W Bydgoszczy, w miejscach użyteczności publicznej, jest już 50 defibrylatorów, wkrótce będzie ich więcej. Są używane, choć większość z nas obawiałaby się je zastosować. Może uda się to zmienić.
<!** Image 2 align=none alt="Image 217136" sub="Defibrylator AED znajduje się, m.in., w Urzędzie Miasta Bydgoszczy. Na zdjęciu Alicja Gackowska (Fot.: Tomasz Czachorowski)">
Szacuje się, że w Polsce, z powodu nagłego zaburzenia rytmu serca, umiera nawet 70 tys. ludzi rocznie. O ich przeżyciu może zdecydować czas udzielenia pomocy, w której kluczowe jest użycie defibrylatora. Światowe autorytety medyczne rekomendują, by takie - teoretycznie proste w obsłudze - urządzenie medyczne było udostępniane wszędzie tam, gdzie ryzyko wystąpienia przypadku nagłego zatrzymania krążenia jest większe niż... raz na 2 lata. W dużych skupiskach ludzi, w miejscach potencjalnie stresogennych. W urzędach, na lotniskach, centrach handlowych.
<!** reklama>
Tak to się robi w Bydgoszczy
W naszym mieście jest wystawionych 50 takich urządzeń - m.in. w 26 różnych przychodniach, operze, Sądzie Okręgowym, obu budynkach ratuszowych, urzędzie Wojewódzkim, hipermarkecie Auchan, Porcie Lotniczym, zespole szkół w Opławcu. Pierwsze defibrylatory w Bydgoszczy pojawiły się już w 2005 roku, dzięki fundacji Owsiaka.
Z ciekawym pomysłem wystąpili też kilka miesięcy temu fordońscy samorządowcy. Rada Osiedla Nowy Fordon, w porozumieniu z Radą Osiedli Nadwiślańskich i Radą Osiedla Stary Fordon, zaproponowała zakup dodatkowych urządzeń z pieniędzy niewykorzystanych w miejskim programie 5/6. 13 nowych defibrylatorów (w dzielnicy jest ich na razie pięć) ma zostać umieszczonych w dyżurkach fordońskich szkół, u ratowników na basenach oraz pozostać na wyposażeniu dwóch patroli Straży Miejskiej. Rozstrzygnięcie przetargu miało nastąpić w kwietniu, ale doszło do pewnych proceduralnych nieporozumień między zamawiającymi a reprezentującym ich Urzędem Miasta. Ostatecznie to ratusz rozstrzygnął postępowanie - firma, która je wygrała, ma dostarczyć fordonianom sprzęt do 13 sierpnia. Koszt jednego urządzenia to 4600 złotych brutto.
Czy jednak bydgoszczanie umieją z nich korzystać? Kluczowy dla odpowiedzi jest fakt, że defibrylatora nie musi obsługiwać osoba z wykształceniem medycznym, a tylko - zgodnie z zaleceniami - przeszkolona. W zasadzie, w razie potrzeby, może (i powinien) to jednak zrobić każdy, dzięki nagranej głosowej instrukcji obsługi, prowadzącej ratownika krok po kroku.
Ratunek dla serca
- Defibrylatory wykorzystywane są bardzo rzadko, w tym roku nie było takiej sytuacji w Urzędzie Miasta Bydgoszczy, w poprzednich latach jednak się zdarzały - informuje Adam Ferek, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego UM. - I każde zastosowanie było bezcenne dla ratowanego.
Szef WZK tłumaczy, że w ratuszu przeszkoleni są portierzy, defibrylatorem umieją się posługiwać wybrane osoby w każdym wydziale, w „kryzysowym” pracuje też ratowniczka, która sukcesywnie uczy personel podległych miastu instytucji i strażników miejskich. - Robimy też to po to, by ludzi z tym sprzętem oswajać, bo, nie ukrywajmy, tak naprawdę niemal każdy będzie miał wewnętrzne opory przed tym, by stosować taki sprzęt na chorym bez wcześniejszego instruktażu - mówi dyrektor Ferek.
Jest jednak nadzieja, że ratująca życie wiedza naprawdę „pójdzie w lud”. W Bydgoszczy powstał program „Ratunek dla serca”, zakładający certyfikowane przeszkolenie dodatkowych 150 osób, które dotrą do 40 tysięcy bydgoszczan, a także przygotowanie 30 tysięcy różnego rodzaju materiałów informacyjnych, nakręcenie filmu instruktażowego i spotów reklamowych, prezentowanych w szkołach, sklepach, autobusach. - Tę zmasowaną akcję z udziałem wielu podmiotów zamierzamy rozpocząć w lutym przyszłego roku - zdradza Barbara Boniek, autorka programu. - Do końca 2014 mamy nadzieję uzbroić w tę pożyteczną wiedzę maksymalnie dużo mieszkańców miasta, przezwyciężając w nich poczucie bezsilności w sytuacji zagrożenia życia.
