Z wielkich billboardów, z radia i telewizji uczestnicy kampanii w zbliżających się wyborach parlamentarnych wychodzą na ulice i zabiegają o głosy w sieci...
<!** Image 2 align=none alt="Image 172852" sub="Poseł Tomasz Latos jako swój atut chce wykorzystać sieć internetową Fot. YouTube">Tomasz Latos, poseł PiS, stworzył własną telewizję na portalu YouTube. W pierwszej części programu „Tomasz Latos TV” opowiada o swojej pracy parlamentarzysty i o medycznych projektach sejmowych. W kolejnej możemy obejrzeć relację z wizyty w okręgu. Polityk nie wyklucza, że w przyszłości upubliczni również parę ujęć z życia prywatnego, a do politycznych debat i polemik przed kamerą będzie zapraszał swoich konkurentów w zbliżających się wyborach.
- Pomysł na telewizję to duża zasługa moich młodych asystentów. Świat idzie w tym kierunku i trzeba to przyjąć. Po wyborach zamierzam kontynuować nagrania w formie na przykład medycznego przeglądu prasy - zapowiada Tomasz Latos.
<!** reklama>Własną telewizję ma też SLD i bydgoscy liderzy partii nie zawahają się jej użyć. - Centrum medialne mieści się w Warszawie, ale na stronie umieszczane są też relacje z regionów i materiały o poszczególnych działaczach. Kiedy wyłonimy kandydatów do Sejmu, z pewnością będziemy rozmawiać z nimi o internetowej kampanii - mówi Łukasz Chojnacki, szef bydgoskiego SLD.
<!** reklama>Poseł PO Paweł Olszewski od dawna ma swój kanał na YouTube. Jest również aktywny na Facebooku i Twitterze. Na najbliższą kampanię przygotuje też wyborcze spoty w Internecie.
- W kampanii pewnie wszyscy się uaktywnią, ale kluczem jest to, aby działać przez cały czas. Internauci idealnie odczytują intencje, a nagłe zainteresowanie działalnością w sieci pachnie cynizmem - ocenia poseł PO.
Specjaliści od marketingu politycznego przypominają, że kampania parlamentarna przeniesie się do Internetu w konsekwencji zakazu stosowania kampanii billboardowej oraz publikowania płatnych spotów wyborczych w radiu i telewizji.
- Internet to skuteczne narzędzie w różnych formach działań marketingowych, więc dlaczego nie wykorzystać tego w polityce. W kampanii Baracka Obamy przyniosło to efekt - twierdzi dr Wojciech Jurkiewicz, medioznawca. - W Polsce natomiast może zaistnieć ryzyko, że spoty na portalach typu YouTube obniżą rangę polityka, szczególe w środowisku elit. Wśród młodych mogą budzić ciekawość, ale jeśli nie będą to treści intrygujące, nie przyniosą większego efektu wyborczego.
Internetowe nagrania mogą odbić się też echem w radiu i telewizji. Jednak najbardziej skutecznym chwytem w zbliżającej się kampanii będzie bezpośredni kontakt z wyborcami. PiS już rozpoczęło swoje „zwiedzanie” i ma szansę przekonać do siebie elektorat niezdecydowany.(kid)