Tomasz Latos: - W Bydgoszczy klęskę poniósł SLD, bo może zabraknąć dla niego miejsca w Radzie Miasta

Drugiej tury już nie będzie, zatem?
- Zacznę od gratulacji dla mojego głównego konkurenta, dla Rafała Bruskiego. Te gratulacje są szczere, ponieważ w dalszym ciągu, mam nadzieję, że wielką Bydgoszcz uda się nam zbudować. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, bo znałem lokalną specyfikę. Wiem, że tutaj środowiska lewicujące i liberalne są bardzo mocne. Ale, już dziś po kampanii, kiedy nikt nie będzie mnie podejrzewał, że ją nadal prowadzę, twierdzę, że Bydgoszcz stać na więcej. Bydgoszcz może się rozwijać szybciej i lepiej.

Przyczyny porażki?
Mam pozycję ugruntowaną jako parlamentarzysta. Nie przypuszczałem, że będzie na mnie aż tak potężny atak, by mnie zdyskredytować. Sytuacja ta miała miejsce od miesięcy, wymyślano rzeczy niestworzone. Bydgoszczanie dokonali wyboru politycznego i postawili na obecnego prezydenta. Deklaruję, że mimo negatywnej kampanii, która mnie spotkała, że o Bydgoszczy nie zapomnę, zawsze będę o niej myślał i ją wspierał.

Na ile mandatów Państwo liczycie w Radzie Miasta Bydgoszczy?
- Jeszcze nie znamy szczegółowych wyliczeń. Kluczowe jest to czy w Radzie Miasta będą dwa, czy trzy kluby. Dla PiS-u katastrofa to nie jest. Kiedy mieliśmy kilka mandatów. Udało nam się zdobyć dwunastu radnych w poprzedniej kadencji. W tej być może dziesięć. Dlatego w kategoriach katastrofo, bym tego nie rozpatrywał. Jeśli ktoś miałby mówić o katastrofie, to SLD, bo wydawało się, że są w Bydgoszczy mocni.