Pod koniec 2020 r. w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych było zarejestrowanych 725 tys. cudzoziemców. To o ok. 55 tys. osób więcej niż w lutym, przed wybuchem pandemii. Wśród zasilających polski rynek pracy przyjezdnych dominują Ukraińcy - pod koniec 2020 r. ponad 532 tys. obywateli Ukrainy miało odprowadzane składki ZUS. Drugą co do wielkości grupę pracowników z zagranicy stanowili Białorusini (6,9%), a trzecią Gruzini (1,8%).
Jak podkreśla Tomasz Dudek, dyrektor zarządzający OTTO Work Force Central Europe, Ukraińców przyciągają do Polski nie tylko wyższe niż w rodzinnym kraju zarobki, ale i większe szanse na znalezienie pracy. Na początku roku bezrobocie w Polsce wyniosło 6,2%, podczas gdy na Ukrainie - 9,5%. Jeszcze większa przepaść dzieli nas pod względem zarobków. Podczas gdy w Polsce płaca minimalna ukształtowała się na poziomie 2800 zł brutto, co daje ok. 2062 zł na rękę przy umowie o pracę, to na Ukrainie jest ona aż o 70% niższa i wynosi zaledwie ok. 618 zł netto.
Z badania OTTO Work Force Central Europe, przeprowadzonego na pracownikach tymczasowych z Ukrainy, wynika, że zdaniem 65% Ukraińców zatrudnionych w Polsce pracodawcy dbają o ich bezpieczeństwo podczas pandemii. Kolejne 19% respondentów uważa, że zatrudniający raczej to robią. Niestety co dziesiąty pracownik z Ukrainy jest zdania, że pracodawcy nie zapewniają im bezpieczeństwa, a kolejne 6% nie wyrobiło sobie zdania na ten temat.
Wśród pracowników z Ukrainy utrzymuje się niepewność związana ze stabilnością zatrudnienia. Tylko co piąty Ukrainiec w Polsce (20%) nie martwi się o swoją pracę, podczas gdy ponad połowa (57%) obawia się utraty zatrudnienia. Według Tomasza Dudka obawy te są nieuzasadnione, ponieważ wśród polskich pracodawców występuje duże zapotrzebowanie na pracowników z Ukrainy, np. na produkcji, a zwłaszcza w logistyce, gdzie nowi pracownicy są poszukiwani ze względu na rozwój e-commerce.
