Czy ptasia grypa zmieni na trwałe nasz stosunek do ptaków? Wiele wskazuje, że tak może się stać. Ale choroba ta może też pomóc łownym gatunkom. Skoro ludzie będą się bać, przestaną strzelać do ptaków.
<!** Image 2 align=right alt="Image 21681" >Rynek Nowomiejski w Toruniu. Kilkuletnia dziewczynka z krzykiem podbiega do przechadzającego się gołębia. Nie zamierza go dokarmiać. O, nie! Kopie. Z pasją i przejęciem. Gołąb w ostatniej chwili odfruwa. Rodzic napastniczki nie reaguje. Przechodnie też.
Jeden z telefonów do redakcji: - Na co tu czekać! Wybić to gówno w cholerę! A śnieg, po którym chodziły te łabędzie, spalić! Co z tego, że się nie pali?! Są na to sposoby, choćby napalm!
Ofiary ptasiej grypy
Tę dziewczynkę i tego dzwoniącego mężczyznę można chyba uznać za klasyczne ofiary ptasiej grypy w Polsce. Niestety, zainfekowanych jest więcej. Bodaj po raz pierwszy w historii Polski pojawiły się informacje o niszczeniu gniazd bocianich. A to, jak mówią nie tylko ornitolodzy, ale i badacze kultury, dowód na przełamanie pewnego tabu. Gniazdo bocianie uznawać można za jeden z symboli naszego kraju - przecież co czwarty bocian żyjący na świecie jest „Polakiem”. To u nas gniazduje najwięcej tych pięknych ptaków.
<!** Image 3 align=left alt="Image 21682" >„Do tego kraju, gdzie winą jest dużą/Popsować gniazdo na gruszy bocianie,/ Bo wszystkim służą.../ Tęskno mi, Panie...” - pisał Norwid w „Mojej piosnce II”, a pewien producent drobiu wynajął niedawno sztab cwanych prawników, by doprowadzić do likwidacji wszystkich gniazd bocianich wokół jego kurników.
Pojawienie się ptasiej grypy w Polsce wpłynęło na stosunek wielu osób do ptaków, wyraźnie przestał być on jednoznacznie pozytywny i otwarty. Czy jest to trwała tendencja? Czy kolejne ogniska ptasiej grypy, a nie ma się co łudzić, jeszcze o nich nieraz usłyszymy, pogłębią ten stan?
- Problem rzeczywiście będzie istniał. Wydaje mi się, że stosunek do ptaków może się zmienić trwale - przewiduje Dorota Stankiewicz, powiatowy lekarz weterynarii z Torunia, która odgrywała zasadniczą rolę w czasie, gdy ptasia grypa w Polsce nie schodziła z pierwszych stron gazet. - Czegoś nas ten okres nauczył. Od dawna wiadomo, że kontakty ludzi z tymi zwierzętami powinny być ograniczone i ostrożne, ale teraz zaczęło to wreszcie do wszystkich docierać.
<!** Image 5 align=right alt="Image 21684" >Nie zmienia to jednak faktu, że ptaki nadal królować będą na niebie. Nawet ewentualna realizacja szalonego pomysłu Władimira Żyrinowskiego, polegającego na ustawieniu wojska na granicy Rosji i strzelaniu do wszystkiego co nadlatuje - tego nie zmieni.
- Ptaki były, są i będą. Nie dajmy się zwariować. Bywają chore, tak jak ludzie. Gdybyśmy tak wszyscy dokładnie się przebadali, to też nieliche choróbska by wyszły! - żartuje Roman Wróblewski, dyrektor Nadgoplańskiego Parku Tysiąclecia szczególnie związanego z ptakami. I to tymi teoretycznie najgroźniejszymi, bo wodnymi, które mają największą szansę zapaść na grypę.
Jaja zgubione na lodzie
To w tym miejscu, w czasie trwających właśnie ptasich przelotów, zatrzymują się stada żurawi, gęsi, łabędzi, kormoranów. To nad wodami Gopła jesienią zbierają się ogromne klucze odlatujących na południe i zachód ptaków. Tam też, na złość ptasiej grypie, postanowiliśmy dotknąć jednej z najstarszych pasji ludzkości - obserwacji ptaków, amatorskiej ornitologii.
- Wiosna się w tym roku bardzo spóźniła. Jeszcze do niedawna był lód na Gople. A późna wiosna to problem dla gęsi, które potrzebują wody, by założyć gniazdo - tłumaczy Roman Wróblewski. - W tym roku przybywające do nas z Hiszpanii i Portugalii gęsi gęgawy, symbol naszego parku, pojawiły się już 15 lutego. To dość przerażający widok, gdy ptaki te szukają nerwowo skrawka wody. Zdarza się, że jaja, zamiast trafić do gniazd, zostają zgubione na lodzie. 17 lutego pojawiły się żurawie. Większość, tak jak i inne ptaki, była tu tylko przelotem, cześć jednak została, bo są przywiązane do swoich gniazd i miejsc, gdzie się wychowały.
W teren jedziemy z Tomaszem Sołtysikiem i Pawłem Stopińskim, strażnikami parku. Na półwyspie Potrzymiech rozpoczynamy bezkrwawe łowy na żurawia. Trzeba uważać na każdy krok, bo nawet przysłowiowa trzeszcząca gałązka może ostrzec te wyjątkowo o tej porze roku czujne ptaki. Bagienna okolica. Idziemy skrajem podmokłej łąki. Zza trzcin wyłaniają się charakterystyczne szare sylwetki. Jeszcze krok, aparat przygotowany. Stadko dwudziestu żurawi zrywa się do lotu trochę zbyt wcześnie. Gdyby dało się podejść chociaż dziesięć metrów bliżej...
<!** Image 4 align=left alt="Image 21683" >Na osłodę pozostaje samiec gęgawy, gęsi, która szczególnie upodobała sobie okolice Gopła. Jedynej z gęsi gniazdujących w Polsce, znanej z wierności i długowieczności (potrafi żyć nawet 84 lata!) Obserwowany ptak, wyraźnie zaniepokojony, kręci się w płytkiej wodzie. Nie podchodzimy.
- Pilnuje samicy wysiadującej jaja. Gdyby w pobliżu nie było gniazda, dawno by się zerwał i odleciał - tłumaczy Tomasz Sołtysik. Gęś wyraźnie uspokaja się, gdy przestajemy się zbliżać. Choć to nieprawdopodobne, ale widać nawiązującą się nić porozumienia pomiędzy ludźmi i ptakiem.
Na półwyspie jest stanowisko bielika. Rodzinna atmosfera. Samica wysiaduje, a samiec dba o zaopatrzenie kuchni. Lepiej mu nie przeszkadzać. Ptaki myślą podobnie. Bielik poradzi sobie nawetz łabędziem.
Rudzik zna się na gwiazdach
Trudno powiedzieć, gdzie przezimował bielik królujący nad Gopłem, ale nie można wykluczyć, że gościł nad Wisłą, być może na toruńskiej Kępie Bazarowej.
- Pomiędzy Włocławkiem i Bydgoszczą, wzdłuż Wisły, żyje zimą około 80 bielików. Mają tu doskonałe warunki do przetrwania, bo rzeka przyciąga także stada kaczek będących ich pożywieniem - to już wyjaśnienia doktora Tomasza Brauze z zakładu Zoologii Kręgowców UMK, ornitologa zajmującego się naukowo życiem ptaków, choć nie kryjącego, że praca ta jest zarazem jego pasją. - Od poznawania ptaków najczęściej zaczyna się zainteresowanie przyrodą - zapewnia. - Ptaki są fascynujące, bo w jakiś sposób nam bliskie. Zawsze tak było i będzie. Nie przeszkodzą temu żadne choroby.
Przelatujące obecnie nad naszymi głowami ptaki zimują jednak najczęściej nie w kraju, ale na zachodzie Europy, na południu tego kontynentu albo w Afryce.
<!** Image 6 align=right alt="Image 21685" >- Gdyby łabędzie nie były dokarmiane, odleciałyby zimą na zachód, a teraz dopiero by wracały. Dotyczy to nawet tych przyzwyczajonych do przejawów ludzkiej łaskawości. Po tygodniu głodowania zawinęłyby się i poleciały. Nie padłyby od tej głodówki. Ludzie mają jednak dobre serca i stąd stada zimą nad rzekami - dodaje Tomasz Brauze.
