W nocy z piątku na sobotę w kanadyjskim Vancouver zapłonął znicz XXI Zimowych Igrzysk Olimpijskich.
Ceremonia otwarcia, w której brały udział reprezentacje 82 krajów odbyła się po raz pierwszy pod dachem, w hali BC Place. Widowisko oglądało 60 tysięcy widzów na żywo i miliardy przed telewizorami.
Organizatorzy pilnie strzegli tajemnicy zapalenia ognia olimpijskiego. Do hali wniósł go poruszający się na wózku inwalidzkim paraolimpijczyk Rick Hansen. Następnie przekazał go gwiazdom kanadyjkiesgo sportu: panczenistce Catriony LeMay Doan, narciarce alpejskiej Nancy Greene, koszykarzaowi Steve’a Nasha i hokeiście Wayne’a Gretzky’ego.
Przygotowano dwa znicze. Ten w hali przypomina cztery indiańskie totemy. Zapalili jednocześnie Greene, Nash i Gretzky. Stały znicz, który będzie płonąć przez 16 dni igrzysk, przed halą rozbłysnął z pochodni tego ostatniego.
<!** reklama>Uroczystość dedykowano zmarłemu kilkanaście godzin wcześniej w wypadku na torze saneczkarskim reprezentantowi Gruzji 21-letniemu Nodarowi Kumaritaszwiliemu.Pamięć o nim zebrani uczcili minutą ciszy i opuszczeniem do połowy flagi kanadyjskiej i olimpijskiej.
Bardzo ładnie na tle innych krajów wypadła 47-osobowa reprezentacja Polski. Chorążym naszej ekipy był panczenista Konrad Niedźwiecki.
Igrzyska zakończą się 28 lutego.