Niedługo nad wynikami pracować będą specjaliści z Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Jednak nasi proboszczowie już wiedzą, czy od zeszłego roku ubyło czy przybyło wiernych w parafiach.
- Przez kilka ostatnich lat liczba ludzi w kościele jest właściwie stała, choć odnotować można małą tendencję spadkową - mówi ksiądz Roman Mrosczok, proboszcz parafii pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP. - Jednak ci, którzy przychodzą na mszę, bardziej się angażują, częściej biorąc udział w komunii. Myślę, że to kwestia większej świadomości wiernych - ocenia ksiądz. - W niedzielę nasi lektorzy naliczyli 1300 wiernych w kościele, a parafia ma prawie 4 tysiące dusz. Jako kapłan chciałbym, żeby było ich więcej. Przecież do tego jesteśmy powołani.
<!** reklama>O dokładnych wynikach „pomiarów” nie chce mówić ksiądz Mirosław Pstrągowski, proboszcz parafii pw. św. Łukasza Ewangelisty.
- Zostawmy to ludziom w Warszawie - mówi. Zdradza jednak, że na msze przychodzi około 30 procent parafian. - Co roku jest ich więcej, ponieważ dzielnica się rozwija. Uważam jednak, że Polska nie jest krajem katolickim, te 95 procent katolików to metryka chrztu, a nie prawdziwe zaangażowanie. Nasz naród nie jest katolicki, to są tylko deklaracje. Jeśli za słowami nie idą uczynki, to taka wiara jest martwa - twardo mówi ksiądz Pstrągowski. - Jeśli bierzesz na siebie ciężar wiary, to oprócz przywilejów dźwigasz także ciężar odpowiedzialności. Dlatego szykuję w parafii rewolucję, zaczynam od kolędy. Nie będę chodził do osób, których nie widuję w kościele, bo ja nie chodzę po domach po to, żeby wziąć kopertę. Wolę poświęcić więcej czasu tym, którzy naprawdę potrzebują kapłana - zapowiada ksiądz Pstrągowski.
- Na wyniki trzeba jeszcze trochę poczekać, spływają do nas na specjalnych formularzach od proboszczów - wyjaśnia ksiądz Mariusz Kuciński, rzecznik bydgoskiej kurii diecezjalnej. - W zeszłym roku wypadliśmy tak, jak średnia w całym kraju - frekwencja na mszy wynosiła 45 procent.