Okazuje się, że większość ptaków do migracji skłania nie zimno, tylko brak pożywienia. Przeloty, których część obecnie obserwujemy, to jedna z największych i najbardziej fascynujących tajemnic natury.
Trudno sobie wyobrazić, skąd chociażby taki niepozorny trzciniak dysponuje energią, pozwalającą na lot przez całą Saharę bez przerwy. A nawigacja? Wiele o możliwościach ptaków pokazały eksperymenty przeprowadzone na popularnym także w Polsce rudziku.
Ten niewielki ptaszek zamknięty w planetarium okazał się pilnym widzem przygotowanego dla niego spektaklu. Gdy pokazywano mu rozgwieżdżone niebo z trasy migracji, wykazywał objawy tak zwanego niepokoju wędrówkowego. Ptak ustawiał się w kierunku lotu. Gdy zaś zaprezentowano gwiazdozbiory charakterystyczne dla nieba afrykańskiego, wyraźnie się uspokoił, jakby ocenił, że - choć sam nie wie jak to się stało - jest już na miejscu, lecieć nigdzie nie musi.
- Przeloty są zawsze niebezpieczne. Nie chodzi tylko o wysiłek i panujące warunki atmosferyczne. Groźni okazują się też ludzie - podkreśla Tomasz Brauze. - Na południu Europy modne jest strzelanie do wszystkiego co lata, a masowe przeloty to zdecydowanie ułatwiają. Ginie w ten sposób wiele przepiórek, drozdów, skowronków. Na Bliskim Wschodzie do bocianów strzela się nawet z karabinów maszynowych.
Oburzające? A jak wytłumaczyć polskie podejście do niektórych ptaków? Choć o tym specjalnie często się nie mówi, wszystkie ptaki podlegają w naszym kraju ochronie. Jednak zarazem niektóre określa się jako łowne. Do kaczek, słonek i gęsi strzela się szczególnie w czasie jesiennych przelotów. Ornitolodzy i strażnicy przyrody wolą się nie wypowiadać jednoznacznie na ten temat. Wspominają tylko o męskim instynkcie łownym, który u niektórych osobników Homo sapiens objawia się w ten dziwny sposób. Sami są zdecydowanie przeciwni polowaniom, wolą zakraść się z lornetką i aparatem fotograficznym, wykazać kunsztem, a nie prymitywną siłą.
Co ciekawe, ptasia grypa może w przyszłości pomóc łownym gatunkom. Na świecie mówi się coraz częściej o konieczności wprowadzenia zakazu odstrzału ptaków wodnych. Głównie dlatego, by chronić ludzi przed kontaktem z potencjalnie chorymi zwierzętami. Skoro ptasia grypa jest problemem ptaków, a nie ludzi, to dajmy im spokój, niech latają nad naszymi głowami bezpiecznie.
Mamy im czego zazdrościć
- Gdy słyszę o zrzucaniu gniazd bocianich, czuję, że mowa o naruszeniu prawdziwej świętości - podkreśla Paweł Stopiński, z którym obserwujemy przez lornetki szczęśliwą parę. Samiec co chwilę poprawia gniazdo. Zlatuje na zaorane pole i wynajduje przydatne mu korzonki i trawy. - Są tu od tygodnia. Bezpośrednio po przylocie z Afryki samica siadła na jajach,a ten wziął się za naprawy.
Młody strażnik za oczywistą i naturalną uznaje miłość do ptaków. Tomasz Brauze, po chwili zastanowienia, wskazuje na jeden element, który przeważa. - Ptaki fascynują człowieka, bo są wolne. Zazdrościmy im tej wolności, tej radości życia. Podpatrujemy, bo chcemy się czegoś ważnego nauczyć.
Zdjęcia ptaków za zgodą pracowników Nadgoplańskiego Parku Tysiąclecia i pod ich opieką,a wymaga tego okres lęgowy, wykonał Adam Zakrzewski