Zobacz wideo: Tir załadowany po sufit wyjechał z Bydgoszczy do Lwowa
- Kobieta, która zamieszkała w naszym hotelu, wyjechała do Ukrainy, bo jej mąż, który walczył na froncie, został poważnie ranny. Już wiem jednak na pewno, że wróci do nas - mówi pracownica hotelu pod Bydgoszczą.
W tym miejscu krótko po tym, kiedy rozpoczęła się rosyjska inwazja, schronienie znalazły dwie Ukrainki z dziećmi. Kobiety znalazły zatrudnienie w hotelu, a chłopcy zostali przyjęci do lokalnego przedszkola.
To Cię może też zainteresować
Kilkunastu Ukraińców, w tym rodziny z dziećmi zamieszkały również w budynku, który w Bydgoszczy udostępniła na ten cel wrocławska firma Saller Group. Dom został urządzony przez założycieli Społecznego Punktu Pomocy Ukraińcom w Bydgoszczy mieszczącego się przy ulicy Gdańskiej 138. Punkt powstał z inicjatywy bydgoszczanki, Justyny Niewiadomy. Kiedy udało się załatwić lokal (po firmie Akpol), zaprosiła do współpracy Dorotę Gąsiorowską, Joannę Czerską-Thomas i Kosmę Kołodzieja. A dokumenty konieczne do formalności urzędowych tłumaczyła Elena Brykova. W domu mieszka kilka rodzin. Mają swoje pokoje, a na parterze urządzono salon-bawialnię dla dzieci.
- W ostatnich dniach wyjechała pięcioosobowa rodzina ze starszymi osobami - mówi Justyna Niewiadomy. - Wyjechało również kilka naszych wolontariuszek.
Trudno wracać do wojny
To Ukrainki, z którymi rozmawialiśmy jeszcze w maju. Jedna z nich, imieniem Żanna opisywała wtedy gehennę pierwszych dni po rozpoczęciu inwazji:- Rakiety uderzały po jednej i drugiej stronie naszego domu. On znajduje się między lotniskiem a terenem jednostki wojskowej. Tam nie ma piwnicy, ani żadnego schronu, więc przez tydzień chowaliśmy się z czwórką dzieci w korytarzu. Zdecydowaliśmy się wyjechać.
Najbliżej była granica z Rumunią. Córka Żanny z dziećmi jechali dalej, przez Macedonię Północną. Tam, jak opowiada, byli bodaj pierwszymi uchodźcami z Ukrainy. Władze nie za bardzo wiedziały, co z nimi zrobić. Ostatecznie schronili się w Albanii. - Dali im mały, rozwalający się domek. Jakoś tam żyją. Ja wróciłam do Bydgoszczy, do męża, ale już chcę do nich jechać, już tęsknię.
Z kolei Swietłana, która przyjechała do Bydgoszczy 8 marca z Mikołajewa, również zapewniała od samego początku, że zamierza wrócić do ojczyzny. - Tu wszystko jest, tylko domu brakuje. Ukrainy.
Kilka dni wcześniej do miejscowości Łozowa wyjechała teściowa jednej z obecnych mieszkanek bydgoskiego domu dla uchodźców z Ukrainy. Już w trakcie podróży okazało się, że jej miejscowość, w której miało być już spokojnie, została ponownie zbombardowana.
- Od początku pobytu u nas na Ukrainę wróciły tylko dwie rodziny - mówi z kolei Ewa Adamczyk, menedżer hotelu Tossta w Bydgoszczy, w którym schronienie znalazło 121 Ukrainek z dziećmi. - Wciąż mamy wszystkie miejsca zajęte. Nie wracają do domów, bo tam po prostu trwa wojna. Ostatnio przyjęliśmy około 70 uchodźców w ośrodku w Bachorzu koło Funki.
Ewa Adamczyk dodaje, że do bydgoskich hotelarzy docierają informacje, iż ośrodki wczasowe i hotele na wybrzeżu masowo wykwaterowują obywateli Ukrainy, by mieć miejsca dla turystów w sezonie urlopowo-wakacyjnym.