Firmy farmaceutyczne, zrzeszone w organizacji INFARMA, apelują do rządu o doprecyzowanie przepisów, które mogłyby zahamować nielegalny wywóz leków z Polski.
[break]
- O ile w Polsce dany lek może kosztować 10 złotych, to w Niemczech kosztuje 10 euro, czyli 40 złotych - informuje Katarzyna Koper, z biura prasowego INFARMY.
Nielegalny handel farmaceutykami, zwłaszcza ratującymi życie (m.in. środkami przeciwzakrzepowymi, zawierającymi heparyny, środkami przeciwastmatycznymi, insulinami oraz preparatami poprawiającymi krążenie krwi), przynosi wielomilionowe zyski. Niestety, sprawia także, że w Polsce preparaty te stają się niedostępne.
- Nie ma ich w hurtowniach - potwierdza Piotr Chwiałkowski, prezes Pomorsko-Kujawskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej. - Apteki muszą błagać producentów o nie. Otrzymujemy naprawdę śladowe ilości. Znaleźliśmy się w dziwnej sytuacji, bo nie wiemy, co mamy powiedzieć pacjentom, którzy zażywając te leki zwiększają swoje szanse przeżycia.
Piotr Chwiałkowski podkreśla, że każdy może prowadzić aptekę. Warunek jest jeden - trzeba zatrudnić dyplomowanego farmaceutę.
- Nie ma żadnych ograniczeń - podkreśla prezes izby - dlatego niektóre apteki tworzy się tylko po to, by zajmowały się handlem.
Właściciele takich aptek nie podporządkowują się etyce zawodowej farmaceutów i nie tracą praw do wykonywania zawodu. Stąd też kontrolowanie ich jest trudne.
- Państwo jest niesprawne - uważa poseł Tomasz Latos, przewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia. - Nieskuteczne okazują się mandaty wystawiane tym, którzy łamią prawo. Są śmiesznie niskie w stosunku do osiąganych wielomilionowych zysków.
Jak się dowiedzieliśmy, na terenie naszego regionu także funkcjonują hurtownie i apteki, wyprowadzające leki z Polski.
- Prowadzimy jedno postępowania dotyczące podejrzenia o prowadzenie nielegalnego obrotu farmaceutykami - przyznaje nadkom. Monika Chlebicz, rzeczniczka komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy.