- Jestem pod wrażeniem tego, co działo się w hali i zachowania kibiców. Dla mnie i dla nas wszystkich była to duża przyjemność grać tutaj w Bydgoszczy, gdzie zostaliśmy bardzo sympatycznie ugoszczeni - mówił na konferencji prasowej trener koszykarzy Portugalii, Moncho Lopez.<!** Image 2 align=none alt="Image 154945" sub="Jedenastu reprezentantów Polski przed meczem z Portugalią. W składzie zabrakło kontuzjowanego Adama Łapety. A w trakcie spotkania w „Łuczniczce” urazu doznał pierwszy rozgrywający Krzysztof Szubarga (piąty od lewej). Na razie nie wiadomo, czy zagra w kolejnym pojedynku - w niedzielę z Białorusią. Fot. Dariusz Bloch">
Czwartkowy mecz eliminacyjny do mistrzostw Europy 2011 zgromadził na trybunach „Łuczniczki” nadkomplet widzów.
Organizatorzy spotkania, bojąc się nieco - jak się potem okazało zupełnie niepotrzebnie - o frekwencję rozdali sporo bezpłatnych kart wstępu. W efekcie - znamy takie przypadki - fani basketu tuż przed rozpoczęciem spotkania odchodzili od kas z kwitkiem, bo biletów już nie było.
Pojedynek z Portugalią miał duże znaczenie psychologiczne. Miał bowiem pokazać, czy nasz zespół potrafi pozbierać się po sromotnej porażce w poniedziałek z Gruzją na inaugurację kwalifikacji. Na szczęście wszystko skończyło sie dobrze, wygraliśmy bowiem pewnie 86:64.
Mecz od początku pomyślnie układał się dla biało-czerwonych.
- Byliśmy dobrze przygotowani. Dokładnie analizowaliśmy grę rywala, wszyscy bez wyjątku, cała drużyna - powiedział Michał Chyliński, wychowanek Astorii, którego poczynania na boisku bacznie obserwował jego ojciec, Tadeusz.<!** reklama>
To właśnie bydgoszczanin otworzył wynik spotkania. Po kilku nieudanych akcjach z obu stron w 3 minucie celnie przymierzył zza linii 6,25. W ogóle rzuty 3-punktowe były silną bronią obu drużyn (Polska13/25, Portugalia 11/28). W trzeciej kwarcie goście trafieniami z dystansu zniwelowali kilkunastopunktowe prowadzenie biało-czerwonych do zaledwie ośmiu „oczek” (50:42 w 24 min).
- W tym fragmencie mieliśmy trochę problemów z komunikacją w obronie. Ale szybko odbudowaliśmy przewagę - powiedział Filip Dylewicz, drugi w kadrze wychowanek Astorii (obecnie Trefl Sopot).
Kolejnie punkty na 52:42 zdobył Marcin Gortat potężnym wsadem po filmowej wręcz asyście Michała Chylińskiego. Po chwili za trzy trafili Maciej Lampe oraz Łukasz Koszarek (58:42) i wszystko wróciło do normy.
Co zadecydowało o tak pewnym w sumie zwycięstwie?
- Nie mieliśmy problemów z ustawianiem ataku. Wszyscy zawodnicy dobrze znali swoje pozycje - powiedział Filip Dylewicz.
Z kolei trener reprezentacji Igor Griszczuk zwrócił uwagę na inny element.
- W porównaniu z meczem z Gruzją dużo lepiej broniliśmy. Przede wszystkim jednak dobrze zastawialiśmy i wygraliśmy walkę na tablicach (43-27 - dop. T.N.) - stwierdził.
A Maciej Lampe dodał: - W tym zespole jest dobra energia.
To cieszy. Nie ma jednak co ukrywać, że to dopiero początek drogi do finałów przyszłorocznych mistrzostw Europy (awansują zwycięzcy trzech grup oraz dwie ekipy z drugich miejsc w najlepszym bilansem). Już pierwsze wyniki eliminacji pokazują, że stawka jest bardzo wyrównana. Praktycznie każdy może wygrać z każdym.
Już w niedzielę Polacy w Sofii zmierzą się z Bułgarią (a Portugalia z Belgią), która w pierwszej kolejce w Portugalii pokonała gospodarzy 67:59.
Jak Moncho Lopez ocenia możliwości obu drużyn, z którymi jego podopieczni mieli już okazję rywalizować?
- Zarówno Polska jak i Bułgaria prezentują nowoczesny basket. Polacy mają jednak lepszych zawodników podkoszowych - powiedział.
Wyniki czwartkowch spotkań: Polska - Portugalia 86:64, Belgia - Gruzja 74:64.
Tabela grupy C:
1. Gruzja 2 3 148:139
2. Polska 2 3 151:148
3. Belgia 1 2 74:64
4. Bułgaria 1 2 67:59
5. Portugalia 2 2 123:153