Tokio 2020. Japoński łącznik #2: Biało-Czerwoni nie potrafią boksować? [KOMENTARZ Z TOKIO]

2 sierpnia 2021, 7:07

Wśród Polaków walkę na igrzyskach wygrała tylko Karolina Koszewska

Polscy pięściarze w komplecie wrócili już z igrzysk olimpijskich. W sumie wygrali jedną walkę. To i tak progres w porównaniu z poprzednimi latami, boks olimpijski w naszym kraju znajduje się jednak w stanie agonii.

Według filmu z Wesleyem Snipesem i Woodym Harrlesonem „Biali nie potrafią skakać”. Parafrazując ten tytuł na olimpijskie okoliczności możemy uznać, że Biało-Czerwoni nie potrafią boksować. 57 lat temu na igrzyskach w Tokio nasi pięściarze rozstawiali rywali po kątach (czy raczej narożnikach), w sumie zdobyli siedem medali: trzy złote, srebrny i trzy brązowe. Polski dorobek w 2021 r. jest odzwierciedleniem stanu naszego boksu: Pięć walk i cztery porażki, z czego dwie do zera.

Jak doszło do takiego zjazdu w narodzie wojowników, który w szermierce na pięści ma wielkie tradycje? Cytując ś.p. Janusza Wójcika: „Kasa, Misiu, kasa”. Wyróżniających się amatorów (nie, żebyśmy mieli ich zbyt wielu) kuszą pieniądze w boksie zawodowym. Olimpijskim kibice i sponsorzy interesują się zwykle raz na cztery, a teraz pięć lat. Bez inwestycji i skutecznego systemu szkolenia nawet największy talent można zmarnować. Albo wypchnąć w objęcia promotorów, którzy obiecają zdolnemu zawodnikowi złote góry. Na amatorstwie zostają głównie ci najbardziej wytrwali, lecz niekoniecznie najlepsi.

Efekt? Na medal olimpijski czekamy od 29 lat i igrzysk w Barcelonie. A poczekamy jeszcze co najmniej trzy. Patrząc na kierunek, w którym zmierzają sporty walki w Polsce, nasza największa szansa na medal to chyba wprowadzenie na igrzyska nowej kategorii: walk celebrytów.

Tomasz Dębek, Tokio
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Trwa głosowanie...