Tajemnice, które niepokoją

<!** Image 3 align=none alt="Image 206370" sub="Maciej B., ps. Maciula, doprowadzany do sądu przez antyterrorystów. Teraz czeka w areszcie na proces Fot.: KWP Bydgoszcz">**Nie wiemy, kto zabił dwoje ludzi w lesie w Stryszku. Tajemnicą pozostaje śmierć Piotra Karpowicza sprzed 14 lat. Szafy prokuratorów pełne są niewyjaśnionych spraw.**

Przesłuchanie ośmiuset osób, zlecenie kilkudziesięciu badań porównawczych DNA, analizy billingów telefonicznych stu osób. To wszystko nie pomogło bydgoskim śledczym rozwikłać zagadki zabójstwa dwójki osób w Stryszku.

Zmasakrowane ciała młodej prostytutki i mężczyzny znalazł 4 października 2009 roku grzybiarz. Ofiary miały poderżnięte gardła. Do mężczyzny ponadto ktoś strzelił w szyję i rękę. Po tym tragicznym zdarzeniu zniknęła druga dziewczyna, która tego dnia stała przy drodze. Uznano ją za zaginioną. <!** reklama>

Już kilka dni po zabójstwie wydawało się, że sprawa zostanie szybko rozwiązana. Policjanci zatrzymali byłego policjanta Piotra D. i ochroniarza Wojciecha J. z Lubartowa. Kamery zamontowane na stacji benzynowej niedaleko miejsca zbrodni zarejestrowały obu mężczyzn jadących samochodem. Śledczy wytypowali ich jako podejrzanych o ten mord. Dowody prokuratury na nich były tak wątłe, że sąd rozpatrujący wniosek o tymczasowe aresztowanie wypuścił lubartowian na wolność. Ostatecznie z zarzutów zostali oczyszczeni, gdy śledczy otrzymali ekspertyzę badań DNA śladów znalezionych na miejscu zabójstwa. Wykluczyła ona udział w zdarzeniu Piotra D. i Wojciecha J.

- Bardzo dokładnie zbadaliśmy środowisko pokrzywdzonego. Osoby z jego otoczenia zgłaszały się na dobrowolne badania wariografem, które mogłyby wiązać te osoby z miejscem zbrodni. Ale nic takiego nie potwierdziły. Również sprawdzenie numerów telefonów, które kontaktowały się z pokrzywdzoną, nie doprowadziły nas do sprawcy - mówi prokurator Wiesław Giełżecki z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

Śledczy mają jednak DNA sprawcy. - Jeśli trafimy na podejrzanego, to będziemy mogli stuprocentowo potwierdzić jego udział w zbrodni - dodaje prokurator Giełżecki.

Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ również ma sprawę, która nie została do końca wyjaśniona. We wrześniu 2010 roku zaginął mieszkaniec Błonia Marek Sz. Dwa miesiące później w lesie pod Strzyżawą znaleziono jego zwłoki. Były w złym stanie. Zidentyfikowano je na podstawie badań DNA. Przez pewien czas w pobliżu miejsca, gdzie później znaleziono zwłoki, widywano zostawione przez Marka Sz. auto. Miało zamknięte drzwi. Dwaj okoliczni mieszkańcy włamali się do samochodu i odprowadzili go na podwórko gospodarstwa. Tam spalili. - Ci mężczyźni zostali już osądzeni. Nie było podstaw, by wiązać ich ze śmiercią Marka Sz. Mężczyzna zmarł na skutek niewydolności krążeniowo-oddechowej, na którą cierpiał już wcześniej. To była bezpośrednia przyczyna zgonu - mówi prokurator Adam Lis z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.

Ustalono, że sytuacja materialna rodziny zmarłego była zła. Bywało, że w domu nie wystarczało pieniędzy na bieżące opłaty. Śledczy podejrzewali, że to mogło popchnąć Marka Sz. do desperackiego kroku. Ale dowodów na to nie znaleźli.

- Z uwagi na zły stan zachowania ciała nie mogliśmy stuprocentowo ustalić, czy targnął się na swoje życie, na przykład połykając jakąś substancję. Śledztwo jest prawomocnie umorzone, co nie znaczy, że wątpliwości zniknęły - kończy prokurator Adam Lis.

Po kilku latach od zbrodni pojawiła się szansa na wyjaśnienie zabójstwa Kamila Ch. w Tryszczynie. Bydgoszczanin został zastrzelony w tamtejszym lesie. Śledczy wytypowali jako podejrzanego Macieja B., ps. Maciula, członka grupy Tomasza B., ps. Kadafi.

Drepcze w miejscu sprawa zabójstwa Piotra Karpowicza, pracownika bydgoskiego PZU. Zginął w styczniu 1999 roku, zastrzelony przed budynkiem PZU przy ul. Wojska Polskiego. W bydgoskim sądzie po raz drugi toczy się proces w sprawie tego zabójstwa. Poprzednio oskarżonych uniewinniono.