Rzecz idzie o koszty utrzymania dawnych terenów, na których stacjonowała lotnicza jednostka taktyczna. - Nasze rozmowy z Ministerstwem Obrony Narodowej trwają już od 2010 roku, przekazanie wojskowych gruntów nastąpiło jednak dopiero w kwietniu 2013 roku - mówi Artur Niedźwiecki, rzecznik bydgoskiego Portu Lotniczego. - W drugiej połowie 2015 roku straciliśmy nadzieję na kompromis.
Już w listopadzie 2013 port wystosował wezwania do ugody. Port Lotniczy twierdzi, że ze strony MON nie było dobrej woli do osiągnięcia porozumienia. Opłaty wynikają ze współużytkowania lotniska przez MON - na pasie przeprowadza się około 200 wojskowych operacji lotniczych rocznie - lądują i startują tu samoloty remontowane w Wojskowych Zakładach Lotniczych, czy te obsługujące centrum NATO. A płacić trzeba choćby za ochronę terenu i utrzymanie pasa startowego.
PRZECZYTAJ:Gdyby MON sypnął pieniędzmi, pomógłby bydgoskiemu Portowi Lotniczemu w rozwoju
Port szacuje kwoty zaległości na około 5-7 mln złotych rocznie!
Resort: płacimy za operacje
- Z uwagi na zmianę podstawy, sposobu i przedmiotu udostępnienia nieruchomości, w tym stron umowy użyczenia, umowa operacyjna z 2005 roku, zawarta między nieistniejącą już jednostką wojskową i PL Bydgoszcz, przestała obowiązywać - wyjaśnia Bartłomiej Grabski, wiceminister obrony narodowej.
- Resort wielokrotnie występował z inicjatywą rozpoczęcia negocjacji z zarządzającym lotniskiem, w celu podpisania nowej umowy. Resort obrony narodowej ponosi każdorazowo koszty lotniskowe związane z wykonywaniem operacji lotniczych, zgodnie z taryfikatorem zarządzającego lotniskiem.
Zdaniem MON, szacunki finansowe Portu Lotniczego są przesadzone.
Niby chcą, ale...
W rozwiązanie konfliktu zaangażowali się już nawet marszałek województwa i parlamentarzyści. Paweł Skutecki, bydgoski poseł Kukiz ’15, uważa, że uregulowanie zaległości przez MON co najmniej wyrównałoby straty Portu Lotniczego, które w ub. roku wyniosły 6 mln zł.
Podczas jednej z ostatnich wizyt w Bydgoszczy Bartosz Kownacki, wiceszef MON, także wyraził chęć rozwiązania konfliktu. Zaznaczył jednak, że każda decyzja musi być racjonalna ekonomicznie.
Port coraz poważniej myśli o pozwaniu MON do sądu. - Drogę sądową traktujemy jako ostateczność - zastrzega Artur Niedźwiecki.
