Renata Wika rozpoczęła śledztwo na własną rękę. Kontaktowała się nawet z prokuraturą w Zielonej Górze. Liczy jednak na pomoc bydgoskich śledczych w ustaleniu naciągaczy, których ofiarą padła jej matka.
Pani Renata pokazuje nową kuchnię gazową. Za urządzenie trzeba zapłacić ponad tysiąc złotych. Podobna w markecie kosztuje kilkaset złotych mniej. <!** reklama>
Jej matka mieszka na Błoniu. Jest starszą osobą. Na początku marca wpuściła do mieszkania mężczyznę, który twierdził, że musi wymienić kuchenkę. To było krótko po wymianie gazomierzy, co starszą kobietę dodatkowo zbiło z tropu. „Fachowiec” zapewnił, że wszystko załatwi - niskie raty oraz montaż. Wkrótce urządzenie stało już w mieszkaniu. - Nie było żadnego dokumentu - gwarancji, odbioru technicznego. Tylko odręczna kartka, a na niej napisane, że moja mama wyraża zgodę na montaż - mówi Renata Wika.
Do jej matki dzwoniono z banku z pytaniem, czy na pewno zgadza się na transakcję. Renata Wika zbulwersowana jest, że ktoś wykorzystał łatwowierność starszej osoby. Rozpoczęła prywatne śledztwo. Znalazła w Internecie informacje, że podobne przypadki badała zielonogórska prokuratura. Otrzymała od niej adresy banków, z którymi były zawierane umowy. Poradzono jej, aby wystosowała list, że nie zgadza się na transakcję w związku z oszukańczą metodą jej zawarcia. Okazało się, że te banki nie mają nic wspólnego ze sprawą z Błonia. Wkrótce otrzymała umowę dotyczącą nabycia kuchenki. - Tam był adres banku. Oczywiście napisałam do niego. Uzyskałam namiar na firmę. Zażądałam rozwiązania umowy, na której nawet data była błędna. Powiadomiłam Prokuraturę Bydgoszcz-Południe o oszustwie. Czekam teraz na odpowiedź - mówi Renata Wika.
Osoby oszukane w podobny sposób prosimy o kontakt z autorem.