Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulica Długa i Starówka - nasze wielkie skarby pięknieją !

Wojciech "Szczapa" Romanowski
Jeśli jakość życia w mieście mierzyć ilością i bogactwem oferty kulinarnej - Bydgoszcz rośnie w siłę. Powoli, ale konsekwentnie. Z miesiąca na miesiąc, a nawet z tygodnia na tydzień, trudno poznać okolice starówki i nie chodzi mi tylko o remont przylegających do rynku uliczek. W kamienicach, zaułkach i zakamarkach lokują się restauracje i bary, knajpy i knajpeczki, fastfoody i całkiem wykwintne lokale.

Serce rośnie wprost proporcjonalnie do coraz większego apetytu.
Nie wiem, mam to chyba jeszcze z lat PRL-u, swoich pierwszych wizyt na zachodzie Europy w czasach, kiedy Polskę ludową dzieliła od cywilizowanego świata prawdziwa przepaść, że pierwsze co robię, kiedy tylko gdzieś się pojawię, wyglądam ciekawych restauracji. Myślę sobie, choć nie mam pojęcia, czy słusznie, że miasto pełne fajnych knajp i biesiadujących w nich ludzi, to miasto szczęśliwe, normalne, w którym wszystko ma swój czas. Możliwość bycia z najbliższymi, zrelaksowania się przy lampce wina i fajnej kolacji, również. Przecież ludzie smutni, przygnębieni, obarczeni kłopotami i dotknięci biedą, nie przesiadują po restauracjach, spędzają czas zgoła inaczej, niż południowcy z Hiszpanii czy Portugalii, tak bliscy mi mentalnie Włosi, albo Grecy. U nich - czy się wali, czy jest prosperity - zawsze musi się znaleźć czas i pieniądze choćby na małą biesiadkę. Portfela specjalnie to nie uszczupli, a nawet jeśli na kilka godzin pozwoli zapomnieć o problemach, to już ten wydatek nie poszedł na marne.
Dlatego tak bardzo kibicuję takim inicjatywom jak „Bydgoszcz za pół ceny” - akcji zainspirowanej przez Radio Plus, która przyciąga z roku na rok coraz więcej restauratorów. Zyskują na niej wszyscy - i właściciele jadłodajni i klienci. My jemy za pół darmo, oni - mają świetną okazję, żeby się zaprezentować z jak najlepszej strony. Więc starają się najlepiej jak potrafią, żeby zrobić dobre pierwsze wrażenie, bo drugiej okazji może nie być.
Grzechem było więc nie skorzystać w ten weekend z takiej promocji. Udałem się na kolację do baru Przystań w Marinie na Wyspie Młyńskiej i - powiem szczerze - nie mogłem wyjść z zachwytu. Było ciepło, więc przysiedliśmy na tarasie, w koszach przypominających te plażowe, znakomicie komponujących się z otoczeniem. Kiedy zalegała cisza, przerywał ją tylko szum rzeki. Jedzenie - pierwsza klasa, znakomita rybna kartoflanka, do tego dorsz i na deser - domowy sernik z owocową herbatą. Ostatnie tchnienia jesieni nad rzeką, w cieniu przepięknych Młynów Rothera.
Później - spacer po starówce i zaskoczenie prawie na każdym kroku. Ulica Długa - nasz wielki skarb pięknieje! Wysiłki stowarzyszenia pielęgnującego swą ulicę, właścicieli sklepów, kamienic i restauracji przynoszą efekty. Jeszcze jest sporo do zrobienia, ale trzeba przecież zauważyć, jak wielka dokonała się tutaj rewolucja! Podobnie przy ul. Poznańskiej, w niczym już nie odstającej od modnych kwartałów Poznania, Gdańska czy Krakowa. Mamy w centrum restauracje autorskie, tradycyjne, regionalne, belgijskie, ukraińskie, tureckie, włoskie, indyjskie, greckie, chińskie, wietnamskie, japońskie, hiszpańskie, rybne, pirackie, amerykańskie, PRL-owskie i jakie kto tam jeszcze chce. Stara Szuflada, Śledzik, Cynamon, Zimer Cafe, Frytki belgijskie, Kancelaria, Kujawska, Canapa Sandwich, Toro Tapas, Wytwórnia Burgerów Zaułek 20, Wena Bistro - tyle zdołałem spamiętać. Czy jeszcze chce się komuś narzekać, że w centrum nie ma gdzie zjeść? Na pewno znajdzie coś dla siebie na nowo powstającej ulicy Jatki – gastronomiczno-kulinarnym zagłębiu!
Aleksanrda Sowa otwiera piekarnię - wszystko na żywo, Marcin Szukaj i Rafał Godziemski - restauracje autorskie, Bogdan Sawarski - delikatesy mięsne. Wszystko w nowej kamienicy, której bydgoszczanie wypatrują od lat. I tej jesieni wreszcie się doczekają.
Siadam przy kawie w „Katarynce”. Spoglądam na Stary Rynek i słucham młodych ludzi, którzy przy stoliku opok narzekają, że nie wiedzą gdzie pójść wieczorem na nasiadówkę. Widzę siebie w ich wieku, Bydgoszcz z przełomu lat 80-tych Mam ochotę podejść do ich stolika i krzyknąć: „Czy wyście powariowali? Kiedy miałem tyle lat co wy, to w mieście działały trzy knajpy na krzyż, a wpuszczali do nich tylko po znajomości!”
Ugryzłem się w język. Chyba słusznie. I tak by mnie nie zrozumieli. Z resztą zapłacili rachunek i wyszli. Uśmiechnięci szli przez Rynek w kierunku Mostowej i śmiali się ile sił w gardle.
Co ich obchodzą kombatanckie wspomnienia z mchu i paproci?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!