„Używką” może być wszystko: od bielizny osobistej po samochód. Liczy się tylko, by rzecz była jak najmniej zniszczona i w miarę tania. Wszystko znajdzie swego klienta.
<!** Image 3 align=right alt="Image 89771" sub="W niektórych miastach przy ulicy jest więcej „ciucholandów” niż sklepów spożywczych. Nie każdego stać na nową odzież, a w „ciuszkach” można znaleźć coś taniego i oryginalnego / Fot. Grzegorz Olkowski">- Każdy towar musi trafić na właściwego odbiorcę. Na przykład, tamta sofka z fotelami, stoi już kilka miesięcy - pokazuje ręką mężczyzna z komisu meblowego Mako w Bydgoszczy. Wokół niego stoły, lampy, krzesła, ławy. Ciasno. Starszy człowiek wygląda na znudzonego, ale to nie nuda. Mężczyzna emanuje cierpliwością.
- Cierpliwość to w tym fachu podstawa. Trafi się odpowiedni klient, to mebelek pójdzie od razu - zapewnia.
W tej samej ogromnej kamienicy przy ulicy Pomorskiej znajdują się jeszcze dwa inne komisy. Prawie tysiąc metrów kwadratowych powierzchni handlowej. Można tu kupić wszystko. I wszystko z drugiej ręki. To największy magazyn mebli i innych używanych różności w regionie.
- Ludzie przychodzą po stół, a wychodzą z kanapą - mówi Jerzy Włodarczyk z firmy Mebel Classic, od 15 lat w branży mebli używanych. Jeden z jego dostawców przywiózł niedawno z Belgii dwie angielskie sofy Chesterfield. Klasa sama w sobie, jak Rolls-Royce wśród samochodów. Noszą ślady używania, ale nie są zniszczone. To najważniejsze.
- U mnie za 3,5 tysiąca, a nowa ze sklepu 20 tysięcy - dodaje Włodarczyk. Jego skład meblowy pełen jest różności, po które przyjeżdżają klienci z Torunia, Włocławka, a nawet Gdańska, Poznania i Warszawy. Przede wszystkim architekci wnętrz, ale też osoby z pierwszych stron gazet, jak Danuta Waniek czy Mieczysław Wachowski. Kupują nie tylko sofy i stylizowane witryny, których tutaj pełno (przedwojenną francuską można kupić za niecałe 3 tys. zł). Biorą lustra, lampy, szafki, stoliki, pianina, patefony, laski - im oryginalniejszy przedmiot, tym lepiej.
Materac na lato i zimę
- My mieliśmy wóz drabiniasty. Takich już się nie spotyka. Poszedł za tysiąc złotych chyba. Ktoś zrobił sobie z niego kwietnik - pamięta sprzedawca z komisu Fama. Przyznaje jednak, że najlepiej sprzedają się zwykłe meble użytkowe. Szafy ubraniowe stare i współczesne oraz łóżka z materacem (na przykład materac dwustronny - z jednej strony baranek na zimę, z drugiej włos wielbłąda na lato).
<!** reklama>- W łóżkach mamy ciągły ruch - potakuje mężczyzna.
Maria i Leszek Żurawscy są szczęśliwi. Niedawno się przeprowadzili i nigdzie nie mogli znaleźć odpowiedniej szafki pod telewizor.
- Wreszcie kupiliśmy. Za 390 złotych. Stylowa, narożna - uśmiecha się pani Maria. Tłumaczy, że lepszy mebel używany, ale niepowtarzalny, niż nowy i sztampowy.
Barbara Baryłka wpadła do składu również po szafkę pod telewizor. Ma być prosta, nieduża (bo mało miejsca w domku na działce) i niedroga, rzecz jasna. - Zakup nowej się nie opłaca - wyjaśnia kobieta. - Szukam jeszcze maszynki elektrycznej, też na działkę.
W używanych meblach sezonowość to normalna rzecz. Wiosną i latem po komisach kręcą się działkowcy szukający wyposażenia do swoich altan i daczy, a we wrześniu dobrze się sprzedaje biurka pod komputer i komplety młodzieżowe.
- U nas można sobie wymienić meble po remoncie. Przywieźć stare, kupić nowe - instruują komisanci.
Gatki za pół złotego
W sklepach z odzieżą używaną wymian się nie praktykuje, ale można stać się bardziej szykownym nie odchudzając zbytnio portfela. Markowe obuwie, firmowa odzież, zabawki, bielizna - wszystko kilkakrotnie tańsze.
Scena podpatrzona w jednym z lumpeksów. Kobieta elegancka, gustownie ubrana i umalowana podchodzi do wielkiego kosza z używaną bielizną i wyjmuje kilka sztuk majtek i staników. Co ciekawe, nie bierze bielizny posortowanej, leżącej w małych koszykach, która też jest po kimś, ale lepszego gatunku. Bez zażenowania wsuwa dłoń w kłębowisko najtańszych slipów i przetrząsa zawartość.
- Woli duży kosz, bo tam jest najtaniej - wyjaśnia właścicielka jednego z lumpeksów w naszym województwie. Woli się nie przedstawiać. Majtki zwykłe kosztują u niej 50 groszy za sztukę. Są używane, ale - jak zapewnia - czyste.
Gdyby inspektorzy sanepidu wiedzieli, co kobieta ma w swoim sklepiku, musieliby jej zrobić kontrolę. Tajemnicą poliszynela jest, że towary formalnie zabronione sprzedawane są we wszystkich „ciuchlandach" jak Polska długa i szeroka. Dlaczego? Bo jest na nie popyt.
Oprócz dozwolonej odzieży, można więc tam kupić zakazaną bieliznę, buty, zabawki i skarpety. Wydając niewielkie pieniądze można wyjść ze „szmateksu” ubranym jak lord.
- Płaszcze z flauszu, skórzane kurtki, sztuczne futra - zachwala Małgorzata, prowadząca lumpeks w Bydgoszczy.
- Każdy poluje na coś fajnego, niezniszczonego i w miarę taniego - mówi Joanna z Torunia. Ma sklep z tanią odzieżą w centrum miasta. Często zachodzą do niej klienci szukający czegoś ekstra.
Do lumpeksowych rarytasów należą bryczesy (spodnie do jazdy konnej, zwłaszcza męskie trudno namierzyć); poszukiwane są też fartuchy lekarskie, niekoniecznie białe oraz kombinezony narciarskie, które jeśli już się trafią, mają odpychające „żarówiaste” kolory.
- Najbardziej dziwną rzeczą, jaka się nam trafiła, były różowe kajdanki z futerkiem. Długo się wahałam, czy wystawić je na sprzedaż. Nie poleżały na ladzie nawet kilku minut. Kupiła je pierwsza klientka, która weszła rano do sklepu - pamięta Małgorzata.
- A my mieliśmy kiedyś szablę - mówią w Toruniu.
Kupują coraz młodsze
Przepaść cenowa pomiędzy rzeczą używaną i nową najbardziej widoczna jest w branży motoryzacyjnej. Nie każdego stać na nową limuzynę, ale wielu może sobie pozwolić na samochód z wyższej półki, jeśli pochodzi z drugiej ręki i ma na liczniku sporo kilometrów.
- Po pierwszym roku auto traci na wartości 15 procent, z każdym następnym dziesięć procent - mówi Maciej Straube ze Żnina. Od kilkunastu lat zajmuje się sprzedażą samochodów używanych. Jak mówi, najlepiej sprzedają się auta niemieckie, volkswageny i ople, choć nie brakuje też zainteresowania japońskimi hondami i francuskim renault.
- To się nie zmienia od lat. Widać natomiast ostatnio, że klienci zaczynają kupować coraz młodsze auta. Najbardziej poszukiwane są roczniki od 2000 do 2003 - dodaje mężczyzna.
Firmowa „używka”
Im więcej używanych aut, tym większe zapotrzebowanie na części.
- Wiadomo, że do 10-latka nikt nie będzie kupował nowych akcesoriów. Najlepiej „idzie” to, co najczęściej ulega rozbiciu, lampy, maski, zderzaki, szyby - mówi Andrzej spod Bydgoszczy. Przednia szyba kosztuje u niego średnio ok. 200 złotych, podczas gdy za nową, niekoniecznie markową, trzeba zapłacić przynajmniej dwa razy tyle.
- Na rynku pojawia sie coraz więcej tanich podróbek rozmaitych części. Ale nic nie zastąpi firmowej „używki” - przekonuje mężczyzna.
Ceny kuszą
- Nowa skrzynia biegów do samochodu to wydatek ok. 4 tys. zł. Skrzynię używaną można znaleźć na szrocie w cenie 500 zł.
- Na spodnie do jazdy konnej trzeba wydać ponad 100 złotych. W lumpeksie można kupić markowe za kilkanaście złotych.
- Duża szafa ubraniowa z komisu meblowego to wydatek ok. 1000 złotych. Nowa kosztuje dwa razy tyle.