Spółdzielnia „Bydgosta” założona została latem 1986 roku i dość szybko rozwinęła swoją działalność, wykonując różnego typu usługi na rzecz przedsiębiorstw i instytucji.
[break]
Za odpowiednią dolę
W spółdzielni tej, podobnie jak i w innych, normalną praktyką było dopisywanie na wystawianych fakturach większej liczby godzin, niż miało to miejsce w rzeczywistości. W gospodarce socjalistycznej nikt się takimi drobiazgami nie przejmował. Przedsiębiorstwa miały po prostu określony fundusz na dane zadanie i nawet, jeśli można było wykonać to samo szybciej i taniej, to nikt się do tego nie brał, bo nie było odpowiednich bodźców.
Ponieważ ze zleceniodawcami łatwo można było się dogadać, spółdzielcy posuwali się coraz dalej. Zatrudniali np. osoby znajdujące się aktualnie na zwolnieniach lekarskich - specjalnie w tym celu branych, ponadto na kartach pracy wpisywano masowo tzw. martwe dusze - osoby, które w ogóle nie pracowały, a odpowiednie wypłaty na ich nazwiska przejmowali wtajemniczeni. W ten sposób miesięczne zarobki niektórych studentów szły w setki tysięcy, czyli wynosiły kilka razy więcej niż ówczesna średnia krajowa. Za tego typu usługi grupa organizująca zlecenia żądała odpalenia określonej doli.
Szło tak bez problemu przez dłuższy czas. Jednak po roku działalności spółdzielni, księgowy Elektrociepłowni-II w Bydgoszczy, która bez szemrania płaciła dotąd fakturę za fakturą, zakwestionował kolejną, opiewającą na kwotę ponad 2 mln zł. Dokładnie sprawdzono pozycję za pozycją. I balon pękł. O sprawie powiadomiono milicję. Aresztowano wiceprezesa „Bydgosty”, a także dwóch brygadzistów i kierownika grupy robót. Zarzucono im, że są szajką przestępczą, opływającą w dolarowe luksusy.
W śledztwie okazało się jednak, że bezsporna jest tylko kwestia fałszowania dokumentów. Nie doszło natomiast do wyłudzania pieniędzy, bowiem wszystko działo się za zgodą pracowników wykonujących roboty zlecone. Za przykład posłużyły usługi w postaci robót zabezpieczających przed korozją dla cementowni „Kujawy” w Barcinie. Doszło tam istotnie do nieprawidłowości, bo niektórym osobom zawyżano wypłaty, by w ten sposób wygospodarować pieniądze dla innych, z którymi nie zawarto odpowiednich umów, ale to było wszystko.
Rok w zawiasach
Przed bydgoskim sądem w związku ze sprawą spółdzielni „Bydgosta” stanęły ostatecznie dwie osoby, brygadzista i kierownik robót. Obydwu wymierzono jednakową karę 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz grzywny w wysokości 180 tys. zł.