https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ugoda, która jest kością niezgody

Marek Wojciekiewicz
O tym, że samo zawarcie umowy ubezpieczającej rolniczą uprawę nie załatwia wszystkiego, boleśnie przekonał się rolnik z Gawrońca, Zenon Michałowski.

O tym, że samo zawarcie umowy ubezpieczającej rolniczą uprawę nie załatwia wszystkiego, boleśnie przekonał się rolnik z Gawrońca, Zenon Michałowski.

<!** Image 2 align=right alt="Image 94728" sub="- Od ponad ćwierć wieku jestem klientem PZU, dlatego takie traktowanie jest dla mnie nie do przyjęcia – mówi Zenon Michałowski Fot. Marek Wojciekiewicz
">- Na początku czerwca postanowiłem ubezpieczyć w PZU uprawę pszenżyta - mówi rolnik z Gawrońca. - Przedstawiciel firmy ubezpieczeniowej, przed podpisaniem umowy, dokładnie obejrzał pola, które miały zostać ubezpieczone. Wobec widocznych już, pierwszych oznak skutków suszy, zaproponował umowę, która zakładała niższy plon niż zwykle osiągałem. Przystałem na to - wyjaśnia Zenon Michałowski.

Niestety, utrzymujący się brak opadów w czerwcu, spowodował na polach Zenona Michałowskiego spustoszenie. Rolnik postanowił zgłosić ten fakt swojemu ubezpieczycielowi. Mimo licznych monitów, nikt z PZU w Gawrońcu się nie pojawił.

Mijały tygodnie za tygodniami, aż nadszedł czas żniw. Zenon Michałowski, tym razem pisemnie, powiadomił o tym inspektorat w Grudziądzu. W odpowiedzi, otrzymał polecenie, by na ubezpieczonych polach pozostawić 2-metrowe pasy, które miały posłużyć do oszacowania szkód. Niestety, okazało się, że nikt tych pasów oglądać nie przyjechał.

- Zamiast tego, przedstawicielka PZU zaprosiła mnie do siedziby firmy w Świeciu po to, by podpisać ugodę w sprawie odszkodowania - mówi Zenon Michałowski. - Tam doszło do bardzo nerwowej wymiany zdań, przedstawiciel PZU sugerował, że część z moich upraw nie powinna być w ogóle ubezpieczona, ze względu na niską klasę ziemi. Poddany takiej presji, podpisałem tekst ugody - mówi Zenon Michałowski.

<!** reklama>Jednak po dokładnej analizie podpisanego dokumentu Zenon Michałowski, postanowił się od zawartych tam uzgodnień odwołać. W piśmie wysłanym do PZU przypomniał o tym, że od 28 lat jest stałym klientem firmy.

- Zrobiłem to, bo bulwersuje mnie nie tylko meritum tej sprawy, ale sposób, w jaki PZU mnie traktuje - denerwuje się Zenon Michałowski. - Nie jestem przecież oszustem, zawarłem z tą firmą uczciwą umowę i żądam tylko dotrzymania jej warunków.

Na odpowiedź rolnik z Gawrońca znowu musiał czekać prawie miesiąc. W tym czasie na jego konto wpłynęły już pieniądze z drastycznie - jego zdaniem – zaniżonym odszkodowaniem.

W odpowiedzi na odwołanie, Piotr Aleksandrowicz, dyrektor Centrum Likwidacji Szkód w Bydgoszczy odniósł się przede wszystkim do faktu zawarcia ugody.

„Dokumentacja zgromadzona w tej sprawie nie potwierdza, aby ugoda zawarta była w okolicznościach uzasadniających uznanie jej za nieważną. W szczególności na skutek zawarcia jej pod wpływem groźby” - czytamy w piśmie.

Zenon Michałowski nie jest usatysfakcjonowany, bo brak tu odniesień, co do zasadniczego przedmiotu sprawy. Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem PZU, który obiecał dokładne sprawdzenie sprawy. Do tematu wrócimy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski