https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W świecie kwiatów i natury

Renata Napierkowska
Pasję, która stała się zawodem i głównym źródłem utrzymania, Tomasz Gola odkrył w sobie niedawno. Poszedł do szkoły, kształcącej florystów i świetnie sobie radzi w tym... kobiecym fachu.

Pasję, która stała się zawodem i głównym źródłem utrzymania, Tomasz Gola odkrył w sobie niedawno. Poszedł do szkoły, kształcącej florystów i świetnie sobie radzi w tym... kobiecym fachu.

<!** Image 2 align=right alt="Image 153717" sub="Tomasz Gola w swojej pracowni przy ulicy Świętego Ducha sam przygotowuje dekoracje i jednocześnie je tam wystawia i sprzedaje Fot. Renata Napierkowska">Jak zaczęła się Pana przygoda z układaniem dekoracji z kwiatów? Czy wcześniej, zanim stał się Pan fachowcem w tej dziedzinie też robił stroiki i inne kompozycje?

Wszystko zaczęło się cztery lata temu. Na święta Bożego Narodzenia zrobiłem dekorację do domu. Pomyślałem sobie wtedy, że może warto tym się zająć na poważnie. Zrezygnowałem więc z wcześniejszej pracy i zapisałem się do szkoły florystycznej w Poznaniu. Wcześniej zdarzało się, że przygotowywałem stroiki na groby dziadków, ale nie traktowałem tego wtedy, jako pasji czy przyszłej profesji. W tym fachu pracuję od grudnia ubiegłego roku.

Jak Pan się czuł w szkole florystycznej? Czy oprócz Pana byli też inni mężczyźni na tym kierunku?

Rzeczywiście byłem jedynym facetem. Czułem się jednak świetnie wśród pań. Miałem z nimi bardzo dobry kontakt, bo potrafię z kobietami rozmawiać. Nie byłem jednak całkiem odosobniony, gdyż wśród wykładowców był na przykład mistrz Polski we florystyce z 2006 roku. Chociaż to prawda, że wśród florystów mężczyźni pojawiają się sporadycznie.

Co Panu dała nauka w szkole? Czy teraz mając wiedzę i doświadczenie szkoli Pan także adeptów sztuki florystycznej?

Uczyłem się w tzw. systemie blokowym, więc kształcenie zajęło mi półtora roku. Mam tytuł młodszego florysty. Szkoła na pewno dała mi podstawy, nauczyła technik tworzenia dekoracji i otworzyła wyobraźnię oraz horyzont na to, co spotykamy w naturze. Czasami prowadzę kursy dla bezrobotnych i mieszkańców obszarów wiejskich. Moimi uczniami są ludzie od 18 do 76 lat. Tyle miała najstarsza dotychczas kursantka, która zresztą zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wielu młodszych mogłoby jej pozazdrościć chęci, zapału i uwagi podczas zajęć. Zajmuję się szkoleniami poza powiatem inowrocławskim, by nie wychować na własnej piersi konkurencji dla siebie.

<!** reklama>Z czego powstają Pana kompozycję? Do kogo one trafiają?

Zajmuję się aranżacją wnętrz oraz przygotowywaniem kompozycji ślubnych i pogrzebowych. Największą satysfakcję sprawia mi układanie kompozycji awangardowych. Dużo wcale nie znaczy ładnie i nieraz jeden kwiat oryginalnie przybrany robi większe wrażenie od strojnego bukietu. Oprócz kwiatów i na przykład drutu, który stanowi podstawę większości kompozycji wykorzystuję wszystko, co stworzyła natura: konary drzew, gałęzie, kamienie, rozmaite rośliny. A jeśli chodzi o moich klientów, to dekoruję wnętrza sal, kościoły na śluby i pogrzeby, przygotowuję wiązanki na rozmaite uroczystości. Nie ograniczam się tylko do sprzedaży swoich wyrobów, ale uczestniczę osobiście w uroczystościach i pilnuję, żeby oprawa uroczystości się nie zepsuła. Przeżywam każdą taką imprezę emocjonalnie.

Jakie ma Pan plany na przyszłość?

Na razie mam jedną, ale marzę o sieci własnych kwiaciarni. Wtedy pewnie pomyślę o zatrudnieniu pracowników. Teraz sam przygotowuję i sprzedaję swoje kompozycje. Biorę też pod uwagę otwarcie hurtowni, ale to wymaga czasu.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski