Prawie 200 fotoradarów i 1000 masztów do ich zainstalowania ma się znaleźć na polskich drogach. Pieniądze wykłada Unia Europejska.
<!** Image 2 align=right alt="Image 64930" sub="Kierujących pojazdami ul. Szubińską w Kcyni kontrolowali podczas weekendu policjanci z Sekcji Ruchu Drogowego z KPP w Nakle - starszy sierżant Dobromir Dutkiewicz i starszy posterunkowy Marek Moczadło. /Fot. Robert Koniec">Szykuje się więc prawdziwa rewolucja na naszych drogach. - Najpierw jednak musimy zmienić ustawę. Według projektu, który przygotowaliśmy, domniemanym sprawcą wykroczenia będzie zawsze właściciel pojazdu - mówi nadkomisarz Krzysztof Hajdas z biura prasowego Komendy Głównej Policji.
To rozwiąże dotychczasowe problemy z identyfikacją sprawcy. Trwało to czasami miesiącami. Zwłaszcza, jeśli pojazd był w leasingu albo wykroczenie popełniał kierowca spoza województwa, lub co gorsza, kraju. Teraz Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym błyskawicznie ustali właściciela pojazdu (drogą elektroniczną z radaru zdjęcie „popłynie” do centrum) i prześle właścicielowi mandat.
<!** reklama left>Pieniądze na system ma wyłożyć UE, która przeznacza na poprawę bezpieczeństwa na terenie Wspólnoty specjalne fundusze. Swój udział będzie musiało wnieść też MSWiA. - Czekamy jednak na zmiany prawne, od nich uzależnione jest powstanie centrum - mówi nadkomisarz.
- Trzeba zacząć od prewencji, a nie od karania kierowców. Ludzie muszą uświadamiać sobie fakt, że kiedy jedzie się zbyt szybko, to można zrobić krzywdę sobie i innym. Słowem, najpierw edukacja, a potem radary - uważa Jacek Kociszewski, dyrektor biura zarządu Automobilklubu Bydgoskiego. - Lepiej, żeby policja wykorzystywała radary tam, gdzie są potrzebne, a nie tam, gdzie można złapać najwięcej kierowców. No i kierowcy też muszą mieć miejsce, gdzie mogą „przedmuchać samochód”. Uważam, że samymi radarami i restrykcjami nic się nie zdziała, zwłaszcza jeśli nie poprawi się stanu naszych dróg.
W miniony weekend policjantów spotkać można było, m.in., na ulicy Szubińskiej w Kcyni. W tym miejscu, na długim, prostym odcinku drogi, kierowcy wyjeżdżając z miasta nie zwalniają lub zdecydowanie przyspieszają. - W czasie naszej pracy odczuwalny był tu spadek liczby przypadków przekraczania prędkości - mówi st. sirż. Dobromir Dutkiewicz.