Właściciel kamienicy mieszka w Stanach Zjednoczonych i nie dba o remonty. Administratorka uciekła, a pani Maria została w zalanym mieszkaniu bez prądu, ogrzewania i szansy na zmiany.
O niezwykle trudnej sytuacji mieszkaniowej Marii Maciaszczyk pisaliśmy już w czerwcu. Wtedy wiosenne roztopy i deszcze zalewały jej pokoje. Właściciel kamienicy przy ul. Bydgoskiej 38 mieszka w Stanach Zjednoczonych. Otrzymał nieruchomość w spadku i zupełnie się nią nie interesuje. Kobieta, która do niedawna była administratorką, zniknęła - uciekła od odpowiedzialności. <!** reklama>
- W pokojach utrzymuje się wilgoć. Z powodu przecieków z dachu trzeba było odłączyć instalację elektryczną. Zalane są też piece, więc na zimę zostałam bez ogrzewania. Mam prawie 60 lat. Siedzę w pokoju i płaczę jak dziecko. Jestem bezsilna - mówi Maria Maciaszczyk. - Jedyna szansa w tym, że ponad 20 lat temu dostałam to mieszkanie w ramach miejskiego przydziału i może teraz miasto pochyli się nad moim problemem. Byłam już we wszystkich urzędach.
Niestety, w tej sytuacji nie ma co liczyć na pomoc miasta. W kolejce do mieszkań zastępczych pierwszeństwo mają lokatorzy, którzy mieszkają w domach zagrożonych katastrofą budowlaną.
- Reguluje to ustawa o ochronie praw lokatorów. Rozumiem, że stan techniczny budynku jest beznadziejny, ale to może być za mało. Lokal zamienny może być przyznany w trybie natychmiastowym tylko wtedy, kiedy w ocenie powiatowego inspektora budowlanego budynkowi grozi zawalenie. W przeciwnym razie nie mamy podstaw prawnych, aby interweniować - wyjaśnia Jerzy Walkowiak z ratuszowego zespołu ds. polityki mieszkaniowej.
Kamienicą przy ul. Bydgoskiej zainteresował się już inspektor budowlany. - Efektem kontroli było wezwanie administratorki do urzędu. Zobligowaliśmy ją do przedłożenia wszystkich dokumentów - mówi Jan Kurkowski, starszy inspektor Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego dla Miasta Bydgoszczy - Teraz, kiedy administratorka zniknęła, sprawa może się skomplikować. Nie mamy też kontaktu z właścicielem.
Wszystko wskazuje na to, że urzędnicy nie będą mieli od kogo wymagać naprawy zniszczeń. Wystawione mandaty i nakazy nie mają adresata. To patowa sytuacja, z której jedynym wyjściem jest wyprowadzka. - Gdzie ja teraz znajdę mieszkanie? Mam nieco ponad 500 złotych renty, a nie wyprowadzę się, nie mając pewności, że nie będzie mnie stać na utrzymanie - martwi się Maria Maciaszczyk.
Gdyby udało się znaleźć niedrogie lokum, kobieta mogłaby postarać się o dodatek mieszkaniowy.
- Wsparcie wynosi maksymalnie 70 procent wartości czynszu i kosztów utrzymania. O przyznaniu dodatku decyduje kryterium dochodowe i powierzchniowe - wyjaśnia Jerzy Walkowiak.
Pani Maria spełnia kryterium dochodowe. Szuka teraz właściwego lokalu, w którym mogłaby schronić się przed zimą. „Express” wspiera ją w poszukiwaniach. Każdy, kto chciałby jej pomóc, proszony jest o kontakt z redakcją.