Co zrobić, gdy w ogródku zalęgną nam się żmije, a w piwnicy zamieszkają szczury? Są spece, którzy zarabiają na takich zleceniach niezłe pieniądze.
<!** Image 2 align=right alt="Image 119589" sub="Z szerszeniami nie ma żartów. Gdy wiemy, że w pobliżu naszego domu mają gniazdo, najlepiej wezwać specjalistów. Fot. Tadeusz Pawłowski">Mieszkanka Starego Jasińca pewnego dnia znalazła w swoim ogródku... gniazdo żmij zygzakowatych. Jeden z gadów ukąsił psa. Zaalarmowała Gminne Centrum Zarządzania Kryzysowego w Koronowie. - Wezwaliśmy specjalistyczną firmę „Animal Patrol” z Brzozy. To było pierwsze takie zgłoszenie. Zwykle w sezonie letnim z terenów działkowych ludzie dzwonią w sprawie gniazd os, szerszeni i pszczół. Strażacy z OSP wkładają kokony do worków i wywożą do lasów - usłyszeliśmy w koronowskim GCZK.
Renata Nowicka, lekarz weterynarii z „Animal Patrol”, twierdzi, że kontakty człowieka z dzikimi gatunkami są coraz częstsze: - Człowiek osiedla się na terenach, które były dotychczas naturalnymi siedliskami zwierząt. To dlatego w swoich obejściach ludzie znajdują kuny, lisy, a nawet borsuki. Przywieziono nam ostatnio takie zwierzę z okolicy Nowej Wsi Wielkiej. Takie zwierzaki łapiemy w klatki i wywozimy do ich naturalnego środowiska.
- Mój sąsiad zamierzał kiedyś urządzić pasiekę, ale się rozmyślił. Ule jednak pozostały i teraz gnieżdżą się w nich dzikie pszczoły. Co roku obserwuję między nimi wojnę o zasiedlenie uli - mówi jeden z Czytelników. Inny podaje kolejny przykład: - Kolega nabył działkę budowlaną z pastwiskiem za ogrodzeniem. Codziennie pasie się na nim wielkie stado byków.
<!** reklama>Bywa, że ludzie na własne życzenie mają dzikich sąsiadów, bo dokarmiając zwierzęta zapraszają je do zostania u nich. Często adresatami zgłoszeń o usunięcie nieproszonych lokatorów są strażacy. Ci tłumaczą, że są od ratowania ludzkiego życia i dobytku, a nie od łapania zwierząt. - W zasadzie nie zajmujemy się usuwaniem gniazd os czy szerszeni, ale jeśli zagraża to ludziom, na przykład w budynkach użyteczności publicznej, to jedziemy i zabieramy gniazda. Ostatnio jechaliśmy po młodego puchacza do Urzędu Miasta. Nie mógł sam latać. Przekazaliśmy go Bydgoskiemu Centrum Bezpieczeństwa, a stamtąd trafił w ręce leśników - wyjaśnia st. kpt. Jarosław Umiński, naczelnik Wydziału Operacyjnego Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej.
Po likwidacji rzeźni w centrum Bydgoszczy ogromne stado szczurów, które posilało się tam odpadkami produkcyjnymi, rozpierzchło się po całym mieście. - Gryzonie wyłapujemy chwytakami na żywca, jeśli są w studzienkach. W innych miejscach wykładamy też trutki. To, co się złapie, wywozimy do utylizacji w Remondisie - tłumaczy Tomasz Parlow, właściciel firmy „Robex”. Codziennie ma ona zlecenia w sprawie gryzoni i wszelkich insektów. - Najmniej zarobaczoną dzielnicą jest osiedle Leśne, co chyba wynika z tego, że nie było budowane z wielkiej płyty - uważa Tomasz Parlow.
Opinia. Andrzej Gołowacz, Nadleśnictwo Bydgoszcz .
- Zazwyczaj to ludzie, mniej lub bardziej świadomie, wywołują agresję zwierząt. Poza tym, to my wkroczyliśmy na ich teren - las był zawsze, działki postawiliśmy sami. Jeśli przy naszym domu znajdziemy gniazdo os lub szerszeni, nie próbujmy usunąć go sami, lepiej zawiadomić, na przykład, straż pożarną. Może się też zdarzyć, że na działce znajdziemy żmiję zygzakowatą - sama nas nie zaatakuje, jednak możemy jej po prostu nie zauważyć i gdy nadepniemy na nią w odruchu obronnym ugryzie. Jeśli spotka to osobę dorosłą i na nic nieuczuloną, nie powinno być poważnych konsekwencji, jeśli jednak ofiarą będzie dziecko lub alergik, może się to skończyć tragicznie. W ciągu dwóch godzin trzeba podać surowicę. Jeden z moich kolegów, właśnie alergik, został ukąszony, pomoc dotarła dosłownie w ostatniej chwili. Często przyzwyczajmy zwierzęta do siebie, tak było z dzikami na Osowej Górze, które dokarmiane przez mieszkańców regularnie odwiedzają osiedle. Nie są niebezpieczne, chyba że locha prowadzi małe, wtedy może być groźna. Zwierzęta wędrują szukając pożywienia, dlatego zdarza się, że kupujemy działkę w pobliżu terenu, gdzie wydawałoby się nie ma zwierząt, a po roku jest ich mnóstwo. Według tej zasady wędrują także lisy. Zdarza się, że po grillu zostawiamy kawałek kiełbasy, który je przyciągnie i przyzwyczai do tego miejsca.(ko)