Zbigniew Widuła jest mechanikiem, ale na naprawie czasomierzy zna się nie gorzej od niejednego zegarmistrza. Zegary alabastrowe, kominkowe, kapliczkowe, ścienne, wiszące, wieżowe nie mają dla niego tajemnic. Kupuje brakujące elementy, składa nieczynne od lat mechanizmy i sprawia, że znów odmierzają czas.
<!** Image 2 align=right alt="Image 177322" sub="- Aby metalowe elementy starego zegara, takie jak tarcza czy wahadło, znów odzyskały blask, trzeba je ozłocić - mówi zegarmistrz samouk, Zbigniew Widuła / Fot. Renata Napierkowska">Jeden pokój w domu rodziny Widułów pod Kruszwicą zajmują zegary. Jest ich prawie pięćdziesiąt. Stoją na stolikach, szafkach, komodzie, wiszą na ścianach w równych rzędach, jeden blisko drugiego. Na środku pokoju, na drewnianym podeście stoi dziwne urządzenie, które składa się z trybów i trybików, niektórych niemal tak dużych jak koła od wozu. Skomplikowana gmatwanina zębatych kółek i kółeczek to mechanizm zegara ratuszowego. Wygrawerowany napis: „Thomas Holweg NO: 30 Nurnberg 186” to jego wizytówka. Dzięki temu wiadomo, kto i kiedy go wykonał i skąd pochodzi. Nieopodal pod ścianą stoi drugi, nieco mniejszy mechanizm.
- Tak właśnie wygląda
serce zegara ratuszowego,
który bił kiedyś na wieży kościoła czy ratusza. Nie doszedłem jeszcze do tego, gdzie te moje mechanizmy były zamontowane i być może nie uda się tego ustalić. Wystarczy jednak zainstalować je na jakiejś wieży i znów będą odmierzać czas - zapewnia Zbigniew Widuła.
<!** reklama>W przeszłości nic nie zapowiadało tego, że będzie przywracał życie, zepsutym, niedziałającym od lat, skomplikowanym mechanizmom. Jego wyuczony zawód to mechanik samochodowy. Przez kilka lat prowadził warsztat i naprawiał auta różnych marek. Zegarmistrzem został przez przypadek, gdy zmienił pracę i wyjechał do Niemiec. Tam poznał Dietera, dilera samochodów marki Land Rover, kolekcjonera zegarów. Wspólnie założyli firmę i zaczęli naprawiać zegary, a potem sprzedawać je w domu aukcyjnym. Początkowo zajęcie to wydawało mu się niezbyt ciekawe. Aż wreszcie połknął bakcyla. Przydały się wiedza i umiejętności zdobyte przy naprawianiu samochodów.
- Budowa zegara to
odwzorowanie skrzyni biegów.
<!** Image 3 align=none alt="Image 177322" sub="Ściany jednego z pokojów w domu państwa Widułów zajmują zegary. Część z nich została już naprawiona, kilka jeszcze czeka na swoją kolej / Fot. Renata Napierkowska ">Mechanizm działa na podobnych zasadach. Tylko przy naprawie potrzebna jest większa precyzja i używa się mniejszych narzędzi. Praca wymaga cierpliwości i spokoju, dlatego zdarza się, że wstaję w nocy, gdy cały dom śpi i grzebię przy moich zegarach. Najpierw każdy mechanizm rozkładam na drobne części, myję trybiki, kowadełka za pomocą specjalnych środków, czyszczę, poleruję, a potem składam i zegar znów wygląda jak nowy i odmierza czas - opowiada kolekcjoner.
Wiele pracy wymaga również rekonstrukcja drewnianej obudowy. Do konserwacji używa się specjalnego oleju, który nakłada się kilkakrotnie na każdy element. Często też trzeba dorobić brakujące czy zniszczone części, dlatego pan Zbigniew stara się dokładnie poznać rodowód czasomierza. Kupił książkę o francuskich zegarach i ich historii, żeby wiedzieć, jak powinny wyglądać wahadło czy tarcza w danym modelu.
<!** Image 4 align=right alt="Image 177322" sub="Najstarszy zegar w kolekcji. Aż trudno uwierzyć, że powstał 600 lat temu / Fot. Renata Napierkowska ">- Mam tokarkę do drewna, narzędzia i sam wykonuję wszystkie roboty stolarskie, ślusarskie i zegarmistrzowskie. Korzystam jedynie z usług grawera, gdy tarcza jest zniszczona i trzeba wyryć cyfry albo zrobić nowe złocenia - mówi Widuła.
Części do zegarów szuka na aukcjach, jarmarkach staroci, kupuje na Allegro. Musi znać się na antykach, żeby nie natknąć się na oszusta, który zamiast zabytku próbuje sprzedać zepsutego grata.
Prawdziwą perełką w jego kolekcji jest
czasomierz liczący 600 lat.
Został kupiony w Niemczech, jednak wyprodukowała go francuska firma pod Paryżem - Marien Jean Paris. Mechanizm zrobiony jest z brązu, stali i mosiądzu, zegar wybija jedynie pełne godziny.
- Chciałbym poznać bliżej jego rodowód, dlatego kontaktuję się z niemieckim instytutem, który zajmuje się takimi sprawami - mówi pan Zbigniew. - Tam sprawdzą, z jakiego materiału zegar został wykonany, określą, ile dokładnie ma lat i być może dowiem się też, jak wyglądał w czasach swojej młodości.
To właśnie Francja, obok Szwajcarii, przez wieki była największym potentatem w produkcji czasomierzy. Natomiast najwięcej najbardziej oryginalnych zegarów wiszących
z kukułką
(pan Zbigniew ma trzy takie egzemplarze) powstało w niemieckim Szwarcwaldzie. Drewniane, metalowe, wykonane z mosiądzu, brązu czy innych stopów metali, ich mechanizmy umieszczano też w obudowie z alabastru i marmuru.
<!** Image 5 align=none alt="Image 177322" sub="Tak wygląda po renowacji mechanizm zegara, który kiedyś bił na wieży ratusza. Wystarczy go tylko zamontować i będzie jak dawniej odmierzał czas / Fot. Renata Napierkowska ">Jeden z zegarów kominkowych, stojących na kredensie pana Zbigniewa, został zrobiony z czarnego marmuru. Zdobi go figurka kobiety trzymającej dziecko na ręku. Wzrok przykuwają też misternie wykonane alabastrowe czasomierze kominkowe oraz odnowiony błyszczący złotem zegar z parą zakochanych.
Dzięki swej pasji Widuła poznał kilku innych miłośników starych zegarów. Większość z nich to Niemcy. Jeden z jego kolegów z Duisburga, któremu zresztą odnowił kilkanaście egzemplarzy, otworzył muzeum z zegarami.
- W Polsce zainteresowanie antykami jest niewielkie, bo są one drogie. Nawet jeżeli ludzie mają pieniądze, to wolą kupować nowe przedmioty, stylizowane na stare. Prawdziwi
koneserzy
są w Niemczech i we Francji, gdzie ludzie znają wartość zabytkowych przedmiotów i w antykach lokują pieniądze - mówi pan Zbigniew. - Dlatego zwykle tam znajduję nabywców. Raz zgłosili się do mnie Wietnamczycy z Warszawy i od ręki kupili kilka sztuk. Była to jak dotychczas jedyna taka hurtowa sprzedaż.
Krewni i znajomi Widuły bez trudu potrafią przewidzieć, jaki dostaną od niego prezent, bo zwykle obdarowuje ich zegarami. Niedawno wyszła za mąż córka państwa Widułów. Na ślubny podarunek od ojca musi jednak jeszcze poczekać. Pan Zbigniew pracuje nad renowacją zegara wiedeńskiego i gdy tylko zakończy pracę, wręczy go młodym - będzie im odmierzał tylko szczęśliwe godziny.
Jest to cenny podarunek, bo zegary im starsze, tym droższe. Są takie, za które kolekcjoner staroci zapłaci nawet 20-30 tys. zł., za nowsze, np. stuletnie - 5 tys. zł. Renowacja zegarów nie przynosi stałych dochodów, pan Zbigniew utrzymuje siebie i rodzinę z innej pracy.
Zegary, jak wyznaje Widuła, były dla niego ważne już w młodości, gdy pasjonował się wioślarstwem. Zaczynał w klubie Gopło w Kruszwicy, a później pływał w barwach Zawiszy Bydgoszcz. W 1978 r. zdobył tytuł mistrza Polski w pływaniu na czas w dwójce bez sternika. Dziś wioślarstwem już się nie zajmuje, ale nadal zna wagę czasu i go szanuje.