Pan Krzysztof przewrócił się na przystanku autobusowym i od stycznia walczy z poważnym złamaniem nogi. Walczy też o odszkodowanie.
<!** Image 2 align=none alt="Image 175904" sub="Pan Krzysztof walczy o odszkodowanie od kilku miesięcy Fot. Dariusz Bloch">- To się stało 7 stycznia na przystanku autobusowym linii 68 i 69 na rondzie Toruńskim. Była lekka odwilż. Na chodniku lód i woda. Poślizgnąłem się, upadłem, uderzyłem nogą w górę zamarzniętego śniegu, który leżał obok wiaty i już nie wstałem. Przyjechała karetka, a w szpitalu od razu przeprowadzili operację. Okazało się, że to złamanie spiralne. Jak mówił lekarz, najpaskudniejsze, jakie może być - opisuje zrozpaczony Krzysztof Grembowski. - Mam sześć śrub w nodze i od stycznia walczę z kontuzją. A najgorsze, że w lutym miałem szansę na zdobycie pracy i nie mogłem z niej skorzystać.
Mężczyzna złożył do bydgoskiego ZDMiKP wniosek o odszkodowanie. Jednak ubezpieczyciel zarządu dróg - firma Uniqa - odpisała mu, że „obecna suma ubezpieczenia się wyczerpała” w związku z czym „odpowiedzialność towarzystwa ubezpieczeniowego nie istnieje”. Przypomnijmy - to była głośna sprawa, kiedy auta niszczyły się na bydgoskich ulicach, posypały się wnioski o odszkodowanie i nastąpiła przerwa w ich przyznawaniu. Kryzys zażegnano dopiero wiosną...
Dalej skierowano pana Krzysztofa do firmy „Micros”, która jest odpowiedzialna za czystość wokół wiat przystankowych. I tu kolejne rozczarowanie, bo w czerwcu PZU odmówił wypłaty odszkodowania z polisy firmy. - Dla mnie nie ma różnicy, czy nasza polisa będzie musiała pokryć 5 czy 15 odszkodowań, ale w tym przypadku liczą się fakty. Wykonujemy pracę na zlecenie zarządu dróg i tego dnia w godzinach od 4 do 8 rano mieliśmy czas na posypanie chodników przed przystankami - wyjaśnia Józef Lipiński, prezes „Micros”.
Krzysztof Grembowski przewrócił się o godzinie 7.15, a więc 45 minut przed terminem, do kiedy firma miała zabezpieczyć teren. Choć do dziś jest unieruchomiony i ma dwóch świadków na to, że przed przystankiem było ślisko ubezpieczalnie mają argument na to, aby nie przyznać mu zadośćuczynienia. Pech?
<!** reklama>- Praktyka pokazuje, że firmy ubezpieczeniowe mają sposoby, aby uwolnić się od odpowiedzialności. Te większe wysuwają bardziej wyszukane argumenty jak siła wyższa, a mniej profesjonalne odmawiają pisząc ładnymi słowami, że trzeba było uważać ślepoto - komentuje Jan Byś z kancelarii odszkodowawczej „Cesja”. - Tego typu sprawy wydają się być proste. Wystarczy udowodnić komuś niedbalstwo. Najlepiej zaraz po upadku zrobić zdjęcie, nawet aparatem w telefonie komórkowym. Ale są historie, które się komplikują i na rozstrzygnięcie trzeba długo czekać. Często sprawa trafia do sądu.
Od początku 2011 roku w ZDMiKP zgłoszono 70 szkód osobowych. Większa część z nich wydarzyła się właśnie zimą na zaśnieżonych i oblodzonych chodnikach. - W 32 przypadkach roszczenia zostały uznane, a poszkodowani otrzymali odszkodowania. W pozostałych zdarzeniach główną przyczyną odmów było niestwierdzenie zaniedbań w należytym utrzymaniu dróg i chodników ze strony zarządu dróg - informuje Sylwia Mikiel, dyrektor Departamentu Marketingu i PR, Uniga TU SA.
W odpowiedzi na interwencję „Expressu” przedstawiciele zarządu dróg obiecali, że wrócą do problemu Krzysztofa Grembowskiego.
Jakie kwoty osiągają zadośćuczynienia od szkód osobowych? Od czego to zależy i jak możemy się o nie starać?