Wieść o tajemniczych znakach w zbożu lotem błyskawicy obiegła okolicę. Pierwszy na miejscu zdarzenia był rolnik Stanisław Budny.
<!** Image 2 align=right alt="Image 57395" sub="Czy Chomiąża Szlachecka stanie się słynna tak jak Wylatowo? /Fot. Szymon Cieślak">- Było tu już ponad czterysta osób - stwierdził we wtorek wieczorem, jeden z mieszkańców wsi. Od drogi łączącej Chomiążę Szlachecką z Oćwieką do miejsca, gdzie pojawiły się tajemnicze kręgi, jest około 300 metrów.
Największe koło ma ponad 7 metrów średnicy i łączy się z trzema mniejszymi o średnicy około 2 metrów. Zboże w największym kole układa się zgodnie ze wskazówkami zegara, a w mniejszych w odwrotna stronę. W dużym kole zauważyliśmy na środku, w odległości około 20 centymetrów, dwa otworki o głębokości ok. trzech centymetrów. Kłosy opadają łagodnie i nie są połamane.
<!** Image 3 align=left alt="Image 57395" sub="Stanisław Budny /Fot. Szymon Cieślak">- Tego ręka ludzka nie zrobiła ani wiatr nie ugiął - uważa Henryk Antosiak, którego spotkaliśmy w zbożu. - Zauważyłem te kręgi, gdy szedłem z cmentarza - mówi.
Obecni na miejscu domiemanych manewrów UFO mieszkańcy Chomiąży opowiadają sobie o mrożących krew w żyłach doświadczeniach mieszkającego w lesie Stanisława Budnego. - Widział wszystko mówią.
- Zobaczył ogień i zrobił się cały sztywny, nie mógł nic mówić ze strachu - zapewniają dwie kobiety.
Informację potwierdza Zdzisław Kuczma, wójt gminy Gąsawa, który wczoraj na miejsce zdarzenia przyjechał już po raz drugi, by pokazać tajemnicze znaki rodzinie. - Był świst i zgrzyt - zapewnia. Przed chwilą skończył udzielać wywiadu dla radia.
Pokonując polne trakty docieramy do położonej wśród lasu zagrody Stanisława Budnego. Ten jednak boleśnie rozwiewa nadzieje zwolenników międzyplanetarnego kontaktu.
<!** reklama right>- Żadnych znaków ani kuli ognistej nie widziałem - zapewnia Stanisław Budny. Ja po prostu zobaczyłem te kręgi z drogi. Poszedłem tam i zobaczyłem koła z polegniętego zboża. Kłosy unosiły się około czterech centymetrów nad ziemią. Były bardzo śliskie. Wtedy wszystko wskazywało na to, że nie zrobiła ich ludzka ręka - mówi.
- Myślę że to UFO musiało jakoś na ziemi osiąść. Teraz te koła już nie są takie jak były, bo ludzie tam chodzą i wszystko podeptali - dodaje.
Małgorzata Żółtowska, z fundacji Nautilus z Warszawy, zajmuje się badaniem zjawisk związanych z UFO. - Przyjedziemy do Chomiąży pod koniec tygodnia i przyjrzymy się tematowi - mówi.
Jest daleka od bezkrytycznego entuzjazmu, stwierdzając, że dopiero po dokładnym zbadaniu będzie można orzec, czy w Chomiąży mamy do czynienia z istotami pozaziemskimi, czy też, zwykłym żartem.
- Robią to osoby o dużej wiedzy matematycznej za pomocą deski i sznurka. - Tak było w Wylatowie w 2005 roku - mówi Małgorzata Żółtowska, wspominając opisywaną szeroko przez „Express” sprawę żartownisiów. Pozostawia jednak nadzieję. - Te kręgi wcześniejsze, z 2000 i 2002 roku były prawdziwe - uważa.
- Kłosy w autentycznych kręgach unoszą się 8 do 10 centymetrów nad ziemią i chodzi się po nich jak po trampolinie, bowiem mają coś w rodzaju poduszki powietrznej - mówi ze znawstwem.
Na razie Zdzisław Kuczma, wójt gminy Gąsawa, cieszy się, że UFO zrobiło gminie reklamę. A to, być może, dopiero początek.