudna sytuacja kadrowa jest w całej Polsce - zawodowych strażaków powinniśmy mieć około 38 tysięcy, a naszego bezpieczeństwa strzeże ich zaledwie 29 tysięcy. Niskie stany osobowe powodują, że „cierpią” też ci, którzy już pracują. - Wóz bojowy zabiera 6 osób, czyli zastęp. Teraz jeżdżą 4 osoby, żeby kilku strażaków zostało na wypadek, kiedy potrzebny będzie wóz z drabiną, czy wystąpi zagrożenie chemiczne - mówi kapitan Umiński. - W garażu stoi osiem samochodów, a my na jednej zmianie możemy obsłużyć dwa. Dzięki staraniom szefostwa, sprzęt mamy naprawdę niezły, nie mamy się czego wstydzić, co z tego, skoro nie ma chętnych, żeby nim jeździć.

Co gorsza, strażakom nie płaci się też za nadgodziny. W tej służbie praca po godzinach to bardziej norma niż wyjątek. Zamiast pieniędzy dostają dni wolne, co jeszcze bardziej zakłóca grafiki. - Piszemy elaboraty i sprawozdania, gdzie tylko można, więc jest nadzieja, że przyznane nam zostaną kolejne etaty - mówi rzecznik.

Etatów nie przybywa

Tymczasem w zeszłym roku utworzono ich w Bydgoszczy... zaledwie dwa, prawdopodobnie kilka następnych będzie w tym roku.

A strażacy są świadomi, że będzie im przybywać obowiązków.

- Powstaje dwumiasto, Bydgoszcz rozwija się terytorialnie, przez centrum przejdzie też trasa ekspresowa - dla nas to dodatkowe obciążenie, dlatego sądzę, że wkrótce staniemy przed potrzebą stworzenia nowych strażnic (na razie w Bydgoszczy jest ich pięć). Tylko czy będzie je kim obsadzić? - zastanawia się rzecznik. 4U NAS strona 2

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski