Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Lenz: - Nie pcham się do pierwszego rzędu i nigdy nie próbuję iść po trupach

Adam Willma
Adam Willma
Z Tomaszem Lenzem, nowym-starym szefem regionalnych struktur Platformy Obywatelskiej rozmawiamy o powrocie do biznesu, dzieciach i gaszeniu pożarów w partii.
Z Tomaszem Lenzem, nowym-starym szefem regionalnych struktur Platformy Obywatelskiej rozmawiamy o powrocie do biznesu, dzieciach i gaszeniu pożarów w partii. Jacek Smarz
Z Tomaszem Lenzem, nowym-starym szefem regionalnych struktur Platformy Obywatelskiej rozmawiamy o powrocie do biznesu, dzieciach i gaszeniu pożarów w partii.

Spał pan spokojnie?
W przypadku, gdy mamy do czynienia z jednym kandydatem i nie ma rywalizacji, wcześniejsze rozmowy ze strukturami regionalnymi i naszymi działaczami dawały mi pewność, że w tych wyborach zostanę ponownie wybrany na szefa regionu. W związku z tym miałem spokojne sny, bo byłem pewien, że mam mandat na kolejną kadencję.

Miałem na myśli co innego. Czy snu nie burzyło przypuszczenie, że będzie pan prezydentem Michałem Zaleskim regionalnej Platformy Obywatelskiej – przewodniczącym od wieków.
Porównanie raczej nietrafione, bo mimo tych licznych gratulacji, które otrzymuję, czuję ogromną presję. Mam świadomość, że akurat ta kadencja będzie najbardziej istotną ze wszystkich, które do tej pory pełniłem. Trzeba będzie odsunąć PiS od władzy, skończyć to kłamstwo, oszustwo i manipulację, zatrzymać Polskę w drodze do przepaści. Dlatego to jest kluczowa kadencja dla szefa Regionu Kujawsko-Pomorskiego oraz innych szefów w kraju. Czeka nas również ogromne wyzwanie - wygrać wybory parlamentarne, samorządowe oraz wybory do Europarlamentu. A więc naprawdę ciężka robota. I mam to cały czas z tyłu głowy.

A może z tyłu głowy ma pan, że „po tych wszystkich kadencjach powinienem być już Tuskiem, a cały czas jestem szefem regionu”?
Rozważałem, żeby na tę najbliższą kadencję już nie startować. Wiązało się to także z tym, że wróciłem do działalności gospodarczej, którą zawiesiłem kilka lat temu, zostając posłem. Mam też liczne obowiązki rodzinne, na utrzymaniu piątkę dzieci, które uczą się albo studiują. To jest naprawdę mnóstwo obowiązków. Ale jednak rozmowy z marszałkiem Piotrem Całbeckim, Pawłem Olszewskim, Radkiem Sikorskim, Krzysztofem Brejzą, Tomaszem Szymańskim i innymi parlamentarzystami oraz samorządowcami przekonały mnie do tego, że na jeszcze jedną kadencję wystartuję. Widzą we mnie swojego lidera i osobę, która da radę ogarnąć te wszystkie kampanie, te wszystkie wyzwania, które są przed nami i po prostu czuję za sobą poparcie.

A później już tylko zsyłka do Europarlamentu.
O nie! [śmiech] Zawsze traktowałem tę aktywność społeczną jako wypełnianie pewnych obowiązków, a dopiero w drugiej kolejności realizowanie ambicji. Nie pcham się do pierwszego rzędu i nigdy nie próbuję iść po trupach. Wolę partnerstwo, rozmowę i współpracę. I pomoc dla tych, którzy tej pomocy potrzebują, a są na początku swojej drogi politycznej. Daję się więc znowu ponieść fali akceptacji i poparcia, którą mam w Platformie. Jeżeli to da mi w przyszłości jakiś kolejny awans w strukturze, czy kolejne szanse wewnątrz Platformy Obywatelskiej, będę z nich korzystał, ale nie jest to moim głównym celem.

Najwyższy czas zacząć wychowywać sobie następców w regionie.
Nie uważam, że wychowywanie następców jest dobrą metodą. Jeżeli ktoś chce pełnić funkcję szefa struktury powiatowej, struktury regionalnej, czy szefa partii w kraju, musi o to zawalczyć. Musi pokazać, że potrafi i mieć poparcie ludzi. To nie tak, że ja chcę. To ludzie muszą ciebie chcieć i na pewno wielu polityków, którzy chcieliby objąć pewne funkcje, zderzą się z tą ścianą. Bardzo chcieliby objąć jakieś stanowisko, ale nagle dowiadują się, że niekoniecznie ci, których mają reprezentować i ci, którymi mają kierować, uznają ich za najlepszych kandydatów. Wyborcy albo liderzy wskazują daną osobę, bo wiedzą, że mogą na niej polegać, a nie dlatego, że ktoś chce.

Który moment w poprzednich kadencjach był najtrudniejszy?
Było kilka takich zakrętów, które zostają w pamięci i do których wracam. Na przykład sytuacja Sejmiku Województwa Kujawsko-Pomorskiego, kiedy to do późnych godzin nocnych wybieraliśmy członka zarządu województwa (którym ostatecznie okazał się Michał Korolko). Dopadł nas kryzys wewnętrzny i nie mogliśmy dogadać się, kto ma być kandydatem do zarządu. Pamiętam, że to było tuż przed Bożym Narodzeniem. Wracałem pilnie z opłatka, który organizowała Domicela Kopaczewska z Włocławka i nagle dowiedziałem się, że w Sejmiku jest kryzys. Nie wiadomo było jak to się skończy, możliwy był wniosek o odwołanie marszałka. Pilnie wracałem do Sejmiku i siedzieliśmy tam do godziny 2:00 w nocy, aby uratować sytuację. Bo gdybyśmy wyszli i rozeszli się, to nie wiadomo jak by się skończyło. Inna sprawa to oczywiście przegrane wybory z PiS. Bardzo osobiście to przeżywałem, bo w regionie kujawsko-pomorskim zawsze wygrywaliśmy wybory, zawsze dawaliśmy radę. A tu nagle okazało się, że jednak możemy też wybory przegrać. Oczywiście, to się wiązało z tendencjami ogólnokrajowymi - że nagle spora część wyborców zmieniła swoje preferencje i przerzuciła na PiS. Więc nie mieliśmy aż takiego wpływu, żeby wyróżnić się na tyle w całym kraju. Pojawiło się wówczas pytanie - co dalej? Jak kierować Platformą, żebyśmy odbudowali swoją pozycję w wyborach parlamentarnych. A trzeci moment nastąpił gdy pojawiła się Nowoczesna i w pewnym momencie miała poparcie wyższe niż Platforma. Z ponad 20 procent nasze poparcie skurczyło się do kilkunastu. Wydawało się, że za chwilę Platformy nie będzie. Niedawno zresztą też taka sytuacja miała miejsce, gdy ugrupowanie Szymona Hołowni zdobyło ponad 20 proc. poparcia. Też wydawało się, to jest kryzys, którego nie zażegnany i za chwilę też będzie po Platformie.

Ale Platforma okazała się wiecznie żywa.
I w jednym i w drugim przypadku zadziałała siła struktur, bo trzeba pamiętać, że Platforma posiada struktury w każdym powiecie, ma radnych powiatowych, radnych gminnych, miejskich, burmistrzów, wójtów, radnych sejmiku, prezydentów. Więc jest to struktura silna, rozbudowana i ona zawsze w sytuacjach kryzysowych, jeśli dostaje impulsy od liderów, pomaga się odbudować. Pomogła nam stanąć na nogi za pierwszym i za drugim razem. A teraz pomógł jeszcze powrót Donalda Tuska. Ta sytuacja dużo zmieniła.

Wygrana Donalda Tuska wyborów na szczeblu centralnym sprawiła, że się pan "ucieszył" czy "odczuł zadowolenie"?
Jedną z przyczyn, które spowodowały, że zdecydowałem się startować na kolejną kadencję było to, że Donald Tusk wrócił i postanowił nami pokierować.

...i wyprowadził z mroków przewodnictwa Borysa Budki.
Nie nazwałbym w ten sposób tego okresu. Borys Budka prowadził Platformę w trudnym czasie, mając za przeciwnika PiS, Konfederację i Lewicę, która nas pewnym momencie zaskoczyła negatywnie. Natomiast, jakby nie patrzeć, osobowość Tuska i jego doświadczenie i osobowość Borysa Budki to jednak duża różnica. Dlatego powrót Donalda Tuska dużo zmienił.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tomasz Lenz: - Nie pcham się do pierwszego rzędu i nigdy nie próbuję iść po trupach - Gazeta Pomorska