Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy ćwierci od śmierci

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Komercyjne media histeryzują, bo chcą zwabić odbiorców. Histeria bowiem i wszelkie emocje sprzedają się lepiej niż chłodny rozsądek.

<!** Image 3 align=none alt="Image 203924" sub="Lodowisko na Wyżynach - krajobraz po katastrofie [Fot. Tomasz Czachorowski]"><!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Komercyjne media histeryzują, bo chcą zwabić odbiorców. Histeria bowiem i wszelkie emocje sprzedają się lepiej niż chłodny rozsądek.

Publiczne media też histeryzują, bo na rozsądek za pieniądze z abonamentu ich nie stać. Oto powód, dla którego wieść o częściowym zapadnięciu się lekkiego, namiotowego dachu (aluminiowy szkielet plus tropikowe pokrycie) nad lodowiskiem na bydgoskich Wyżynach obiegło całą Polskę pod nagłówkiem katastrofy budowlanej. „Katastrofa” okazała się zresztą za słabym określeniem dla dopustu bożego na Wyżynach. „Dach runął na lodowisko” - zakrakała „Gazeta Wyborcza”, „Śnieg zmiażdżył lodowisko” - wtórowała jej „Gazeta Pomorska”. „Jeden trzask od śmierci” - poetyzował w stylu Allana Edgara Poe „Express Bydgoski”.<!** reklama>

Skoro dach runął, śnieg zmiażdżył, a od śmierci dzielił jedynie trzask, to urzędnicy musieli zabrać się za wyjaśnianie okoliczności zdarzeń z pogrzebowym namaszczeniem. I choć pierwsza wersja rozwoju wypadków brzmiała: prymitywny dach zostanie rozebrany i lodowisko będzie działało nadal, tyle że, jak przed rokiem, pod chmurką, to nazajutrz okazało się, że jest to wersja nad wyraz lekkomyślna. Poważny i odpowiedzialny Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego nakazał „(1) wyłączenie w całości z użytkowania hali; (2) umieszczenie na obiekcie zawiadomienia o stanie zagrożenia bezpieczeństwa dla ludzi i mienia, zabezpieczenie konstrukcji przed dostępem osób postronnych; (3) przedstawienie ekspertyzy budowlanej, wykonanej przez rzeczoznawcę budowlanego, obejmującej: inwentaryzację uszkodzeń, analizę dokumentacji projektu konstrukcyjnego pod względem statycznym, wytrzymałościowym, użytych materiałów i wykonanego montażu konstrukcji, a także wnioski”. Rozumiem z tego, że wokół wgniecionego dachu dużego namiotu powstaną teraz broniące doń dostępu zasieki i transzeje, a następnie jakiś budowlany mędrzec zajmie się skomplikowanym badaniem materiału dowodowego.

Jako że mamy do czynienia z katastrofą, w której dach runął, śnieg zmiażdżył, a jeden trzask dzielił do śmierci, ekspert nie będzie się spieszył. Wymagającą czasu starannością swych działań wykaże ponadto zasadność odpowiedniego wynagrodzenia za wiedzę i wkład pracy. Lodowisko na Wyżynach należy do miasta. Nikt z miejskich urzędników nie będzie naciskał, by ekspert pracował szybciej, bo nie ma w tym osobistego interesu. Jaka zatem perspektywa rysuje się przed bydgoskimi łyżwiarzami? Lodowisko pewnie nie ruszy - z dachem czy bez dachu - do końca zimy. Mróz ma potrzymać do poniedziałku. Potem zapowiadane są dwa tygodnie odwilży. Tęskniący za przekładanką na łyżwach młodzi ludzie ruszą więc na słabo zamarznięte stawy i jeziora. Odpukać, któryś wpadnie po lód i utonie. Ale to już nie będzie katastrofa, tylko zwykły, banalny nieszczęśliwy wypadek. Ironia, którą podszyłem ten felieton, nie wynika z bagatelizowania zimowych zagrożeń. Wszyscy pewnie jeszcze doskonale pamiętamy prawdziwą katastrofę na początku 2006 roku w hali targowej w Chorzowie. Tam też zapadła się z pozoru lekka konstrukcja pod bynajmniej nie apokaliptyczną nawałą śniegu. Porządek zatem musi być - lecz bez biurokratycznej przesady, którą już zdążyliśmy zaprawić „katastrofę” na Wyżynach.

W śnieżnej zawierusze Straży Miejskiej udało się natomiast odnaleźć sposób na poprawę swego wizerunku. Parę miesięcy temu młodym aktywistom z Kongresu Nowej Prawicy niemal udało się zebrać blisko 30 tysięcy podpisów bydgoszczan pod wnioskiem o referendum w sprawie rozwiązania Straży Miejskiej. Parę dni temu ratusz przedstawił zaś wyniki zleconego przezeń badania opinii publicznej, w którym znów straż wypadła fatalnie. Co na to sami strażnicy? Postanowili zimą robić za pogotowie energetyczne dla kierowców, którym wysiadł akumulator. I bardzo dobrze! Nareszcie ktoś wpadł na to, że każda instytucja, nie wyłączając służb mundurowych, potrzebuje fachowych działań poprawiających wizerunek. Czekam na kolejne pokazy ludzkich twarzy bydgoskich strażników. Może zimą podawać będą nie tylko sam prąd, ale i herbatkę z prądem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!