W lotniczą pętlę ciasno zaplątani

Jednak kiedy policzy się wydane przez samorząd środki na rozwój lotniska, jego rozbudowę i dostosowanie do coraz wyższych (i automatycznie droższych) dzisiejszych standardów, nie jest to już takie oczywiste.

Starania o znalezienie miejsca dla Bydgoszczy w sieci międzynarodowych połączeń, przyznać chyba każdy musi, przynoszą od lat niewielki, jeśli nie znikomy efekt. Wszystko to przypomina kręcenie się w kółko. Nie będzie lepiej (czytaj: nie przybędzie korzystających z lotniska pasażerów), jeśli nie zainteresuje się i skusi na przylot do Bydgoszczy większej liczby przewoźników, jeśli nie rozwinie się sieci połączeń. A tego z kolei nie da się uzyskać bez zwiększenia liczby pasażerów.

CZYTAJ TEŻ:Bydgoski Port Lotniczy wzbogaci się o biurowiec i hotel dla pasażerów

Dopóki nie dokona się w tej kwestii przełomu, dopóty pozostanie nam patrzeć, jak grube miliony wyciekają z wojewódzkiej kasy do spółek przewoźników i na inwestycje w przyszłość lotniska.

Na razie jednak wydaje się, że więcej jest potknięć niż dobrych pomysłów. Oferta lotów z Bydgoszczy do Warszawy, na Okęcie, którą przerabiamy obecnie już po raz nie wiem który, jest tak skonstruowana, że osoby wybierające się w świat muszą tak słono płacić za swój bagaż, że z tej formy usług rezygnują i jadą na Okęcie samochodem lub pociągiem. Nastawienie na to, że do stolicy będą latać sami biznesmeni na robocze spotkania, urzędnicy na konferencje i emeryci na spacer po mieście, egzaminu z pewnością nie zda.