https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba spalić tę miłość

Małgorzata Oberlan
Ona: wyrośnięta piętnastolatka. Oni: trzydziestolatek po nawróceniu i 47-letni wdowiec. Poznali się w pewnej wspólnocie religijnej. Co ich takiego połączyło, że teraz wszyscy mają spotkać się w sądzie?

 

Ona: wyrośnięta piętnastolatka. Oni: trzydziestolatek po nawróceniu i 47-letni wdowiec. Poznali się w pewnej wspólnocie religijnej. Co ich takiego połączyło, że teraz wszyscy mają spotkać się w sądzie?

<!** Image 2 align=right alt="Image 132803" sub="Ten obrazek zapamiętało wielu torunian. Witrynę sklepu optycznego, w którym pracuje Marek, kilkakrotnie „zdobiły” solidne białe chlusty. Właściciel zakładu straty wycenił na 3,5 tys. zł, a na 600 zł swoje straty oszacowała właścicielka butiku, mieszczącego się pod „optykiem”. / Fot: Paweł Wiśniewski">Daria B. nie wygląda na 15 lat. Ma ponad 170 centymetrów wzrostu, szczupłą, bardzo kobiecą figurę. Jej ostatni „normalny” adres zamieszkania to wieś Warszewice w podtoruńskiej gminie Łubianka. Tu, w skromnym lokalu należącym do gminy, mieszka nadal jej matka Agnieszka, brat Damian i malutka Kasia. Matka mówi wprost: nie upilnowałam Darii. Ale jak lwica broni córki przed poprawczakiem, na który - aż do uzyskania pełnoletności - może ją skazać sąd rodzinny.

 

Marek, czyli pierwszy on

Trzydziestolatka, pracującego w sklepie optycznym w Toruniu, poznała w kościelnej wspólnocie. - Przed nawróceniem źle traktowałem kobiety. Przed nawróceniem sprawę z Darią załatwiłbym inaczej. Ale teraz jestem chrześcijaninem - mówi mi mężczyzna, siedzący na ławie w sądowym korytarzu.

<!** reklama>Wzrost średni, włosy ciemnoblond, nierzucające się w oczy rysy twarzy. Czarny garnitur, czarna koszula i okulary przeciwsłoneczne. Gwarantuje, że znajomość z piętnastolatką miała tylko i wyłącznie charakter koleżeński. Jeśli ona twierdzi inaczej, to najzwyczajniej w świecie zmyśla. Z premedytacją, żeby go obciążyć. Zresztą, ma na to dowód w postaci nagrania rozmowy, które dostarczył śledczym.

<!** Image 3 align=left alt="Image 132803" sub="15-letnia Daria B. odrzucone uczucia pomściła. Dziś przebywa w poprawczaku. Do kiedy, zdecyduje sąd. / Fot: Archiwum">Daria natomiast mówi tak: - Marka poznałam w zborze. Zaprosił mnie na sylwestra. Wiele razy opowiadałam mu o swoich problemach, zwierzałam się. Mówił, że pomoże. Zaufałam mu, a on mnie zawiódł.

Kiedy narodziła się w niej złość wynikająca z odrzucenia? Gdy zobaczyła go z inną kobietą? Gdy nie zgodził się na coś, na co ona liczyła? Milczy. Do zemsty na Marku dobrała sobie rówieśników: Izabelę L. i Bartka Sz. (para) oraz kolejnego, jeszcze bardziej dojrzałego mężczyznę. Również poznanego we wspólnocie.

Krzysztof, czyli drugi on

Krzysztof P. ma 47 lat i jest wdowcem. Niski, niepozorny. Mieszka w Pigży, w gminie Łubianka. Wychowuje dwoje dzieci: 18-letniego syna i 12-letnią córkę. Z zawodu jest mechanikiem, prowadzi prywatną działalność.

Poznaję go zimą, gdy swoim białym samochodem przywozi Darię do matki, do Warszewic. Ludzie z okolicy mówią, że to auto widują pod domem regularnie. Krzysztof P. twierdzi, że jest opiekunem Darii, przyjacielem rodziny. Jak się później okaże, dziewczyna przebywała u niego albo z nim w czasie, gdy poszukiwała jej policja.

Jak to możliwe, że dojrzały mężczyzna daje się wplątać w odwet na Marku? W próby podpaleń mieszkania, pobicia go?

- Daria zakręciła mu głowie - krótko podsumowuje Marek.

<!** Image 4 align=right alt="Image 132807" sub="Wojciech R. (po lewej), oskarżony jest o wtargnięcie do mieszkania Marka z zamia-rem pobicia. Marek dziś wie, że znajomości z Darią nie warto było rozpoczynać. / Fot: Paweł Wiśniewski">Oskarżony o wspomnianą pomoc wdowiec nie stawia się w toruńskim sądzie. Jego adwokat Włodzimierz Marczuk przedstawia zaświadczenie lekarskie. Wymaga ono, co prawda, potwierdzenia przez lekarza sądowego, ale sędzia wyznacza kolejny termin rozprawy. Zarówno Marek jak matka Darii twierdzą, że chorego Krzysztofa widują dość regularnie.

