Dokładnie miesiąc temu pisaliśmy w „Nowościach” o tym, jak młoda mama z Grębocina walczy z rakiem. Przypomnijmy, że w 34. tygodniu ciąży Anna Bicz z silnym bólem brzucha trafiła do szpitala. Badania wykazały, że kobieta ma nowotwór woreczka żółciowego, który trzeba było szybko usunąć. Po zabiegu lekarze przeprowadzili cesarskie cięcie, w wyniku którego urodziła się najmłodsza córka pani Ani i jej męża - Łucja.
Wierzyła, że wyzdrowieje
Dziewczynka przyszła na świat 24 kwietnia i była czwartym po Marysi, Pawełku i Zosi dzieckiem w rodzinie. Pani Ania nie wróciła ze szpitala jako szczęśliwa mama, ponieważ wtedy rozpoczęła się jej walka o życie. Podczas cesarskiego cięcia lekarze zauważyli u kobiety takie same zmiany na wątrobie, jak wcześniej na woreczku żółciowym. Najprawdopodobniej były to przerzuty.
- Mam wrażenie, że to dzięki córeczce moją chorobę zdiagnozowano dość szybko. Gdyby nie Łucja i jej narodziny, to pewnie nikt by nie zauważył tej zmiany na wątrobie. Nie wiem, kiedy trafiłabym do lekarza - mówiła Anna Bicz w rozmowie z „Nowościami” kilka tygodni temu.
Z pierwszej strony: O włos od tragedii. Tirem wprost w płot
32-latka z zawodu była rehabilitantką. W Grębocinie prowadziła swój gabinet masażu oraz ćwiczenia dla pań. Będąc w ostatniej ciąży pracowała prawie do rozwiązania, a pewne bóle brzucha czy pod żebrami nie wzbudzały jej niepokoju. Usprawiedliwiała to swoim stanem (bo przecież kobietę w ciąży ma prawo boleć kręgosłup) i przepracowaniem. Kiedy dowiedziała się o swojej chorobie, chciała walczyć, ale zamiast chemioterapii, którą proponowali lekarze, szukała innych metod leczenia.
W pomoc dla 32-latki z Grębocina zaangażowała się parafia pw. św. Mikołaja w Chełmży oraz Parafialny Oddział Akcji Katolickiej w Grębo- cinie, który w niedzielę zorganizował dla pani Ani festyn parafialny - dochód miał być przekazany na jej leczenie. Niestety, w niedzielę wieczorem Anna Bicz zmarła. Informacja o jej śmierci pojawiła się na Facebooku na profilu „Mama walczy z rakiem”.
Zobacz też
Trudno w to uwierzyć
Internauci przesyłają wyrazy współczucia dla najbliższych kobiety. Jej śmiercią poruszeni są także mieszkańcy Grębocina, gdzie Anna Bicz chodziła do szkoły, a po studiach wróciła, założyła rodzinę i własny biznes.
- Pamiętam, że na święta Bożego Narodzenia kupiłam u niej w gabinecie dwa karnety na masaże dla mamy i teściowej. Wszyscy byli zadowoleni z jej pracy. To była świetna rehabilitantka. W szkole w Grębocinie prowadziła zajęcia z fitnessu dla kobiet po pięćdziesiątce. Pani Ania pracowała nawet w ciąży, dobrze wyglądała. Nikt nie przypuszczał, że choruje. Później wszyscy chcieli jej pomóc i wierzyli, że uda jej się wygrać z chorobą - opowiada Katarzyna Markowska z Grębocina.
Czytaj też: Pracownik komisu rozbił McLarena za 600 tys. zł
Anna Bicz zostawiła męża i osierociła czwórkę dzieci. Gdy zachorowała, Caritas założył jej subkonto, na które wciąż można przesyłać pieniądze, by pomóc rodzinie. Numer konta to: 28 2030 0045 1110 0000 0064 8240.
Ostatnie pożegnanie
Jutro o o godzinie 12 w kościele pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie odbędzie się pogrzeb 32-letniej rehabilitantki. Z kolei dziś po mszy świętej o godzinie 18 w kościele w Grębocinie rozpocznie się różaniec w jej intencji.
Zobacz też
Tir uderzył w ogrodzenie kościoła w Toruniu