- Ogień w stodole pojawił się nagle i omal nie pozbawił nas całego dobytku – mówi Paweł Rogoziński. Pozostałe budynki ocalały dzięki temu, że wiatr wiał w stronę pól oraz dzięki sprawnej akcji gaśniczej.<!** Image 2 align=none alt="Image 189376" sub="Fot. Renata Napierkowska">
1 kwietnia tego roku Wiesława i Paweł Rogozińscy z Klepar nie zapomną pewnie do końca życia.
- Dochodziła godzina 18.30.Byłam w tym czasie w domu, siedziałam przy komputerze, kiedy nagle usłyszałam, że się pali. Gdy wyszłam z domu, stodoła na dobre płonęła, a ogień obejmował kolejne partie - wspomina Wiesława Rogozińska.
Przybiegli na pomoc
W ciągu dwudziestu minut drewniany budynek stodoły przypominał płonącą pochodnię. Na widok ognia na pomoc pospieszyli sąsiedzi, a także znajomi z okolicznych miejscowości oraz strażacy. W gaszeniu i zapobieganiu, by ogień się nie rozprzestrzenił na kolejne budynki brało udział dziesięć zastępów straży pożarnej, między innymi, z: Inowrocławia, Murzynka, Gniewkowa, Kijewa, Wonorza i Opoczek. Straty, które ponieśli Rogozińscy są jednak ogromne i wynoszą ponad pół miliona złotych.
- W stodole mieliśmy około 300 bel słomy. Stały tam też maszyny rolnicze. Zniszczeniu uległa przyczepa, pług 4-skibowy, kultywator, prasa do słomy, która znajdowała się w przylegającym do stodoły garażu, dmuchawa do zboża, uszkodzona jest deszczownia. Spłonęła nawet zabytkowa bryczka i częściowo sianokiszonka dla zwierząt - wylicza Paweł Rogoziński.
Odszkodowania nie będzie
Niestety, nie wszystkie maszyny rolnicze były ubezpieczone, więc gospodarze nie mogą liczyć na zwrot poniesionych strat przez firmy ubezpieczeniowe. Ubytki byłyby z pewnością dużo większe, gdyby wiatr wiał w stronę domu i pozostałych budynków gospodarskich. Choć od tamtego dnia minął ponad miesiąc, to popalone belki konstrukcji stodoły i czarne ślady na dwóch sąsiadujących ze stodołą budynkach wciąż przypominają o nieszczęściu. Blaszany garaż praktycznie nadaje się do rozbiórki. Wciąż też nie jest znana przyczyna wystąpienia ognia.
- Pod uwagę bierzemy różne wersje zdarzenia: od iskry z komina po podpalenie. Został powołany biegły z dziedziny pożarnictwa, aby ustalić, jaka była przyczyna tego pożaru - informuje komendant policji w Gniewkowie, aspirant sztabowy, Marek Bieda.
Słowa podziękowania dla...
Na razie prowadzone jest postępowanie w tej sprawie. Rodzina Rogozińskich przekonała się jednak, że w nieszczęściu, które ich spotkało, może liczyć na pomoc i wsparcie. <!** reklama>
- Chciałbym bardzo podziękować sąsiadom z Klepar i wszystkim innym osobom, które brały udział w akcji gaśniczej. Słowa uznania należą się też dla strażaków i pozostałych służb. Gdyby nie zaangażowanie tych wszystkich ludzi, straty bez wątpienia byłby jeszcze większe. Dziękuję też za wsparcie w postaci paszy i słomy dla zwierząt. Ta pomoc sąsiedzka pozwoli nam jakoś dotrwać do zbiorów - dodaje Paweł Rogoziński.