- Ostatnio na niedzielnym nabożeństwie - mówi trzydziestolatek.

Ogniste zaduszki

Jesienią 2008 roku Marek mieszkał jeszcze na toruńskim Rubinkowie. 1 listopada, około godz. 17 ekipa mścicieli w składzie: Daria B., Izabela L., Bartosz Sz., Robert L. (nieletni) oraz Krzysztof P. rozlewają i podpalają na klatce bloku przy ul. Teligi benzynę. Prokuratura uznaje, że doprowadzają do sytuacji narażenia życia i zdrowia ludzi.

To nie koniec. W nocy z 1 na 2 listopada ekipa wraca na Rubinkowo. Około godz. 3 powtarzają numer z benzyną. Tym razem uszkadzają instalację elektryczną i domofon. Mieszkańcy bloku są w szoku. Ekipa ma jeszcze zamiar podpalić toyotę Marka, ale ostatecznie rezygnuje. Auto zostało zaparkowane na parkingu przy portierni.

Całą bandę dowozi Krzysztof. On też kupuje młodym benzynę i czynnie pomaga w akcji. Później przyznaje się do winy. Nie przyznaje się za to do czwartego zarzutu, dotyczącego innego wydarzenia z 2 listopada. Chodzi o wtargnięcie do mieszkania Marka i usiłowanie pobicia, które kończy się ostatecznie uderzeniem trzydziestolatka w twarz. Przy tym wtargnięciu, jak ustalił prokurator, mieli też być dwaj młodzi ludzie z Chełmna: 19-latek Bartosz R., pseudonim Ryba, i 18-latek Wojciech R.

To oni mieli kontynuować akt zemsty. 9 listopada Ryba znów wziął się za podpalanie. Metoda była identyczna: rozlana na klatce schodowej bloku benzyna... W akcji udział brały też Daria i Izabela. Tym razem paliło się już konkretnie. Zniszczenie ścian, sufitów, drzwi, okien, lamp i grzejników spółdzielnia oszacowała na 1,6 tys. zł.

Do tego Ryba się przyznał. Został poddany badaniu sądowo-psychiatrycznemu, które wykazało, że był świadom tego, co robi i może odpowiadać przed sądem. Na rozprawę jednak się nie stawił.

Gdzie tu jest miłość?

Według relacji Marka i ustaleń sądu rodzinnego, Daria od sierpnia do października 2008 roku miała osobiście albo za pomocą SMS-ów grozić Markowi spaleniem auta i mieszkania, a nawet pozbawieniem życia. We wrześniu sama miała mu porysować toyotę, zaparkowaną w centrum Torunia.

Zimą, po listopadowych fajerwerkach, mściciele chwycili za farbę. Witrynę sklepu optycznego, w którym pracuje Marek, kilkakrotnie „zdobiły” solidne białe chlusty. Właściciel zakładu straty wycenił na 3,5 tysiąca zł, bo ucierpiały nie tylko okna, ale i reklama.

Na 600 zł swoje straty oszacowała też właścicielka butiku, mieszczącego się pod „optykiem”. Ponieważ oba lokale mieszczą się przy ul. Królowej Jadwigi, będącej częścią centralnego deptaka, zniszczenia komentowało wielu torunian. Szybko rozeszła się wieść, że motywem działań nastolatki jest zawód miłosny.

- A ja pytam, gdzie w tym wszystkim jest jakaś miłość? - Cezary, znający Marka, Krzysztofa i Darię, puka się w czoło. Najbliżej był ostatniej dwójki bohaterów i twierdzi, że dziś wstyd mu za to, że nie interweniował w odpowiednim czasie. To znaczy wtedy, gdy Krzysztof zgłupiał na punkcie nastolatki.

* * *

Jeśli Marek czegoś żałuje, to tylko chwili, w której rozpoczął znajomość z Darią. Prosi, by wytłumaczyć jej matce, że nie szuka rewanżu, tylko stara się zapewnić sobie bezpieczeństwo. Niech zatem przestanie go nachodzić i prosić, by wycofał oskarżenie. Nie on oskarża tylko prokurator.

Czego żałuje Krzysztof P., nietrudno się domyślić. - Dla Darii potrafił podać się za jej ojca, by spotkać się z nią, gdy została zatrzymana - wspomina matka. Ale to już przeszłość.

Daria przebywa obecnie w zakładzie poprawczym w Koronowie. O jej dalszych losach zdecyduje sąd. W sprawie oskarżonego Krzysztofa jest świadkiem. Na pierwszą rozprawę jednak jej nie dowieziono.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski