Zenon Lewicki pacjentom inowrocławskiego szpitala kojarzy się ze skalpelem, jest bowiem specjalistą w dziedzinie chirurgii ogólnej i onkologicznej. Ma jednak jeszcze inną pasję - fotografowanie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 153245" sub="Nawet w szpitalu podczas różnych uroczystości doktora Zenona Lewickiego można spotkać z aparatem fotograficznym Fot. Renata Napierkowska">Co jest Panu bliższe: medycyna czy fotografowanie? Czym Pan najpierw się zainteresował?
Pierwsze było chyba fotografowanie, bo tym zajmowałem się od dziecka. Wywodzę się jednak z lekarskiej rodziny, gdyż mój ojciec był lekarzem, wujek i jego żona również, że o dalszych krewnych nie wspomnę, bo w drugiej linii to tych medyków było jeszcze więcej. Zawód lekarza jest taki, że trzeba gdzieś odreagować stres, więc robię zdjęcia, by zapomnieć o cierpieniach pacjentów i przeprowadzonych operacjach.
Często można spotkać Pana z aparatem na różnych szpitalnych imprezach. Gdzie Pan był ostatnio i gdzie Pana fotografie można jeszcze obejrzeć?
Od lat 80. ubiegłego wieku dokumentuję historię szpitala. Jeśli chodzi o zdjęcia w holu, to dyrekcja zaakceptowała mój pomysł, by w ten sposób ożywić puste ściany. Fotografuję pejzaże, czasem ludzi, ale raczej tych specyficznych, którzy mnie czymś zaintrygowali. Ostatnia wyprawa to pielgrzymka do Izraela. Na razie zdjęć z tej podróży jeszcze nigdzie nie upubliczniłem, ale może kiedyś, gdzieś je wystawię. Moje prace, oprócz szpitala, można zobaczyć w stacji dializ w Strzelnie i przychodni rodzinnej przy ulicy Dmowskiego.
Czy czuje się Pan artystą fotografikiem i zamierza zaprezentować swoje prace na przykład na wystawie w jakiejś galerii? No i jak bogate jest Pana archiwum?
Nie czuję się artystą. Jestem sobie takim zwykłym „pstrykaczem”. Jak gdzieś jadę, to chcę to uwiecznić. Każda podróż przynosi inne wrażenia i doznania, albo estetyczne, albo duchowe. Raz wystawiłem część fotografii w klubie „Kopernik” i to jak na razie wszystkie moje wystawy. A archiwum mam tylko w formie elektronicznej. Zdjęcia wywołane dużego formatu rozdaję znajomym.
<!** reklama>Czy pomiędzy medycyną a fotografią, znajduje Pan czas na inne pasje i zainteresowania?
Kolekcjonuję zegary. Mam ponad 30 wiszących i stojących, głównie z XIX i XX wieku, ale są to egzemplarze z masowej produkcji, bo na unikaty, to mnie nie stać. Wszystkie jednak chodzą i biją. Niektóre nawet co kwadrans. W domu tego nie zauważamy, jednak goście, gdy u nas nocują nie mogą się wyspać i narzekają na hałas. Kupuję zegary na aukcjach, w Internecie i w antykwariatach. Jako mały chłopiec bardzo lubiłem rozkręcać zegary, by sprawdzić, co jest w środku. Rzadko jednak udawało mi się je potem złożyć tak, by chodziły i odmierzały czas, ale pewnie stąd wzięła się ta fascynacja.