Pani Beata z Osielska pod Bydgoszczą niedawno odpoczywała w Sztutowie: - To taka nadmorska "dziura", nie jakiś tam kurort, a za dwie porcje ryby z frytkami i surówką, zapłaciliśmy z mężem 140 zł, w tym za same ryby 98 zł. Zamówiliśmy innym razem chesseburgery, bez szału z dodatkami, wyszły po 28 zł za sztukę, czyli razem 56 zł. Ceny nad Bałtykiem są sporą przesadą - mówi mieszkanka Osielska.
Nadmuchane gofry, a jakie cienkie zapiekanki?
Pani Agata z Bydgoszczy niedawno wróciła z Łeby. Opowiada: - Dostaliśmy z mężem ochotę na gofry, za dwa bitą śmietaną zapłaciliśmy 28 zł. Suche to wydatek rzędu 8 zł. Nadmuchane powietrzem, chłodne i budzące wyrzuty sumienia, że tyle pieniędzy poszło. A tak cienkiej zapiekanki, jak w tym roku w Łebie, jeszcze nie jadłam! Mała kosztowała 15 zł, a duża 29 zł. Gałkowe lody w sezonie 2022 są 6-7 zł za porcję, włoskie czy świdry z automatu zaczynają się od 10 zł za mniejszą sztukę.
Pani Agata komentuje, że w każdej turystycznej miejscowości czy dużym ośrodku można znaleźć bary mleczne i tańsze knajpki, zazwyczaj są lekko w bok od głównych alejek. Będzie taniej, choć w tym roku w pewnością nie będzie tanio.
Pan Rafał z Torunia wybrał się z żoną i dziećmi w Kołobrzegu: - Pierwszy szok przeżyliśmy, gdy po sześciu godzinach przyszedłem odebrać samochód z parkingu blisko sławnej latarni morskiej. Nie uwierzycie, ale musiałem zapłacić aż 90 zł - mężczyzna wciąż nie dowierza.
Państwo K. z Inowrocławia pojechali do Władysławowa. - Jak tu nad morzem nie zjeść rybki? Kupiliśmy najtańszy wariant, po flądrze, nie marzyliśmy o halibucie, do tego mąż wziął małe piwko. Ryby były tak małe, że ledwo je można było dostrzec na papierowej tacce. Zapłaciliśmy prawie 50 zł.
Zaś taki komentarz znaleźliśmy w facebookowej grupie "Paragony grozy" (tak, takie powstają!): "Widzę że większość chciałaby zjeść za darmo. Naprawdę, żenujące są niektóre paragony. Jak dla kogoś jest zbyt drogo, to zawsze można kupić w Biedronce opakowanie parówek, dwa piwa i zjeść na ławce w parku" - napisała pan Jacek.
Tak się składa, że niedawno nad morzem był również znany ekonomista, Marek Zuber.
Czy oby na pewno smażą na tak drogim oleju?
Wspomina: - Bardzo interesowała mnie właśnie kwestia tzw. paragonów grozy. Czy się z nimi spotkałem? Oczywiście! Jednak, z drugiej strony, nie trzeba być szczególnie aktywnym, żeby znaleźć ofertę znacznie tańszą i wcale nie gorszą. Wszystko zależy bowiem od podejścia właścicieli hoteli, pensjonatów, punktów gastronomicznych i także samych turystów, którzy przecież wcale nie muszą godzić się na abstrakcyjnie wysokie ceny. Na tym właśnie polega rynek. Dziś nad morzem, można spotkać się z gofrem z bitą śmietaną i truskawkami za 39 złotych, ale także można go kupić praktycznie na plaży w Sopocie za 14 złotych. Nie twierdzę, że 14 złotych to tanio, ale biorąc po uwagę dzisiejsze realia i miejsce nie , nie uważam ceny za wygórowaną.
Marek Zuber zauważył też, że wielu przedsiębiorców wykorzystuje wysoką inflację, by podbić ceny. Podaje przykład: - Właściciel nadmorskiej smażalni, komentując swoje ceny ryb, wskazywał na drastyczny wzrost cen oleju. Jego zdaniem podrożał on w ciągu roku z 17 na 54 złote za trzylitrową butelkę. Fakt, jest droższy, znam ten olej, pytanie tylko, czy akurat ten, jeden z najdroższych na rynku jest rzeczywiście używany w tej smażalni? Szczerze w to wątpię!!!
Nie zmienia to, oczywiście, faktu, że te wakacje będą bardzo kosztowne.
Od nas zależy, czy chcemy tyle płacić...
- Dla rodziców to prawdziwa lekcja ekonomii. Paliwo jest obecnie o 50 proc. droższe niż w lutym, a restauracje i hotele przez rok zdrożały o prawie 16 proc. Dodatkowo euro znowu kosztuje 4,70 zł. To będą bardzo drogie wakacje - twierdzi Paweł Majtkowski, analityk finansowy eToro w Polsce.
- Inflacja to jedno, ale przedsiębiorcy z turystycznych miejscowości próbują odrobić straty pandemiczne - komentuje ekonomista Marek Zuber, który też niedawno był nad morzem. - Rynek zweryfikuje te plany. Na pewno warto się trochę natrudzić i poszukać czegoś konkurencyjnego. Ważny jest popyt i jeśli okaże się, że nie chcemy tyle płacić, albo, że wybieramy wakacje za granicą, to będzie mocnym argumentem, żeby jednak do mocnych wzrostów cen nie doszło. W tej chwili szacuje się, że tegoroczne wakacje w Polsce będą droższe o od 15 do nawet 30 proc. - podsumowuje Marek Zuber.
